– Przejeżdżam i patrzeć nie mogę na bezgłową rzeźbę Jezusa przy ruchliwej drodze – mówi jedna z czytelniczek „Przeglądu Konińskiego”. W Skulsku wzdłuż trasy do tamtejszego kościoła Narodzenia NMP i św. Józefa stoi sześć białych figur. Jedna z nich, przedstawiająca właśnie Jezusa, straciła twarz już lata temu. – Co ja pocznę? – duma ks. proboszcz Marian Kowalski, przyznając jednocześnie, że kościelne tereny są ogromne i kosztowne w utrzymaniu.
Jak podają źródła, budowę obecnego kościoła Narodzenia NMP i św. Józefa w Skulsku rozpoczęto w czasach pruskich, w 1804 roku. Jego najcenniejszym zabytkiem jest Pieta – rzeźba pochodząca z około 1420 roku. Przez setki lat nie strawiły jej pożary ani wojenna zawierucha. Modlił się przy niej ks. Stefan Wyszyński, koronował w 1997 roku w Gnieźnie Jan Paweł II. Mniej zabytkowe rzeźby stoją przy drodze do świątyni. Postawił je, dla udekorowania tego miejsca, proboszcz tamtejszej parafii. Stoją przy DK25 od kilkudziesięciu lat. – Mój poprzednik miał taką wizję. W sumie ustawiono 6 figur – św. Józef przy kościele, kolejna przy parkingu i dalej jeszcze cztery – mówi ks. proboszcz Marian Kowalski. Przyznaje, że czas im nie służy, ulegają zniszczeniu, na beton niekorzystnie wpływają warunki atmosferyczne i oczywiście bliskość ruchliwej drogi. Zauważona przez czytelniczkę figura Jezusa nie ma twarzy. Proboszcz twierdzi, że odtworzenie jej nie jest proste. – To są betonowe rzeźby. Żeby coś z nimi zrobić, trzeba by zdemontować i oddać, najlepiej temu, kto je robił, ale nawet nie wiem, gdzie szukać. Podejrzewam, że łatwiej byłoby postawić nową – twierdzi proboszcz. Parafia w Skulsku to jednak spory teren i wiele miejsc do utrzymania – są tam ogrody, jest i droga krzyżowa. I tam podczas uroczystości ktoś pozostawił znicze przed jedną ze stacji. Spłonęła. Z odtworzeniem jej też był problem. – Po 30 latach firm, które to robiły, już nie ma. Jest raczej mało prawdopodobne, by figury przy drodze wróciły do pierwotnej formy – przyznaje proboszcz Kowalski, podkreślając, że niestety sytuacja jest coraz trudniejsza, gdyż wiernych przychodzących do kościoła jest coraz mniej. – A czas robi swoje – podsumowuje.