Człowiek
oddany swej pasji. Tak w skrócie można opisać pana Jerzego Gruchalskiego ze
Ślesina. Od najmłodszych lat zajmuje się konstruowaniem łódek i szybowców.
Ostatnio jego dzieło – szybowiec Wrona – można było podziwiać nad Kazimierzem
Biskupim podczas oblotu. Teraz pan Jerzy ładuje akumulatory, bo do skończenia
ma jeszcze olimpijskiego Orlika.
O Jerzym
Gruchalskim już kilka razy pisaliśmy na łamach Przeglądu Konińskiego.
Obserwowaliśmy jego pracę nad szybowcem Wrona. Ten statek powietrzny został
zaprojektowany w dwudziestoleciu międzywojennym przez jednego z najwybitniejszym
konstruktorów – Antoniego Kocjana. To m.in. na podstawie jego szkiców pan Jerzy
konstruuje szybowce. Jako ciekawostkę można wspomnieć, że mieszkaniec Ślesina
był inicjatorem założenia muzeum poświęconemu Antoniemu Kocjanowi. – Lubiłem
zwiedzać. Pewnego razu odwiedziłem miejscowość Olkusz. To właśnie tam urodził
się Kocjan. W mieście nie było żadnego miejsca, które było jemu poświęcone.
Akurat była wtedy wystawa jakiegoś artysty ludowego, który tworzył dzieła z
wikliny. Miałem okazję porozmawiać z panią dyrektor domu kultury. Opowiedziałem
jej o Kocjanie. Zaznaczyłem, że warto promować taką osobę, bo był wybitnym
konstruktorem. Moje namowy przyniosły skutek. Przy zamku w Rabsztynie stanęła
drewniana Chata Kocjana. Byłem na otwarciu tego muzeum. Miałem swoją prelekcję.
W darze zawiozłem oryginalną dokumentację Kocjana – mówił Jerzy Gruchalski.
Przygoda z
modelarstwem u pana Jerzego zaczęła się już w dziecięcych latach. – Jak
wspominała moja rodzina to już w wieku pięciu, sześciu lat robiłem łódeczki z
kory. Potem zacząłem interesować się modelarstwem lotniczym. Mój ojciec był
zegarmistrzem i mu pomagałem. Dzięki temu zarabiałem pieniądze, które
przeznaczałem na książki modelarskie i historyczne oraz na narzędzia. Moja
pierwsza taka poważniejsza konstrukcja to był model latający na uwięzi. Potem
były modele akrobacyjne, zdalnie sterowane – wspominał.
W ostatnią
niedzielę lipca na lotnisku w Kazimierzu Biskupim odbył się oblot szybowca
Wrona. Jego konstrukcja rozpoczęła się z przypadku, bowiem pan Jerzy był w
trakcie tworzenia Orlika. – Wystąpiłem
jednym z odcinków programu ,,Było… nie minęło” emitowanego na TVP Historia.
Opowiedziałem w nim o moich pracach nad szybowcem Bąk. W programie wystąpił też
mój kolega Tomasz Murawski. Dowiedziałem się od niego, że zachowała się
dokumentacja Orlika Olimpijskiego z 1938 r. Tak to się zaczęło. Zacząłem go
konstruować. Dotarłem do takiego momentu, że budową musiała się zająć jakaś
firma, bo nie miałem potrzebnego sprzętu. Trochę to czasu mi zajęło. W tym
czasie ukazała się gotowa dokumentacja szybowca Wrona. Żeby nie tracić czasu,
zacząłem konstrukcję Wrony. Było przy niej około dwa tysiące godzin pracy –
przekazał nam pan Jerzy. Jest szansa, że wspomniany szybowiec znajdzie się w
Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Jerzy Gruchalski przygotowuje się teraz
do dalszego montażu Orlika. – Myślę, że za rok będzie już gotowy –
zapowiedział.
Praca nad
szybowcami sprawia panu Jerzemu dużo satysfakcji. Jest wielkim pasjonatem
lotnictwa. Przechowuje stosy książek, magazynów i filmów poświęconym tej
tematyce. Pod koniec sierpnia odbierze nagrodę ,,Błękitne Skrzydła” przyznawaną
za szczególne osiągnięcia w lotnictwie polskim lub za całokształt wybitnej
działalności dla lotnictwa w naszym kraju. Przyznawana jest przez Zarząd Krajowej
Rady Lotnictwa, czasopismo ,,Skrzydlata Polska” i Dowództwo Generalne Rodzaju
Sił Zbrojnych.
Panu Jerzemu
dziękujemy za rozmowę i gratulujemy przyznania nagrody ,,Błękitnego Skrzydła”.
Życzymy dużo energii na ostatnim etapie budowy szybowca Orlik.