W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Browar od 4 stycznia 24

Artykuły

Kierownik zakaźnego do antyCOVID-owców. Powinni na własne oczy zobaczyć, jak człowiek umiera!

2021-04-08 14:55:44
Kierownik zakaźnego do antyCOVID-owców. Powinni na własne oczy zobaczyć, jak człowiek umiera!

– Nie wiem, czy znajdę czas, ludzie mi tu umierają! – powiedział Andrzej Marszałek, kierownik oddziału zakaźnego konińskiego szpitala po tym, jak próbowaliśmy umówić się z nim na rozmowę. A co by powiedział autorom ulotki, która trafiła również do konińskiego szpitala, że pandemia to oszustwo, a maski noszą tylko niewolnicy? – Powinni na własne oczy zobaczyć, jak pacjent umiera – skomentował krótko.

Sytuacja epidemiologiczna w całym kraju jest skrajnie zła. Codziennie dziesiątki tysięcy nowych zakażeń, kilkaset zgonów. Brak miejsc w szpitalach i walka o respiratory. Od soboty w konińskim szpitalu uruchomiono kolejny, trzeci już oddział dedykowany pacjentom covidowym. I to coraz młodszym, w ciężkim, a nawet bardzo ciężkim stanie. Bo tacy w ostatnim czasie są najczęściej przyjmowani.

– To prawda, na oddział trafiają coraz młodsi pacjenci, w przedziale wiekowym między 40 a 60 lat – przyznaje Andrzej Marszałek. – I rzeczywiście ich stan zdrowia jest przeważnie ciężki. Niektórzy uważają, że powodem tego jest fakt, że zwlekali zbyt długo i sami próbowali poradzić sobie z chorobą w domu. Dopiero po kilku dniach, gdy okazało się, że domowe sposoby leczenia nie wystarczyły, nasiliła się duszność, zmęczenie i spadła wydolność organizmu, doszli do wniosku, że jednak muszą wezwać karetkę. A gdyby trafili wcześniej? Tutaj nie ma żadnych reguł. COVID-19 to choroba bardzo nieprzewidywalna. Są pacjenci, którzy trafiają we wczesnej fazie choroby, od razu podajemy im leki przeciwwirusowe, antybiotyki i inne, które stosujemy w leczeniu koronawirusa, a i tak ich organizm rozwija pełnoobjawową chorobę z ostrą niewydolnością oddechową. Dlatego nie można powiedzieć w stu procentach, że zbyt późne zgłoszenie się do szpitala skutkuje niepowodzeniem w leczeniu i złym zakończeniem. W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy nie ma ostatecznej odpowiedzi, kiedy pacjent powinien zostać przyjęty do szpitala. Trzeba pomyśleć globalnie. W Polsce raportowanych jest od 15 do ponad 30 tysięcy zakażeń dziennie. Podejrzewam, że rzeczywista liczba jest jeszcze większa. Gdyby wszyscy mieli się zgłosić na leczenie szpitalne, to w jeden dzień mielibyśmy totalnie niewydolny system ochrony zdrowia. Selekcja jest konieczna. Ci, którzy mogą pozostać w domu i leczyć się lekami objawowymi, to niech pozostaną, a niech zrobią miejsce dla tych, którzy mają objawy niewydolności oddechowej i wymagają tlenoterapii.

Statystyki dotyczące zgonów szokują w całej Polsce. Ile dziennie osób umiera z powodu COVID-19 w konińskim szpitalu? – Na przykład w sobotę, 20 marca, w naszym oddziale odnotowaliśmy dwa zgony, w niedzielę, 21 marca, jeden. Dodatkowo dwóch pacjentów w bardzo ciężkim stanie przekazaliśmy do oddziału intensywnej terapii. Jak na 28-łóżkowy oddział jest to bardzo dużo – odpowiada Andrzej Marszałek i przyznaje, że nowa odmiana koronawirusa daje nieco inne objawy, niż ta z pierwszej, czy drugiej fali. – Pacjenci nie zgłaszają nam utraty węchu i smaku – wymienia. – W czasie przeprowadzanego wywiadu twierdzą natomiast, że przez długi czas utrzymywała się u nich wysoka gorączka. My w oddziale czasem ją obserwujemy, a czasem już nie. Osobiście zauważyłem natomiast – ale nie wiem, czy z moim zdaniem zgodziliby się również moi koledzy – że więcej pacjentów narzeka na ból gardła.

W powszechnej opinii mutacja COVID-19, która zbiera tak straszne żniwo, jest bardzo „zjadliwa”. Wystarczy krótki kontakt z zakażonym, żeby „złapać” wirusa. Niektórzy twierdzą, że w grę może wchodzić nawet… jedna minuta. – Na pewno ta odmiana koronawirusa jest bardziej zakaźna – potwierdza Andrzej Marszałek. – Dlatego tak ważny jest dystans, niekumulowanie się, niespotykanie w większym gronie. Obawiam się tego, co może być po świętach. Jeśli ludzie będą się grupować w domach, przypadków zachorowań będzie jeszcze więcej.

Z kierownikiem oddziału zakaźnego spotykaliśmy się już po raz trzeci w trwającej od ponad roku pandemii. Nigdy nie był optymistą co do przyszłości epidemiologicznej kraju i świata, a teraz na wszystko patrzy nie tylko przez pryzmat swojej wiedzy, ale także doświadczenia. – Świat naukowy robi wszystko, żeby zmniejszyć skutki pandemii. Tworzy szczepionki, prowadzi badania nad lekami, które byłyby skuteczne w leczeniu COVID-19, jednak mimo wszystko trzeba pamiętać, że koronawirus ma niebywałą zdolność mutowania się i omijania odpowiedzi immunologicznej ludzkiego organizmu – mówi Andrzej Marszałek. – Niestety, znam przypadki osób, które po dwukrotnej dawce szczepienia zaraziły się COVID-19. I wprawdzie nie przechorowują zakażenia ciężko, przeważnie bezobjawowo albo skąpoobjawowo, ale to oznacza, że szczepionka nie chroni przez chorobą, ale zapobiega wystąpieniu ciężkiemu jej przebiegowi. Ja jestem już zaszczepiony, i mimo to mam z tyłu głowy, że nadal należy zachowywać ostrożność. Szczepionki są dobrodziejstwem medycyny, ale lepiej na zimne dmuchać, niż się gorącym sparzyć.

Umieranie z powodu COVID-19 stało się codziennością w konińskim szpitalu. Znów powrócił wariant zakupu specjalnego kontenera na zwłoki. – Na razie prosektoria sobie jakoś radzą, choć nie wiadomo co będzie później – komentuje Maria Wróbel podkreślając, że tak dramatycznej sytuacji pod względem liczby zachorowań oraz zgonów w konińskim szpitalu jeszcze nie było. – Dlatego szokującą jest dla nas treść ulotki, która roznoszona jest po prywatnych posesjach, a która trafiła także do naszego szpitala – mówi. – Wynika z niej, że rząd, media, epidemiolodzy, naukowcy, wszyscy kłamią! Że pandemia to oszustwo światowe. Że maski to zbędny rekwizyt, który noszą tylko niewolnicy. Autorzy nawołują do nawrócenia się narodu: „Zjednoczeni i tylko razem możemy powstrzymać to szaleństwo”.

A jak to rzekome szaleństwo ma się do ogromu ludzkiej rozpaczy, rodzinnych dramatów, płaczu najbliższych, którzy nie spodziewali się, że ojciec, babcia czy wujek, którzy przyjechali do szpitala w nienajgorszym stanie, już z niego nie wyszli. W związku z tym, że odcinek covidowy, to „oddział zamknięty” osoba umierająca odchodzi w samotności. A jak naprawdę wygląda umieranie z powodu COVID-19? Czy pacjenci ludzie wiedzą, że odchodzą? – Część ma przygaszoną świadomość, bo jeśli dochodzi do niedotlenienia mózgu, to te osoby zapadają w śpiączkę. Inni mają nasiloną duszność, która budzi w nich strach i niepokój. Wtedy podajemy im leki, żeby zmniejszyć to subiektywne odczucie duszności. Ale tak naprawdę ludzie się duszą, bo brakuje im tlenu. Tak zabija COVID-19 – mówi Andrzej Marszałek.
Kierownik zakaźnego do antyCOVID-owców. Powinni na własne oczy zobaczyć, jak człowiek umiera!
Kierownik zakaźnego do antyCOVID-owców. Powinni na własne oczy zobaczyć, jak człowiek umiera!

Śledź nas na