W ubiegłym tygodniu
mieszkańcy Paprotni zebrali się w swojej świetlicy, by przygotować dożynkowy
wieniec. Odwiedziliśmy ich, by podpatrzeć tę trudną sztukę, niestety już zanikającą.
Dlaczego zdecydowali się pleść wieniec? Czy tylko dlatego, że są w tym
roku gospodarzami gminnych dożynek? –
Wszyscy tutaj jesteśmy mieszkańcami sołectwa Paprotnia i członkami Koła
Gospodyń Wiejskich „Kwiat Paproci”. Pierwsze decyzje zwykle padają na zebraniu
KGW, a później do współpracy zapraszamy wszystkich mieszkańców.
W ubiegłym roku nasz pierwszy wieniec robiliśmy bardziej ostrożnie, w tym już
jesteśmy odważniejsi, mamy już większe pole do podpisu – mówi Agnieszka
Gryczke, przewodnicząca KGW „Kwiat Paproci” w Paprotni.
Okazuje się, że praca przy wieńcu zaczyna się już właściwie trzy miesiące przed dożynkami. Wtedy mieszkańcy Paprotni zaczęli zbierać zboża. Trzeba je umiejętnie wybierać i odpowiednio wysuszyć, żeby nie straciły swojego koloru. – Nasze kłoski są pięknie zielone. Przy zbieraniu najlepiej wybierać te dziko rosnące, takie odrosty. Są sztywne, zielone i lekkie, bo nie mają jeszcze ziarna. Wtedy kłos jest prosty, bo ziarno go jeszcze nie obciąża. Zboża powinno się zbierać kiedy kwitną – opowiadają nam mieszkańcy, których odwiedziliśmy drugiego dnia pracy przy wieńcu. – Kto mógł to się angażował i zboża zbierał, bo przecież ludzie chodzą do pracy. Każdy je u siebie przechowywał. Pytaliśmy oczywiście rolników, czy możemy wejść na ich pola, bo nie wolno na dziko chodzić sobie po czyjejś własności. Ale nie było problemów absolutnie – mówi Radosław Rusek, sołtys Paprotni. – A nasi członkowie tak się postarali, że nawet przywozili zboże z okolic Skulska. Ja od rodziców z gminy Kleczew również przywiozłam. Jak jest z czego robić, to są i chęci – dodaje Agnieszka Gryczke.
Mieszkańcy zbierali wszystkie rodzaje zbóż. – Mamy owies, pszenicę, żyto, pszenżyto i jęczmień. Kłosy są ładne, bo lato było przekropne i tak wyrosły. A przygotowane bukieciki wyglądają jakby były sztuczne – mówią, ale wiedzą, że do wieńca nie można dołożyć sztucznych kwiatów czy owoców.
Zebrane elementy trzeba dobrze wysuszyć, żeby nie straciły swojego koloru. I tu mieszkańcy Paprotni mają też swoje wypróbowane sposoby. – Niektórzy suszą w takich przewiewnych pomieszczeniach – stodołach, najlepiej na klepisku. Można wiązać w pęczki i zawieszać na sznurkach. Można też układać w kartonach. Ja na przykład nim włożyłam do pudełka przez kilka dni wykładałam je na słońcu, rozpościerałam wszyściutko przez cały dzień i zboże nie zmieniło koloru – opowiadają mieszkańcy. Tak wysuszone, w odpowiednich warunkach czeka na układanie w pęczki. Luźne kłosy trzeba dobrze, fachowo związać. – Zboże trzeba mocno obwiązać w takie pęczki, żeby się kłosy nie rozchodziły na boki – mówią mieszkańcy. – Przy takiej pracy człowiek się wycisza, nerwy gdzieś uciekają.
Okazuje się, że wieniec pleciony jest przez mieszkańców w ostatnich latach po raz drugi. – Pierwszy robiliśmy w ubiegłym roku. Można powiedzieć, że to był taki ćwiczebny egzemplarz, ale udało nam się wygrać nagrodę w konkursie. Teraz robimy go drugi raz. Już mamy większe doświadczenie z poprzedniego roku. Nasze panie seniorki robiły wieńce wcześniej za poprzedniego koła gospodyń. One nas uczą faktycznie, jak zrobić taki wieniec – mówi Agnieszka Gryczke. Czy przygotowywany teraz wieniec będzie podobny do ubiegłorocznego? – Mamy inny stelaż. W ubiegłym roku mieliśmy koronę, w tym jest serduszko, ale szczegółów nie będziemy na razie zdradzać – mówią mieszkańcy. – Używamy tylko naturalnych elementów, nie dokładamy niczego sztucznego. Pomysł na projekt przychodzi w trakcie tworzenia. Składamy jedno, gdzieś tam ktoś coś wymyśli, dołoży. I wychodzi coś fajnego. W tamtym roku też wyszło pięknie.
Panie z koła mają już
swoje sprawdzone i tajemne sposoby, by kłosy w wieńcu się nie opuszczały. Nim
rozpoczęły przywiązywanie do stelaża połączonych wiązek w ruch poszły nożyczki,
którymi cięły wzdłuż… cienkie rajstopy. – Taki sposób pokazały nam panie
seniorki. Nasze kłosy na stelażu mocujemy tradycyjnymi metodami wiązania
rajstopami damskimi. One najlepiej trzymają. I mamy pełną mobilizację, jeśli
chodzi o przynoszenie rajstop. Każda z
nas jakieś dała. Rajstopy są elastyczne, dobrze dociskają wiązkę do stelaża, a
sznurek się ślizga. Rajstopy nie – mówią panie.
Czy wystarczy zboża na
oplecenie całego stelaża? – Mamy jeszcze w zanadrzu więcej materiału do dorobienia.
Jak nam braknie, będziemy dalej wiązać. Mamy jeszcze więcej w kartonach. Jesteśmy
na to przygotowani – mówią. Sołtys dodaje, że wystające ze stelaża elementy
będą utrzymywały wiązki. – To taki punkt zaczepienia przy wiązaniu. Na pewno
dopracujemy go jeszcze przed samymi dożynkami. Uzupełnimy kwiatami, może jakąś
kukurydzą, słonecznikami, może jakimś napisem. Na niektóre ozdoby trzeba
jeszcze poczekać – mówi Radosław Rusek. – Wieniec z ubiegłego roku sprzedaliśmy.
Znalazł się chętny, bo jego robienie nie jest takie proste. Potrzeba chęci i
zaangażowania. Musi być też osoba, która już go kiedyś robiła. U nas szefową
jest pani Basia Jackowska.
Każdą wiązkę trzeba dopasować, przyciąć na stelażu, by całość ładnie wyglądała.
Układanie pęczków też jest skomplikowane. Trzeba uważać, by we wszystkich
miejscach było równo.
Uplecenie wieńca na stelażu zajęło mieszkańcom tydzień.