Zamknięta została droga powiatowa Konin-Rudzica. Na całej szerokości jezdni widoczne jest kilkucentymetrowe zagłębienie i pęknięcia w asfalcie. – Zapadła się nawierzchnia jezdni, ze względu na prawdopodobne podmycie przepustów, które są pod drogą – mówi Sylwia Cichocka, zastępca dyrektora Zarządu Dróg Powiatowych w Koninie, która była dzisiaj na drodze powiatowej do Rudzicy.
Mieszkańcy pojawienie się niewielkiego uskoku na drodze powiatowej z Konina do Rudzicy informowali już w sobotę. Najpierw zostały postawione znaki ograniczające prędkość na tym odcinku do 30 km na godzinę. Dzisiaj nie można już tamtędy przejechać, bo została całkiem zamknięta. Na drogę przyjechali przedstawiciele ZDP, wykonawcy, który niedawno ją modernizował, a także nadleśnictwa. – Zapadła się nawierzchnia jezdni, ze względu na prawdopodobne podmycie przepustów, które są pod drogą. Po intensywnych opadach deszczu utworzyły się tu rozlewiska. Takiej ilości wody przepusty nie były w stanie puścić. Na kanale powstały także dzikie tamy, zrobione prawdopodobnie przez mieszkańców. Woda się tutaj zatrzymała w najniższym miejscu przy przepustach, które zostały zanieczyszczone piaskiem. Woda przepływa w tej chwili jednym przepustem o prześwicie około 5 centymetrów. Pozostała część wody dostaje się pod przepust i droga jest podmywana – wyjaśniała nam Sylwia Cichocka.
Jak się dowiedzieliśmy, od soboty wgłębienie znacznie się powiększyło. Na asfalcie widać też pęknięcia. Komisja, która zebrała się na drodze powiatowej zdecyduje, jak naprawić tę usterkę. – Tutaj rowy melioracyjne przepływają przez prywatne nieruchomości. W tym momencie mają małe przekroje i nie wiadomo co jest na końcu. Ta woda zawsze odpływała do kanału wzdłuż torowiska. W tej chwili przepływ, który miał wodę odprowadzać jest zmniejszony. Jeśli przeczyścimy nasze przepusty pod drogą, to się może sytuacja taka zdarzyć, że tereny nieruchomości prywatnych zostaną zalane. Trzeba więc działanie dobrze rozważyć. I najlepsze rozwiązanie znaleźć. Dzisiaj zaprosiliśmy wykonawcę tej drogi, bo uległa ona zniszczeniu i na pewno trzeba będzie ją naprawić. Najpierw jednak trzeba zadziałać z przepustami, żeby doprowadzić je do bezpiecznego stanu – i przepływ, i przejazd. Kiedy rozmawialiśmy z mieszkańcami to mówili, że nie pamiętają, żeby takie duże rozlewisko tutaj było – mówi Sylwia Cichocka.