Straż, policja i ekipa karetki od kilkunastu minut uwijają się w okolicy „galeriowca”, w centrum Konina. Z pierwszych informacji wynika, że jeden z mieszkańców budynku wszczął awanturę, przy okazji podpalając sprzęty w domu. Niektórzy mieszkańcy twierdzą jednak, że powodem pożaru było spięcie.
Na miejsce przyjechały wozy strażackie, policjanci i karetka. Ze wstępnych informacji policji wynika, że agresywny lokator „galeriowca” wszczął domową awanturę. Pokaleczył się, stąd obecność ratowników medycznych. Przy okazji także coś podpalił. Jak mówią niektórzy świadkowie zdarzenia, których nie brakuje, bo na osiedlu zrobiło się głośno, prawdopodobnie podłożył ogień pod lodówkę, obok której znajdowała się butla z gazem. Inni twierdzą, że chciał podpalić siebie, a także psa… Jeszcze przed przybyciem służb, z mieszkania, w którym się paliło, mieli go wyciągać właśnie sąsiedzi. Mężczyznę z pociętymi nogami odwieziono do szpitala, sprawą zajmuje się policja.
Zgłosili się do nas mieszkańcy, którzy twierdzą, że nie było tam awantury, a przyczyną pożaru było spięcie.
[Aktualizacja – poniedziałek, 26 sierpnia]
Jak prostuje dziś rodzina mężczyzny, u którego wybuchł pożar, plotki, które pojawiły się wczoraj na temat wydarzenia w „galeriowcu” są nieprawdziwe. Jak zapewniają, doszło tam do przepięcia instalacji elektrycznej, od którego zapalił się agregat lodówki. – On spał, gdy się obudził próbował gasić, robił to w takim stresie, że zrzucił jakąś szklaną doniczkę, dlatego miał pocięte nogi. To dla nas trudna sytuacja, a plotki i pomówienia jej nie pomagają – mówią członkowie rodziny poszkodowanego.