Brak części progów zwalniających na drogach to nie przypadek. Okazuje się, że między plastikowymi ogranicznikami prędkości przejeżdżają rowerzyści i motocykliści. Niektórzy twierdzą, że znikające elementy to sprawka właśnie tych użytkowników dróg, którzy później nie muszą zjeżdżać na pobocze, żeby je ominąć. Okazuje się, że zjeżdżający nagle na środek ulicy motocykliści i rowerzyści są groźniejsi niż pędzące samochody.
Dyskusja o znikających progach zwalniających na drogach rozgorzała podczas sesji Rady Gminy w Krzymowie. – Progów zwalniających naprawdę dużo w gminie pozakładaliśmy. I ludzie zaczynają je rozbierać. W Szczepidle na środku ktoś zrobił sobie taki przejazd – mówił Tadeusz Jankowski, wójt Krzymowa. – To też mądrze zrobił. Przynajmniej jak się jedzie rowerem, to nie trzeba na pobocze zjeżdżać – dało się słyszeć głosy niektórych radnych.
– No to po co w takim razie je zakładać? – pytał wójt, któremu zwrócono uwagę, że próg na Osadzie wygląda zupełnie inaczej? Jest podwójny. Rozdzielony. – Pani radna pewnie się nie orientuje. Próg w Osadzie kosztował 10 tysięcy, a nasz niecałe 3 tysiące. Tam zrobili właśnie taki, pod potrzeby autobusu. Tutaj założyliśmy, żeby ruch spowolnić. A motocykliści go rozebrali i teraz trzeba na motory uważać, żeby się nie rozbić. Oni są groźniejsi niż pędzący samochód – mówił Tadeusz Jankowski. A miał na myśli prawdopodobnie to, że przed samym progiem ci uczestnicy ruchu nagle wyjeżdżają na środek drogi.
Wydaje się jednak, że taka argumentacja nie wszystkich radnych przekonała. – Rowerem nie szło przez ten próg przejechać, trzeba było omijać. Próbowałam – zakończyła jedna z radnych.
Uszkodzone progi zwalniające to problem nie tylko gminy Krzymów.