W ostatniej
akcji meczu strzał Oskara Pietrzaka dał trzy punkty SKP Słupca. Górnik uległ na
własnym terenie lokalnemu rywalowi 0:1.
Faworytem w
tym spotkaniu była drużyna ze Słupcy, która znajduje się znacznie wyżej w
ligowej tabeli niż Górnik. Biało-niebiescy cały czas są czerwoną latarnią IV
ligi z dorobkiem zaledwie sześciu punktów. Jak na razie nie widać nadziei na
utrzymanie. Mała szansa była w derbowym spotkaniu z SKP, ale marzenia o choćby
punkcie prysły w ostatnich sekundach meczu.
Spotkanie
nie było widowiskowe. Górnik się bronił, a słupczanie nie potrafili przejść
defensywy. Gdy już to zrobili, strzały leciały daleko od bramki lub bramkarz
pewnie bronił. W pierwszej połowie z boiska zszedł Bartosz Głowacki. Uległ on
kontuzji. W drugiej połowie murawę musiał opuścić także Orlande Kpassa. Doznał
urazu głowy.
Gdy wydawało
się, że mecz zakończy się podziałem punktów do piłki dopadli piłkarze
Przemysława Pawlaka. W ostatniej akcji przechylili szalę zwycięstwa na swoją
korzyść. Pierwsze uderzenie koninianie wybili jeszcze z linii bramkowej.
Następnie piłka trafiła w poprzeczkę. Do pustej siatki futbolówkę wbił Oskar
Pietrzak, który dał trzy punkty drużynie przyjezdnej.
Mimo
zwycięstwa trener SKP nie był zadowolony z gry swoich podopiecznych. – Jestem
zły. Powinniśmy strzelić tę bramkę szybciej, kontrolować spotkanie. Nie łatwo
się gra z zespołem, który gra w niskiej obronie. To nas jednak nie
usprawiedliwia. Bardzo szczęśliwa bramka i zwycięstwo. Musimy sobie uświadomić, że każdy mecz jest ważny. Cały czas balansujemy między utrzymaniem, a spadkiem.
Musimy mieć w swojej grze więcej determinacji. Tych chłopców stać na dużo
więcej. Nie wygląda to tak jak w okresie przygotowawczym, jak na sparingach.
Trzeba podziękować chłopakom, że walczyli do ostatniej sekundy. Szkoda piłkarzy
z Konina, ale my też musimy wygrywać, aby się utrzymać – skomentował po
spotkaniu Przemysław Pawlak, trener SKP Słupca.
- Nie
zasłużyliśmy na ten punkt. Niestety, tak się w piłkę nie gra. Przez te dwa
miesiące tych chłopaków głaszczę, ale chyba czas przestać ich oszukiwać. Jeżeli
nie umiesz piłki przyjąć, podać, tylko wybijanka i czekamy na wyrok to
obojętnie, czy dostaniesz to w 70. minucie, czy w ostatniej. Nie tworzymy
żadnych sytuacji Na treningu jakoś to wygląda. Nie wiem, czy ci chłopacy mają
jakąś presję. Nie wiem dlaczego, przecież nikt ich nie wyzywa. Przeżyli nawet
0:9 ze Swarzędzem. Na takich spotkaniach pokazywać. Mamy nowy zarząd, mają
powstać nowe obiekty piłkarskie, a my wybijamy piłkę. Niektóre nasze zachowania
nie mieszczą się nawet w B-klasowej piłce – mówił Jarosław Kotas, szkoleniowiec
Górnika Konin.
Trener
powiedział, że chociaż matematycznie są jeszcze szanse na utrzymanie, to piłkarsko
jest bardzo ciężko. – Szkoda tych chłopaków, bo chcieli pokazać się z dobrej
strony, ale to jest za mało. To każdy widzi. W każdej drużynie, z którą gramy
są wychowankowie Górnika Konin. W pewnym momencie opuścili klub. Ta młodzież,
która została, jeszcze nie dorosła. To nie są jacyś mistrzowie Polski juniorów.
To są chłopacy stąd i pokazują wszystkim na boisku, że to jest chyba ich maks.
Nie wierzę w to, że ktoś nie chce. Nie chciałbym nigdy w życiu spadać, ale
jeżeli tak będzie to teraz mamy ten czas, żeby to wyprostować, namówić
chłopaków do grania, bo tą młodzieżą się nie da – dodał.