Z aktu oskarżenia wynika, że zabił swoją
matkę w bestialski sposób, zadając jej kilka ciosów młotkiem w głowę. Podczas
pierwszej rozprawy, która odbyła się dziś w Sądzie Okręgowym w Koninie nie
przyznał się do winy, podobnie jak podczas wcześniejszych przesłuchań. Co
więcej – zaprzeczył, jakoby kilka lat po zbrodni zadzwonił na policję, informując,
że to właśnie on jest zabójcą! – Nie telefonowałem, nie wiem, kto to zrobił z
mojego telefonu – oświadczył.
Historia
zabójstwa 74-letniej kobiety sięga ośmiu lat wstecz. Dramat rozegrał się w nocy
z 28 na 29 lutego 2016 roku w Kole. Policjantów zaalarmował jeden z członków
rodziny samotnie zamieszkującej w domku przy ulicy 3 Maja 74-letniej kobiety.
Wchodząc do środka przez niezamknięte drzwi (co wydało mu się podejrzane, bo
starsza pani była bardzo ostrożna i miała zwyczaj zamykania drzwi na klucz)
zauważył, że wnętrze zostało splądrowane.
Dziś
51-letni mężczyzna ponownie opowiedział, o tym co zastał w domu swojej cioci. –
Często ją odwiedzaliśmy – mówił. – Przeważnie w sobotę, czy niedzielę, a czasem
też w tygodniu. Pomagaliśmy jej w zakupach, woziliśmy na cmentarz. 28 lutego
2016 roku około godziny 15.00 również przyjechaliśmy na kawę i ciasto. W domu
cioci był też jej syn Krzysztof. Posiedzieliśmy,
porozmawialiśmy i około 16.30 wróciliśmy do domu. Krzysztof został. Następnego
dnia żona powiedziała, że nie może skontaktować się z ciocią, co było dziwne,
bo zawsze odbierała, albo oddzwaniała. Wtedy żona poprosiła mnie, żebym
sprawdził co się dzieje. Pojechałem do niej. Wchodząc z przedsionka do
przedpokoju, po lewej stronie kątem oka zobaczyłem, że w pokoju, w którym pali
się światło, szafki w segmencie są pootwierane. Momentalnie zrobiłem w tył
zwrot i zadzwoniłem na 112. Przyjechali policjanci i znaleźli ciocię leżącą w
piwnicy. Była martwa.
Wyniki
sekcji zwłok, które dzisiaj ponownie w akcie oskarżenia odczytał prokurator,
wykazały liczne obrażenia czaszkowo-mózgowe „w postaci rany tłuczonej w okolicy
ciemieniowej lewej, czołowo-skroniowo-jarzmowej lewej, wieloodłamowe złamanie
kości sklepienia czaszki po stronie lewej i kości twarzo-czaszki po stronie
lewej oraz złamania kości klinowej po stronie prawej i lewej, krwawienia
podpajęczynówkowego i krwawienia do zatoki klinowej” będące bezpośrednią
przyczyną jej zgonu. Sprawca – jak wykazało śledztwo – użył twardego
tępokrawędzistego narzędzia. Ustalono, że był to młotek.
Tuż
po tragedii, mimo intensywnych działań śledczych i licznych czynności
dowodowych, nie udało ustalić sprawcy zbrodni, dlatego też śledztwo umorzono.
Przełom
w sprawie nastąpił w połowie maja ubiegłego roku. Do jednej z komend
powiatowych policji zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako syn
pokrzywdzonej i przyznał, że dokonał jej zabójstwa. W rozmowie opisał przebieg
zdarzenia, a także narzędzie którego użył. Analiza logowań telefonu wykazała,
iż rzeczywiście numer, z którego dzwonił należał do 58-letniego syna kobiety.
Mężczyzna został zatrzymany. Oględziny jego aparatu telefonicznego, a także
przeprowadzone badanie fonoskopijne umożliwiły przedstawienie mu zarzutu
zbrodni zabójstwa.
–
Oskarżony odpowiadał sporządzonemu profilowi psychologicznemu sprawcy
przestępstwa. Stwierdzone cechy psychologiczne i ustalone fakty pozwoliły na
przyjęcie, że najprawdopodobniej kierował się motywem ekonomicznym. Z zebranych
dowodów wynika, że pokrzywdzona miała zamiar sporządzić testament, w którym
oprócz syna miała także ująć swojego wnuka. Do spisania ostatniej woli kobiety
jednak nie doszło, a oskarżony po uzyskaniu takiej możliwości sprzedał dom
matki i zatrzymał pieniądze dla siebie – mówił w maju tego roku Krzysztof
Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która skierowała do Sądu
Okręgowego w Koninie akt oskarżenia przeciwko Krzysztofowi T.
Podczas
dzisiejszego procesu sąd odczytał zeznania podejrzanego złożone przed
prokuratorem. Mężczyzna zaprzeczał, jakoby dzwonił i przyznał się do zabójstwa.
Nie wie, kto użył jego telefonu. Dziś przed sądem podtrzymał swoje zeznania i
dokładnie opisał, co robił w dniu 28 lutego, a także dzień później, kiedy to
odnaleziono zwłoki jego matki. Twierdzi, że feralnego dnia wieczorem opuścił
dom swojej matki i pojechał do swojego mieszkania. Kobieta była cała i zdrowa,
siedziała w fotelu. 58-latek twierdził, że o śmierci matki dowiedział się dopiero
następnego dnia.
W
całej sprawie przewijał się wątek spadku. Składający dzisiaj zeznania
świadkowie (żona i matka kuzyna) twierdzili, że kobieta rzeczywiście zamierzała
notarialnie przepisać swój dom na syna i wnuka – po połowie. Twierdzą, że nie
mówiła o tym wcześniej synowi, choć nie wiedzą, czy poinformowała go o tym w
dniu poprzedzającym zbrodnię.
Mężczyzna
odpowiada z art. 148 par. 1 kk: „Kto zabija człowieka, podlega
karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karze
dożywotniego pozbawienia wolności”.
Termin
kolejnej rozprawy zaplanowano na 9 października.
na