Choć wokół nie brakuje miejsc postojowych – są i przy urzędzie, za remizą czy przy ośrodku zdrowia w Kleczewie, tamtejsi druhowie już kilka razy „przyłapali” kierowców blokujących im wyjazd z garażu. – Ludzie nie zdają sobie sprawy, że przez takie parkowanie nasz samochód może wyjechać za późno, a my przecież wyruszamy z myślą, że ratujemy mienie albo życie – mówi Tadeusz Michalski, prezes OSP Kleczew.
Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Druhowie mówią, że to już powoli plaga kierowców parkujących naprzeciw wyjazdu z remizy w Kleczewie. Mimo tego, co dość oczywiste, jak podkreślają ochotnicy, że dla nich w sytuacji alarmowej liczy się każda sekunda. Jak mówi Tadeusz Michalski, prezes OSP Kleczew, który sam też jest kierowcą, ma świadomość, że wszędzie brakuje miejsc parkingowych, ale… – W centrum Kleczewa jest duży parking przy remizie, jest pomiędzy urzędem a ośrodkiem zdrowia, kolejny pomiędzy zakładem opieki zdrowotnej a ulicą 600-lecia. Teoretycznie nie wymusza to na kierowcach takich zachowań. To więc wynika z głupoty. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że przez takie coś nasz samochód może wyjechać za późno, a my zawsze jedziemy z myślą, że ratujemy mienie albo życie, musimy wyjechać szybko – wyjaśnia. Do tej pory nie zdarzyło się, by zaparkowany samochód zupełnie zablokował wyjazd, większość jednak znacznie go utrudnia. Druhowie dysponują bowiem dużym samochodem ratowniczo-gaśniczym. Taki musi mocno manewrować, by ominąć osobówkę stojącą na chodniku naprzeciw wyjazdu. Na razie druhowie nie zdecydowali się wezwać policji, by ukarała delikwentów mandatem. Liczą na mądrość kierowców i publikują ostrzegawcze zdjęcia w internecie. – Chcemy dać im do myślenia. My nigdy nie wiemy do kogo jedziemy i co ratować, może to akurat rodzina kierowcy – mówi Tadeusz Michalski.
– To skrajna nieodpowiedzialność – ocenia burmistrz Mariusz Musiałowski i zapowiada zmianę organizacji ruchu w okolicy remizy, być może namalowanie tam widocznych kopert. – Zastanawiam się jednak co musiałby się wydarzyć, aby prośby i apele zaczęły trafiać? Aby zaczęły być traktowane poważnie? Czy naprawdę jesteśmy społeczeństwem, do którego trafią tylko groźby podniesienia kar i kosztów? – zastanawia się burmistrz.