Trzy lata temu poważnie zachorował na raka jelita grubego i
potrzebna była operacja. Pojawiły się jednak komplikacje, po tygodniu wdało się
zapalenie otrzewnej, sepsa i pan Zenon zapadł w śpiączkę. – W kościele w mojej
parafii w Kamieńcu modlono się o mój powrót do zdrowia. Spałem tydzień, msza
skończyła się około godziny 12.30, a koło 13.00 zacząłem się wybudzać i łapałem
kontakt. Poczułem wtedy potrzebę, żeby zrobić coś dla tej społeczności i
wpadłem na pomysł zrobienia dużego różańca – tłumaczył bohater historii.
Dzieło wykonane jest z hebanu, który przyjechał do Polski z
Peru. Paciorki tworzone są z kostek 10x10 cm, a cały różaniec waży ponad 10
kilogramów i ma długość około 8 metrów. To już trzeci taki egzemplarz. – Przy
pracy pomagali mi znajomi, a także moja partnerka Ela. Całe wykonanie zajmuje
ponad tydzień, w tym toczenie drewna, lakierowanie i łączenie paciorków. Każdy
element jest inny, przybiera inną barwę, nie potrzeba tego malować – tłumaczył
pan Zenon. Pierwszy różaniec trafił do kościoła w Kamieńcu. – Ksiądz był
zachwycony, jak to zobaczył – dodał.
Pan Zenon opowiadał, że na jednej operacji, która miała
miejsce w Gnieźnie, się nie skończyło. Kolejna miała miejsce w Warszawie, a
powodem była przepuklina. Przed operacją mężczyzna zaczął tworzyć drugi duży różaniec.
– Zacząłem pracę i był gotowy w połowie. Jak szedłem do szpitala, powiedziałem,
że jak wrócę, to go dokończę. Operacja była ciężka, ale wróciłem i dokończyłem
pracę, a drugi różaniec trafił do parafii Orchowo do kościoła w Szydłowcu –
mówił. Trzecie dzieło zostało zamówione przez parafian ze Złotowa. – Materiału
w warsztacie mam jeszcze na cztery różańce – dodał mężczyzna.
Poza różańcami pan Zenon pasjonuje się w drewnianych wyrobach, których przed jego domem jest mnóstwo, począwszy od małych donic, po krzesła, a na huśtawkach i altanie kończąc. – Coś muszę robić, bo nie usiedzę. Potrzebuję być w ruchu, działać, spędzić trochę czasu w warsztacie, w którym przebywam w każdej wolnej chwili. Drewno to moja pasja – tłumaczył.