Koninianka opowiedziała nam o swoich przeżyciach w markecie, kiedy chciała skorzystać z toalety. – Byłam akurat na zakupach w Lidlu w Morzysławiu i wiedziałam, że są tam toalety. Wcześniej byłam u lekarza i musiałam pójść do wc. Poprosiłam o otwarcie drzwi. Upierałam się, że muszę tam wejść. Stałam i czekałam. Ekspedientka, którą poprosiłam o klucz, przez ten mikrofonik, który ma obsługa, z kimś pogadała, że jakaś „kobita” chce z toalety skorzystać. Przyszła inna koleżanka, taka dosyć wysoka, a ja nie jestem zbyt duża, i pokazuje mi na drzwi, i pyta czy widzę tu toaletę? – Tu nie ma toalety. Nie wolno z niej korzystać – stwierdziła ekspedientka. Zapytałam wtedy, czy te drzwi to w takim razie atrapa? Pani się zdenerwowała niesamowicie. Ludzie przystawali i słuchali, a pani ekspedientka tak na cały sklep głośno mówiła. W końcu oznajmiła, że mnie wpuści. – Ja za panią wejdę, jak pani wyjdzie, sprawdzę, czy jest czysto – powiedziała. – Jak ja tam weszłam, siku z nerwów nie mogłam zrobić, bo cała się trzęsłam. W ogóle to tam za czysto nie było. Szkoda, że nie powiedziałam, żeby weszła i zobaczyła, czy jest czysto przede mną. Ale już nie dałam rady. Czułam się poniżona – opowiada pani Izabela. Wspomina podobną sytuację sprzed lat. – Przypomniało mi się jak osiemnaście lat temu byłam w siódmym miesiącu ciąży i spotkała mnie podobna sytuacja. Nie dostałam klucza w sklepie. Pobiegłam szybko i załatwiałam się obok sklepu, bo wiedziałam, że to jest ważne dla dziecka i dla mnie.
I dlatego pomyślała, że teraz tak tego nie zostawi. – Po wyjściu z toalety powiedziałam, że chcę rozmawiać z kierownikiem sklepu. I czekałam tam obok kas. Bałam się, że nie dam rady i się rozpłaczę. Przyszła dziewczyna i poziom rozmowy był w miarę łagodny. I ona mówi, że w sklepie nie ma toalet. A ja jej mówię, że przecież przed chwilą byłam w toalecie. Zapytała mnie, czy wiem, co w toaletach ludzie zostawiają, jak je brudzą? Powiedziała też, że tych toalet tutaj nie może być i że je zlikwidują. Poczułam się jak intruz, a nie jak klient. Kiedy ta babka powiedziała tak sztywno, tak twardo, że jak wyjdę, to mam poczekać, aż sprawdzi czy zostawiłam toaletę czystą, ja się poczułam jak naprawdę taki wielki kosz na odpady. W ogóle gdzie są moje prawa? – mówiła pani Izabela.
Okazuje się, że toalety w sklepie o powierzchni powyżej 100 metrów kwadratowych (a taki metraż ma większość marketów w Koninie) muszą mieć toalety i udostępnić je klientowi w razie potrzeby. W Polsce taki obowiązek jest od 1 stycznia 2018 roku.Mało tego, jest wiele wymogów, jeśli chodzi o czystość, bezpieczeństwo i intymność. W ustawie zapisano najdrobniejsze szczegóły, jak taka toaleta powinna wyglądać: „Podłoga powinna być łatwa do zmywania, nie nasiąkać wodą i nie być śliska. Drzwi powinny zamykać się samoczynnie. Powinny być odpowiednio wentylowane. Powinny mieć płytki ceramiczne lub okładziny ścienne, które nie chłoną wody. Powinny mieć co najmniej jedną umywalkę na 20 osób. Męskie toalety muszą mieć pisuary oraz co najmniej jedną odosobnioną kabinę. Pomieszczenie higieniczno-sanitarne powinno mieć wysokość co najmniej 2,5 m”. Nie bez znaczenia jest tam także wygoda osób niepełnosprawnych.
W sprawie pani Izabeli zwróciliśmy się do biura prasowego Lidl. Przedstawicielka sieci szeroko odpowiedziała, na jakie udogodnienia mogą liczyć klienci (nawet na parkingu), mowa była między innymi o osobach niepełnosprawnych. A co z tymi toaletami? – Pozostając w zgodzie ze wszelkimi wymogami prawa, nasze sklepy są przystosowane dla naszych klientów pod względem dostępności toalet. Toalety najczęściej wyposażone są w przewijak dla niemowląt oraz są dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. W razie potrzeby drogę do toalet mogą wskazać pracownicy sklepów. Przepraszamy za zaistniałe niedogodności. Komfort i zadowolenie naszych klientów są dla nas priorytetem, dlatego też zweryfikujemy okoliczności zdarzenia – informuje Aleksandra Robaszkiewicz, dyrektorka ds. corporate affairs and CSR Lidl Polska.
Przypadek pani Izabeli niestety nie jest odosobniony. I nie chodzi tylko o sklep wspomnianej marki. Wiemy od naszych czytelników, że utrudnione korzystanie z toalet to codzienność także w innych dużych sklepach. – Pewnie chodzi o sprzątanie w tych toaletach. Podejrzewam, że muszą to robić ekspedientki, bo tak niechętnie wpuszczają do nich klientów – mówi koninianka.