Hałdy ziemi, wykopy pod infrastrukturę i betonowe elementy na budowie, to – jak się okazuje – bardzo atrakcyjny plac zabaw dla najmłodszych. Tylko czy powinni bawić się w takim miejscu i do tego sami? Czy musi dojść do nieszczęśliwego wypadku, aby ktoś zadbał o to, by osoby niepowołane nie wchodziły na teren budowy?
Budowa wiaduktu nad torami na V osiedlu i dróg dojazdowych do niego budzi powszechne zainteresowanie okolicznych mieszkańców, bo wielu z nich każdego dnia przychodzi, by oglądać z bliska postęp prac. I nic w tym dziwnego, bo nie na co dzień mają pod oknami taką dużą inwestycję. Jednak teren ten jest atrakcyjny nie tylko dla dorosłych.
Liczne górki usypane z ziemi, a także głębokie wykopy oraz betonowe elementy stanowią swoisty tor przeszkód również dla dzieci. Nie pierwszy raz kilkoro chłopców w wieku ok.8-10 lat pojawiło się tam pewnego popołudnia, aby poskakać i doskonale się bawić, zupełnie nie zdając sobie sprawy z zagrożenia. A że dotąd nikt ich stamtąd nie przegonił, to niemal każdego dnia zjawiają się ponownie.
Za każdym razem chłopcy dokazują na budowie przez dobrych kilkadziesiąt minut, zupełnie przez nikogo nie niepokojeni. Dziwi to tym bardziej, że obszar prowadzonej inwestycji jest ogrodzony, a do tego monitorowany i przez cały czas pilnowany przez pracownika wynajętej do tego firmy. Czy wykonawca, który odpowiada za bezpieczeństwo na tym terenie, nie obawia się konsekwencji w razie wypadku? – To nie dobrze, że rodzice nie pilnują swoich dzieci, bo poza godzinami pracy trudno nam pilnować budowy. Jest jeden człowiek, który monitoruje teren, więc zwrócę uwagę na to, aby bardziej się temu przyjrzał – przyznał kierownik budowy Piotr Stasyk, dziękując za sygnał w tej sprawie.
Pozostaje zatem mieć nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie, a jeśli się zdarzą, to osoby odpowiedzialne za pilnowanie placu, zareagują, zanim dojdzie do nieszczęścia. A poza tym, rodzice także powinni uświadomić swoje dzieci, że zabawa w takim miejscu może mieć przykre konsekwencje.