Mieszkańcy Kazimierza Biskupiego nie chcą zmiany granic swojej gminy. Podczas dzisiejszej sesji w Kleczewie wyrazili ostry sprzeciw wobec planów burmistrza Marka Wesołowskiego. Przynieśli ze sobą transparent.
Chodzi o pomysł przesunięcia granic między Kleczewem a Kazimierzem Biskupim. Pisaliśmy o tym kilkukrotnie. Burmistrz Marek Wesołowski zaproponował, że przyłączy do swojej gminy Nieświastów, a odda Słaborudz (obszar kilka razy mniejszy). Samorządowcy z Kazimierza Biskupiego nie zgadzają się na takie rozwiązanie. Twierdzą, że byłoby to niekorzystne dla gminy i pozbawiłoby ją znacznych dochodów z podatków. - Robi pan (burmistrz – przyp. red.) wszystko, żeby mieszkańcom zapewnić dobry dostęp do rekreacji. Teren, który pan nam proponuje, jest przeznaczony do rekultywacji. Lepiej było podjąć z nami dialog, a nie przysłać gotową uchwałę. Dlaczego się do nas nie zwróciliście? Najlepiej jest zabrać i koniec – mówił radny Krzysztof Sypniewski podczas sesji w Kleczewie.
Marek Wesołowski zapewniał, że próbował negocjować z wójtem Kazimierza Biskupiego. Zaproponował nawet rekompensatę. – Rozmawiałem z poprzednim wójtem i obecnym, ale trafiałem na mur. Nie potrafimy współpracować. My coś dla swoich mieszkańców musimy zrobić. Proszę mi powiedzieć, czy granice to świętość. Skąd macie Posadę, Wolę Łaszczową? - pytał burmistrz.
Głos zabrał też Mirosław Grzelak, przewodniczący Rady Gminy w Kazimierzu Biskupim. – Rewizja granic zawsze się źle kończyła w historii. Gminy mogą zmienić granice, ale najczęściej dogadują się między sobą. Do tego musi ustosunkować się rada – mówił.
Jak skończy się walka o granice? Władze samorządowe Kleczewa raczej nie zamierzają zrezygnować. Mieszkańcy Kazimierza Biskupiego zapowiadają, że nie odpuszczą.