Czy znak zakazu skrętu w lewo, ustawiony przy wyjeździe z garaży przy ulicy Paderewskiego, zabrania skręcenia w stronę ulicy Przemysłowej? Za taki manewr jeden z koninian dostał mandat. Czy słusznie?
Jak opowiada koninianin, który ma garaż przy ul. Paderewskiego, wyjazd stamtąd nie jest najprostszy. – Trzeba przepuścić samochody jadące z lewej i prawej strony, by droga była wolna. Ja skręcałem w lewo, więc długo czekałem. Widziałem, że w tym samym czasie radiowóz policyjny wyjechał spośród garaży i obok mnie skręcił w prawo. Zdążyli objechać rondo przy galerii i skierowali się w stronę Przemysłowej. Wtedy i mnie udało się wyjechać. A oni sygnał i za mną – opowiada mężczyzna. Zatrzymał auto przy starym „Konwarcie”. Policjanci od razu zapytali, jaki przepis złamał. – Mówiłem, że żaden, a oni, że skręciłem na zakazie w lewo. Nie miałem jednak czasu się z nimi wykłócać, grozili powtórnym egzaminem, bo nie znam przepisów, w końcu wypisali mandat – wspomina koninianin. Gdy wrócił do domu, ochłonął, przemyślał, ale nie mógł pogodzić się z nieprawnie według niego wystawioną karą. Jeszcze tego samego dnia pojechał na Paderewskiego. – Tam można jechać w lewo, znak zakazu informuje tylko, że nie w pierwszą drogę, bo byłoby to pod prąd. Nie ma tam jednak nakazu jazdy w prawo – zapewnia. Udał się więc do naczelnika konińskiej drogówki i tam usłyszał… przeprosiny. Dowiedział się też, że może odwołać się do sądu. Niecałe dwa tygodnie później przyszła do niego informacja z sądu – „funkcjonariusze źle zinterpretowali przepisy ruchu drogowego”. – Tłumaczę sobie to tym, że nie byli z drogówki, tylko z prewencji… – mówi.
Adrianna Kuna, rzecznik konińskiej policji, potwierdza, że mimo „zakazu skrętu w lewo” z drogi pomiędzy garażami przy Paderewskiego można jednak skręcić w stronę Przemysłowej. – Umieszczenie znaku B-21 w obrębie skrzyżowania oznacza, że dotyczy on tylko najbliższej jezdni, przed którą się znajduje – zapewnia.