Kolejne trawniki w Koninie zamieniają się w przystrzyżone zielone dywany. A to za sprawą kosiarek, które znów poszły w ruch. W piątek głośne maszyny obudziły mieszkańców Wyszyńskiego. Niestety, nie wszystkim ten widok się spodobał. - Przecież z powodu suszy miało być niekoszone - komentuje jeden z lokatorów.
Już wiele tygodni temu Zieloni zaapelowali o niekoszenie trawników. Tłumaczyli to tym, że „krótkie strzyżenie odsłania grunt, który szybciej wysycha i ulega erozji. - Niejednokrotnie widywaliśmy ubiegłego lata, jak kosiarka, wzbijając tumany pyłu, strzygła zwiędłą, wyschniętą trawę - pisała na swoim profilu Miłosława Stępień.
Odpowiedź na apel była zaskakująca. - Poprosiłem miejskie służby, aby wstrzymały się z koszeniem traw w Koninie, bo ciągle jest za sucho. Pod naciskiem mieszkańców wykonawcy dokonali koszenia w niektórych miejscach. Na razie się jeszcze z tym wstrzymajmy, abyśmy osiągnęli efekt, który sobie zakładaliśmy. Padało zaledwie kilka razy. Zieleń dopiero odżywa. Koszenie traw będzie się odbywać przez Zarząd Dróg Miejskich w pasie drogowym w miejscach, gdzie może to wpływać na bezpieczeństwo - mówił kilka tygodni temu Paweł Adamów, wiceprezydent Konina. Na apel pozytywnie odpowiedziały także spółdzielnie mieszkaniowe. Zieleń ruszyła w górę.
Niestety, coraz częściej słychać głos maszyn i czuć zapach świeżo skoszonej trawy. Ostatnio pracownicy z kosiarkami pojawili się przy Wyszyńskiego. - Grupa mieszkańców domaga się koszenia, a taka sama prosi, żeby tego nie robić - tłumaczy Piotr Wolicki, prezes Konińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - W dobie suszy staramy się kosić jak najrzadziej i tylko w sprzyjających okolicznościach. A takimi są ostatnie opady, które wystąpiły ostatnio. Naprawdę trudno nam utrzymać równowagę, bo mamy mnóstwo telefonów zarówno od zwolenników, jak i przeciwników koszenia. Trudno wszystkim dogodzić. Ja mogę jedynie zadeklarować, że będziemy się starać minimalizować koszenie.