Budowa wiaduktu łączącego V osiedle z Zatorzem już nieraz przysporzyła zmartwień mieszkańcom okolicznych terenów. Dwa tygodnie temu straż pożarna sprawdzała nawet czy wozy ratownicze będą w stanie dostać się do wszystkich bloków. Wczoraj w klatce schodowej wieżowca Wyzwolenia 4 zawisła jednak kartka z informacją, że droga zostaje wyłączona z ruchu! – To dezinformacja – komentuje prezes Konińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Piotr Wolicki.
Kartka z informacją wywieszona w bloku przy ul. Wyzwolenia 4 zaniepokoiła mieszkańców. Przeczytali tam, że „w obrębie drogi dojazdowej do Wyzwolenia 4, w dniach od 19.06 godz. 17.00 do 23.06 wprowadzona zostanie tymczasowa organizacja ruchu wyłączająca z użytkowania dla mieszkańców okolicznych budynków wielorodzinnych przedmiotową drogę". – Znów okazuje się, że nie będzie mogła dojechać do nas karetka czy straż pożarna, bo to jedyna droga – mówią zbulwersowani mieszkańcy. Tym bardziej, że dwa tygodnie temu, na miejscu byli strażacy, prezes Konińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i przedstawiciele Zarządu Dróg Miejskich, prowadząc tzw. czynności kontrolne. Stwierdzono, że jest przejezdność dla wozów bojowych. – Mieszkańcy się uspokoili, a tu nagle ktoś mówi, że teraz droga będzie zamknięta! To budzi niepokój, zaczęły się telefony do spółdzielni . Tym bardziej, że była to jakaś partyzantka, informacja nie była przez nikogo podpisana – mówi Piotr Wolicki. A dodatkowo, jak przekonuje prezes, nieprawdziwa! Z KSM wyszła więc inna wiadomość do Zarządu Dróg Miejskich: „Konińska Spółdzielnia Mieszkaniowa kategorycznie nie wyraża zgody na zastosowanie tego typu rozwiązania ze względu na brak możliwości zapewnienia dojazdu służbom technicznym i ratunkowym do nieruchomości".
Okazuje się teraz, że faktycznie od dziś, 19 czerwca do 23 czerwca, w okolicy będą transportowane tzw. wielkie gabaryty. Z tego powodu nie ma jednak potrzeby zamykania drogi, a jedyna prośba do mieszkańców dotyczy nieparkowania tam samochodów. W klatkach schodowych już wisi poprawna informacja, tym razem podpisana przez KSM.
– W całej sytuacji przypomina mi się stary żart: „Słuchacz dzwoni do radia Erewań i pyta czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? - Tak to prawda - słyszy - Ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach dworca i nie rozdają tylko kradną." To mi się kojarzy z tą sytuacją. Można to było zrobić inaczej i niepotrzebnie nie niepokoić mieszkańców – podsumowuje Piotr Wolicki.