Burmistrz Kleczewa poinformował w mediach społecznościowych, że dostał anonimowy list z pogróżkami. Okazuje się jednak, że został on napisany na fakturze za energię elektryczną. – Dzięki temu widać doskonale chociażby numer faktury, a po takim śladzie policjanci znajdą sprawcę bez najmniejszego trudu – informuje Mariusz Musiałowski.
Burmistrz zastanawia się, co teraz zrobić z tym listem. – Jeżeli bym uznał, że się boję, powinienem to zgłosić na policję, a wtedy sprawca zostanie wezwany i ukarany – pisze Mariusz Musiałowski. Wskazując, że pewnie niektórzy będą mieć wątpliwości, czy w ogóle uda się ustalić nadawcę. – I tutaj zaczyna się najlepsza część historii. Osoba, która napisała pogróżki była do tego stopnia roztargniona (albo oszczędna), że napisała je na odwrocie ostatniej strony faktury za energię elektryczną – wyjaśnia burmistrz Kleczewa. – Dzięki temu widać doskonale chociażby numer faktury, a po takim śladzie policjanci znajdą sprawcę bez najmniejszego trudu.
Burmistrz docenia gospodarność autora anonimu, bo – jak przyznaje – sam stara się, aby ta cecha mu towarzyszyła na każdym kroku. – Ale pisząc do mnie pogróżki następnym razem poświęć proszę jedną, CZYSTĄ kartkę A4. Nie chce nikomu narobić kłopotów, dlatego tym razem przyjmijmy, że się jednak nie wystraszyłem i nie boję – zakończył Mariusz Musiałowski.