W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
YOCHI

Aktualności

KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Kobiety wiejskie są potęgą i basta!

2024-06-04 07:00:00
Milena Fabisiak
Napisz do autora
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Kobiety wiejskie są potęgą i basta!

Małgorzata Zawada, prezeska KGW w Gąsinie, uczestniczyła w projekcie Sieć Liderek Wiejskich. Z warsztatów przywiozła certyfikat. Pani Małgorzata szkoliła się z zakresu przywództwa, rozwiązywania sytuacji konfliktowych w organizacji, komunikacji i wystąpień publicznych, zarządzania zmianą oraz budowania partnerstw i współpracy. Trzeba powiedzieć, że w zajęciach uczestniczyło 25 pań z całej Polski. Oprócz Małgorzaty Zawady z Wielkopolski była jeszcze tylko jedna osoba. Pani Małgorzata kilkukrotnie jeździła na spotkania pod Warszawę. Jak wspomina i co dały jej warsztaty, w których wzięła udział?

Małgorzata Zawada jest prezeską KGW w Gąsinie. Poznaliśmy ją, kiedy współorganizowała jarmarki świąteczne, z których dochód przeznaczany był na leczenie i rehabilitację niepełnosprawnych dzieci z terenu gminy Przykona. O castingu dla liderek z obszarów wiejskich dowiedziała się w internecie. – Wszystkie te dziewczyny, które wzięły w nim udział nie musiały być prezeskami, ale mieć jakieś powiązania z Kołami Gospodyń Wiejskich, mogły to być też radne albo sołtyski. I większość z nas pełni jakąś funkcję w kole. W życiu to tak jest, że wszyscy wokół bardziej w ciebie wierzą niż ty sama. Co spowodowało, że się na udział odważyłam? Nie wiem właściwie. Może dorosłam do tego, że jak ktoś tyle razy mówi, że dam radę, to człowiek w końcu w to uwierzy. Doszłam do takiego momentu, że wiem, że być społecznikiem warto nawet dla jednej osoby. Mam ogromne wsparcie w mojej rodzinie. Dzięki nim wierzę, że to co robię ma sens, więc wysłałam zgłoszenie. Ono polegało na tym, by opisać krótko to co się robiło i mieć dwie referencje. Dostałam je od pani Anny Robaszek, dyrektor Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Przykonie i pani Magdaleny Ciołek z Turkowskiej Unii Rozwoju (miałyśmy okazję się spotkać, bo moje wykopki otrzymały certyfikat w kategorii doznań) – opowiada Małgorzata Zawada.

Kiedy odpuściła temat…

Mówi, że po zgłoszeniu do projektu odpuściła temat. – I bardzo się zdziwiłam, kiedy dostałam maila, że jestem jedną z 65 kobiet, które zakwalifikowały się do kolejnego etapu. Te 65 kobiet brało udział w rozmowie. 11 dziewczyn dostało się od razu, bo ich dokonania były punktowane. Ja miałam rozmowę kwalifikacyjną, bardzo miłą. Sukces polega na byciu sobą zawsze. Koordynatorki, które przeprowadzały rozmowę mówiły, że zapadłam im w pamięci. To miłe. Pytania dotyczyły tego, co najbardziej nam się udało, co robimy. Powiedziałam, że dla mnie największym sukcesem jest to, że ludzie wychodzą z domów, moje serce zawsze będzie głęboko przy jarmarku, bo wierzę we wszystkich, bo wokół nas jest wielu dobrych ludzi, to ich sukces – mówi prezeska.

Zakwalifikowała się, podpisała umowę na cykl 5 wyjazdów 2-3-dniowych. Spotkania odbywały się w Konstancinie Jeziornej pod Warszawą. – Jestem z siebie dumna, że się odważyłam. Przeszczęśliwa, że poznałam te osoby. Cieszę się, że wyszłam ze swojej strefy komfortu, bo były występy przed kamerą, a wielu myśli, że to tak łatwo przychodzi. Wszyscy mówią, że ja zawsze wiem co powiedzieć. Nie, nie wiem. Wszyscy twierdzą, że zawsze się odnajdę. Nie, nie odnajdę się. Nikt nie wie, ile to mnie kosztuje stresu, który zżera od środka. Lubię jednak, żeby kobiety czuły się ważne. I jeśli ja wyznaczę im ten kierunek, że zobaczcie – ja nadal ta sama, prosta dziewczyna z tej malutkiej wioski, miałam odwagę i pojechałam. Warszawa będzie mi się kojarzyła z moimi cudownymi koleżankami. Znalazłam tam pokrewne dusze. Fantastyczne dziewczyny, fantastyczne społecznice, fantastyczne liderki – tłumaczy.

Z Wielkopolski były dwie

W projekcie uczestniczyły tylko dwie osoby z Wielkopolski. – Zakwalifikowałam się ja i Gosia z powiatu gnieźnieńskiego. Okazuje się, że my wszystkie 25 kobiet mamy te same radości, te same smutki. Wymieniłyśmy pomysły i poglądy. Mamy taką wspólną platformę i jak mi coś pika w telefonie to one. Mam taki komfort, że wchodzę i czuję, że jestem między swoimi. Bardzo ciekawe kobiety, ciekawe osobowości, ciekawe dla mnie doświadczenie. Jeszcze jestem w emocjach. Jeszcze nie otworzyłam od nich słoika dobrych myśli. To był taki prezent dla każdej na zakończenie. Jak będę miała smutek to go otworzę – mówi. – Cieszę się, że odebrały mnie jako osobę absolutnie pozytywną, absolutnie empatyczną, absolutnie radosną. Może byłam jedyną wśród nich, która nie napisała żadnego projektu. Już wiem, że to się zmieni. Najważniejsza jest dla mnie ta relacja między nami, bo nie zawsze musi zatrybić. Tym bardziej jeśli jest 25 osobowości. Wiem, że będę działać dalej. Tam też się nauczyłam, że jak czasami już człowiek jest zmęczony, to ten krok w tył jest dobry, by później skoczyć, a nie tylko pójść do przodu. To, że czasami masz spadek formy nie oznacza, że coś się złego dzieje. Po prostu musisz odpocząć, złapać znów równowagę. Wiem, że gdybym potrzebowała pomocy, one są. Może bardziej otworzyłam oczy na to co jest ważne, lokalnie, dla swoich, tutaj. Dla większej publiczności, dla mniejszej. Róbmy to co daje nam satysfakcję. Mnie ją daje na przykład pieczenie pierników z dzieciakami albo spotkania z naszymi seniorami. Oni są tacy kochani, tacy wdzięczni, że mogłabym to robić ciągle – tłumaczy.

Lider samotnie nie jest liderem

Co te spotkania dały pani Małgorzacie? – Świadomość, że nie mogę być zapychaczodziurą, bo my jesteśmy takie – przywieziemy, zawieziemy, załatwimy, dowiemy się i opracujemy. A daleko tak się nie zajedzie. Trzeba wymagać, trzeba dziękować. Ja to zawsze robiłam. Bo jak lider będzie sam to czyim będzie liderem? – mówi. Jakie ma plany? – Chciałabym zrobić w Gąsinie pewną rzecz, ale to trzeba najpierw omówić z mieszkańcami. Bo lider samotnie nie jest żadnym liderem. Chciałabym, żebyśmy potrafiły ze sobą rozmawiać o tych sprawach łatwych, miłych i przyjemnych, jak w rodzinie, ale i też i o tych trudnych. Chciałabym, żeby ludzie zawsze wiedzieli, że mogą dołączyć do koła, że zawsze mogą się z nami w każdy sposób porozumieć. Mam nadzieję, że jestem liderką, która łączy a nie dzieli. Chciałabym, żeby każdy miał tutaj swoje miejsce, robił to w czym czuje się dobrze. Chciałabym, żeby przetrwał nasz jarmark. Żeby zaopiekowani czuli się seniorzy i dzieci. Cenię to, że nie jesteśmy sobie obcy w naszej wiosce.

Dlaczego jest społeczniczką?

– Czuję się szczęśliwa pomagając. Może moje dzieci będą moim odbiciem? Chcę, żeby były dobrymi ludźmi. W czasach, kiedy ciągle gonisz, ktoś mi powie, że nie ma czasu, zawsze mogę odpowiedzieć – mam gospodarstwo, mój mąż prowadzi działalność, ja sama też, mam trójkę dzieci – ktoś powie dużych, ale im są starsze, tym jest trudniej. Staram się być nie najgorszą córką, rozmawiać z tatą, dzwonić do mamy. Nie najgorszą synową – pozdrawiam teściową. Dbam o relacje z sąsiadami – mówi. – Polska wieś ogromnie się zmieniła. Mieszkają tu bardzo inteligentne kobiety. Jesteśmy chłonne wszystkiego. Wsparcie, które potrafimy sobie dać to po prostu magia. Chciałabym, żeby każdy miał odwagę uwierzyć w siebie, a jeśli się nie uda to i tak wygrywa, bo spróbował. Chyba bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie spróbowała. Gratuluję Karolinie i Oli, które napisały ten projekt, bo zadziała się magia. Cieszę się, że to kolejna przygoda mojego życia. Kobiety wiejskie są potęgą i basta!

(Małgorzata Zawada na zdjęciu stoi w środku)

KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Kobiety wiejskie są potęgą i basta!
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Kobiety wiejskie są potęgą i basta!