Głośno zrobiło się na temat zamknięcia oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Turku i ewentualnego przekształcenia go w oddział kardiologiczny, który byłby bardziej dochodowy. Było to zaskakujące, ponieważ w ten oddział zainwestowano w ostatnich latach dotacje w wysokości 12 mln zł. Pogłoski te zdementował dyrektor szpitala Krzysztof Sobczak. Wyjaśnił, że nie prowadzono rozmów na temat likwidacji czy przekształcenia położnictwa.
Dlaczego zatem punkt dotyczący likwidacji oddziału znalazł się w porządku obrad Rady Społecznej Szpitala? Dyrektor wyjaśnił, że zespół lekarski nie chciał przyjąć zaproponowanych warunków pracy i wynagrodzeń. Jednak po rozmowie z kierownikiem oddziału udało się dojść do porozumienia i ten punkt wycofano z porządku obrad. Ordynator dr Marek Bakalarz wyjaśnił, że różnica zdań spowodowana była niezrozumieniem. Po krótkiej rozmowie przyjęto propozycję dyrektora i problem zażegnano.
Na temat funkcjonowania oddziału ginekologiczno-położniczego wypowiedział się Mikis Eustathiou, pediatra z Turku. Przypomniał, że przed pandemią w szpitalu rodziło się ponad 600 dzieci. Jesienią 2020 roku przekształcono go w oddział covidowy. Później oddział był zamknięty z powodu remontu. Jego zdaniem w 2024 roku trzeba zacząć budować od zera dawną pozycję ginekologii i położnictwa w tej placówce.