Pracownia Elektrofizjologii Serca w konińskim szpitalu powstała z inicjatywy dr. Sławomira Kępskiego, kierownika konińskiej kardiologii. – Przedstawiłem dyrekcji opinię, że zabiegi leczące inwazyjnie zaburzenia rytmu serca są niezbędne, a elektrofizjologia po hemodynamice jest drugim płucem całej kardiologii – mówi kierownik. – Mieszkańcy Konina oraz Polski południowo-wschodniej, czyli 450-tysięczna populacja nie miała dotychczas dostępu do takich zabiegów na miejscu. Byliśmy zmuszeni wysyłać chorych do ośrodków w Poznaniu czy Kaliszu. Terminy oczekiwania były bardzo długie, a w przypadku chorych z ostrymi wskazaniami, np. burzą elektryczną, było to ryzykowne. Na szczęście dzięki zaangażowaniu dyrekcji szpitala oraz aprobacie Urzędu Marszałkowskiego (który przekazał środki) pracownia zaczęła powstawać. I to w ekspresowym tempie, mimo ogromnych trudności, jakie stwarzała pandemia.
Prace rozpoczęły się w listopadzie 2019 roku, a już w lutym 2020 roku kardiolodzy przeprowadzili pierwsze zabiegi implantacji urządzeń wszczepialnych. – Czyli wszczepienia kardiowerterów-defibrylatorów, stymulatorów i urządzeń resynchronizujących serce – wymienia dr Sławomir Kępski. – Równocześnie przygotowywaliśmy się do zabiegów ablacji. Pierwszy został przeprowadzony w czerwcu 2020 roku. Podczas, gdy w całej Polsce pandemia zmniejszyła liczbę wykonywanych operacji, przeprowadziliśmy ich ponad 200. Śmiało możemy powiedzieć, że w Wielkopolsce jesteśmy pod tym względem jednym z najsprawniejszych ośrodków.
Głównym zabiegiem przeprowadzanym w konińskiej pracowni jest ablacja migotania przedsionków. – Jest to zaburzenie rytmu serca, które nie dość, że występuje powszechnie, to może doprowadzić do udaru mózgu czy niewydolności serca – podkreśla dr Adrian Gwizdała. – Ta choroba często wyklucza pacjenta z czynnego udziału w życiu społecznym, a także powoduje duże obciążenie systemu opieki zdrowotnej (częste hospitalizacje). Oprócz ablacji migotania przedsionków, wykonujemy także zabiegi, które dotyczą znacznie poważniejszych chorób, często zagrażających życiu. Jeśli w przypadku częstoskurczów komorowych i burzy elektrycznej pacjent w porę nie otrzyma pomocy, może umrzeć.
Uruchomienie pracowni niesie za sobą wiele innych korzyści. – Po pierwsze, skracamy czas oczekiwania pacjenta na zabieg z ponad roku do najwyżej dwóch, trzech miesięcy – mówi dr Sławomir Kępski. – Po drugie, skuteczność metody inwazyjnej w porównaniu z leczeniem farmakologicznym jest zdecydowanie wyższa i często pozwala na trwałe wyleczenie.
– Przynosi pacjentowi ulgę, uwalnia go od objawów, od częstych hospitalizacji oraz zapobiega rozwojowi niewydolności serca – dodaje dr Adrian Gwizdała. – Są również badania pokazujące, że ta metoda zmniejsza śmiertelność wśród osób z mocno uszkodzonym sercem. W dużym odsetku pomaga pozbyć się migotania przedsionków i uciążliwych objawów.
Doktor Adrian Gwizdała uspokaja, że zabiegi są bezpieczne. – Odsetek powikłań istotnych, które mogą zagrażać życiu bądź zdrowiu pacjenta jest znikomy – mówi. – Poza tym dysponujemy wiedzą i narzędziami pozwalającymi na szybką interwencję w takiej sytuacji. A to, co pacjent uzyskuje dzięki zabiegowi jest nieporównywalnie korzystniejsze.
Zabieg trwa około godziny. – To dwa wkłucia w pachwinie do żyły, czasem do tętnicy – wyjaśnia główny operator. – Wprowadzamy elektrody do serca pacjenta i dalej już operujemy wewnątrz serca. Pacjent tego nie czuje, a ból i strach opanowujemy lekami oraz odpowiednim przygotowaniem przed zabiegiem.
Oprócz dr. Adriana Gwizdały z I Kliniki Kardiologii w Poznaniu, który jest głównym operatorem w konińskiej Pracowni Elektrofizjologii Serca, w skład stałego zespołu wchodzą: Agnieszka Gajdzińska, pielęgniarka instrumentariuszka oraz Mateusz Kłosowiak, technik radiolog. – Zabieg ablacji to praca zespołowa – podkreśla Agnieszka Gajdzińska. – Bardzo ważne jest uzupełnianie się. Nauczyliśmy się tu działać według standardu, który wypracował doktor Gwizdała i wspieramy się. To są bardzo wymagające zabiegi, a w związku z tym, że osiągnęliśmy najwyższy poziom skupienia, pacjenci leczeni są w najlepszych warunkach.
Doskonałe warunki gwarantuje także najnowszej generacji sprzęt. – Najwyższej klasy aparatura w żadnym stopniu nie odbiega od tych, którymi dysponują uznane kliniki kardiologiczne. Jesteśmy w stanie wykonać całe portfolio zabiegów inwazyjnych leczenia zaburzeń rytmu serca – mówi dr Sławomir Kępski.
Zespół Pracowni Elektrofizjologii chciałby zmienić punkt widzenia nie tylko wśród pacjentów, ale także lekarzy, w tym kardiologów. – Zgodnie z zaleceniami standardów kardiologicznych, w przypadku migotania przedsionków preferowane jest leczenie inwazyjne, szczególnie w sytuacji, gdy leki są nieskuteczne – mówi Sławomir Kępski. – Odchodzi się od tego całego koktajlu leków antyarytmicznych, który prowadzi do wielu działań ubocznych. Chcielibyśmy, aby coraz więcej pacjentów miało szansę na skorzystanie z leczenia inwazyjnego. W najbliższym czasie powstanie u nas poradnia zaburzeń rytmu serca, dedykowana pacjentom z arytmią i tym, którymi chcemy się opiekować także po ablacji. Trzeba pamiętać, że w przypadku migotania przedsionków liczy się szybkie działanie! Im szybciej przeprowadzi się zabieg, tym skuteczniej pozwoli on w przyszłości odsunąć konsekwencje groźnej choroby.
– Infekcja wirusem SARS-CoV-2 prowadzi do wielu powikłań, między innymi do zaburzeń rytmu serca, zwłaszcza licznych dodatkowych skurczów komorowych i nadkomorowych odczuwanych jako kołatania serca. Jest również sprawcą niebezpiecznych częstoskurczów komorowych lub też może nasilać epizody migotania przedsionków. Wiele tych arytmii przechodzi w stan przewlekły i nawrotowy. Jedynym sposobem uniknięcia tych powikłań jest szczepienie przeciw COVID-19 – podkreślają kardiolodzy.