Uzależnić można się niemal od wszystkiego. Zakupy, internet, ustawiczna dieta, telefon, solarium, kłamstwo… To jedne z wielu nałogów teraźniejszości. Dawniej było utożsamiane raczej z alkoholizmem albo narkomanią. Dzisiaj problem jest dużo szerszy i dotyka niemal każdej dziedziny życia. Teraz jednak skupimy się na tym co uwielbiają robić kobiety, a więc na zakupach. Nabywają one różne produkty począwszy od żywności, środków higieny, odzieży, lekarstw… Kupują też z różnych powodów i na różne sposoby. Jedne korzystają z okazji, inne skrupulatnie planują nadplanowe wydatki, a jeszcze inne idą na żywioł robiąc często debet na karcie bankowej. W swojej rozrzutności nie są jednak odosobnione, ponieważ pomalutku dołączają do nich również mężczyźni. Zakupoholicy – bo o nich właśnie mowa – w wielkich centrach handlowych spędzają każdą wolną chwilę, nabywając zazwyczaj wcale nie potrzebne im rzeczy i sprzęty. A jak jest z wami?
Oznaki zakupoholizmu
Niekontrolowane nabywanie rzeczy zazwyczaj całkiem niepotrzebnych, obsesyjne myśli o kupowaniu nowych towarów, gniew i rozdrażnienie wywołane brakiem możliwości zdobycia upatrzonego produktu, chowanie ich przed domownikami, wydawanie całych oszczędności, brak logicznego wytłumaczenia powodu danego zakupu i na końcu wyrzuty sumienia. Jeśli ktoś zauważył u siebie podobne objawy, to ma nie lada problem porównywalny często do choroby. Może nie tak negatywny w skutkach jak anoreksja czy narkomania, ale lepiej się na tym zawczasu zastanowić.
Co jest normalne?
Bywa że dla poprawy nastroju wchodzimy do sklepu i kupujemy parę kolczyków, albo dobrze skrojoną bluzeczką. To jeszcze nic groźnego. Uzależnienie występuje wtedy, gdy każdego dnia zaczynamy myśleć i analizować czego jeszcze nam brakuje. Ominięcie okazji zdobycia upatrzonego towaru wywołuje gniew i zdenerwowanie. Przykład: dwudziesta pierwsza para butów!
Zakupoholizm nie zależy od zasobności portfela
W zasadzie nałogowcem może zostać każdy. Kobieta, mężczyzna, nastolatek, albo nawet dziecko. Uzależnieniu mogą ulec też osoby biedne, których pensji nie starcza zwykle na wyżywienie rodziny. Popadają one wówczas w długi i daleko idące problemy.
– Mam kilka klientek, które regularnie, co miesiąc wydają czterysta do pięciuset złotych na sukienki, bluzeczki i tego typu rzeczy. Nie wiem, czy ich tak naprawdę potrzebują, czy to już zakupoholizm. Wspominają o chwilowej chandrze, ciężkim dniu w pracy. Pragną poprawić sobie nastrój. Opowiadają także, że w zasadzie rzadko chwalą się zdobyczami w domu. Wiem jedno: stać je na to. Ja jako handlowiec mogę być tylko zadowolona – opowiada jedna ze sprzedawczyń konińskiego butiku.
– Idę na zakupy, gdy mam na to ochotę. Od czasu do czasu nabywam coś konkretnego, co jest mi tak naprawdę potrzebne. Zwykle jednak działam pod wpływem chwili i wybieram wszystko co wpada mi w oko. Oczywiście bez przesady, bo od tego jestem daleka. Kiedy zaś dopada mnie smutek, zawsze mogę dobrze zjeść, albo po prostu pójść do fryzjera – mówi zagadnięta Aneta.
– Zaglądam do sklepów, kiedy potrzebuję. Ponieważ mam dwie córeczki dzisiaj raczej one należą do moich priorytetów. W zasadzie szczerze mówiąc – nie pamiętam, kiedy sobie coś kupiłam. Kiedyś, za czasów uczelnianych, pasjonowały mnie książki. Miałam każdą nowość. Dzisiaj ograniczam się do najpotrzebniejszych produktów, ale nie oszczędzam na swoich pociechach. Czy to już zakupoholizm? Nie wiem, lecz często na koniec miesiąca borykam się z brakami w portfelu – relacjonuje matka dziewczynek.
– Ja – no cóż – jak potrzebuję, lecę do pobliskiego kiosku po papieroski. Kupuję paczkę, a jak ogarnia mnie szaleństwo, nawet dwie (śmiech). Tak zupełnie poważnie: idę na zakupy, jeżeli muszę. Natomiast ściska mnie w dołku, kiedy przechodzę obok monopolowego i widzę na półkach moje ulubione whiskey. Jestem smakoszem i lubię dobre trunki – wtrąca pięćdziesięcioletni mężczyzna.
– Kiedyś miałam problem przekraczając próg marketów. Do wózka wrzucałam sporo rzeczy sądząc, że wszystko mi się przyda. Zdarza się to czasem nawet i teraz chociaż już rzadziej. Mam mało czasu i chyba dlatego wyzbyłam się tego delikatnego nałogu – opowiada pani Ania.
– Uwielbiam zakupy. Przypominam sobie teraz takie zdarzenie: szukałam paska do sukienki, a wyszłam ze sklepu z przepiękną torebką chociaż w zasadzie jej nie potrzebowałam. Bywa tak często, ale nie żałuje tych wyborów. Torba jest super – wtrąca młodziutka Patrycja.
Czy wystarczy silna wola?
Jest ona w leczeniu uzależnienia bardzo ważna. Gdy jej zabraknie można pomóc nałogowcowi poprzez ograniczenie jego wydatków, towarzyszenie podczas zakupów i kontrolowanie rzeczy przynoszonych do domu, jeśli ich oczywiście wcześniej skrzętnie nie pochowa po różnych zakamarkach w domu. Gdy nasze starania okażą się niewystarczające najlepiej wysłać takiego delikwenta do psychologa.