9 września 1939 na posesji państwa Chojnackich w Głuchowie zatrzymał się wracający z pracy mieszkaniec Franciszek Dębiński z Mikulic (gmina Dobra). Przed nadchodzącymi żołnierzami niemieckimi schował się w stodole. Został przez nich dostrzeżony. Mężczyznę schwytano, a stodołę podpalono. Następnie kazano mu uciekać, kiedy odbiegł oddano strzały z karabinów w jego plecy. Padł martwy. Rodzinie Józefa Chojnackiego kazali opuścić dom.
Z sąsiednich domów wyprowadzili Antoniego Chudzika, Józefa Borysia oraz jego syna Jana i zięcia Józefa Gidelskiego. Dołączyli do nich Ksawerego Mariańskiego, parobka w gospodarstwie Bartosików. Mężczyzn wraz z Józefem Chojnackim zapędzono za budynki należące do Borysia, gdzie dokonano na nich egzekucji przez rozstrzelanie. Przeżył tylko najmłodszy z nich, wówczas blisko 17-letni Jan Boryś. Kiedy padły strzały, chłopiec razem z pozostałymi osunął się na ziemię udając zabitego. Szczęśliwie nie został postrzelony. Przeżył wojnę, a po jej zakończeniu zamieszkał w powiecie kaliskim.
W 2019 roku, po 80 latach od okrutnej hitlerowskiej zbrodni, na miejscowym cmentarzu umieszczono pamiątkową tablicę, upamiętniającą pomordowanych. Tablicę informacyjną ustawiono na miejscu tamtych dramatycznych wydarzeń. Odtąd co rok przedstawiciele władz gminy, organizacji pozarządowych, rodziny pomordowanych i mieszkańcy Głuchowa oddają cześć ofiarom tamtego bestialskiego mordu.
Nie inaczej było w tym roku. W intencji pomordowanych odprawiona została msza święta w głuchowskim kościele. Stamtąd udano się na cmentarz gdzie złożono kwiaty pod pamiątkową tablicą, gdzie wartę pełnili harcerze. Zapalono także znicze na grobach pomordowanych. Na czele delegacji władz gminy stała Elżbieta Tomczak, zastępca wójta. Była także delegacja Kawęczyńskiego Towarzystwa Rozwoju z prezesem Jarosławem Królem i Szkoły Podstawowej w Tokarach Pierwszych z dyrektor Ewą Wojtczak. Udano się także na miejsce zbrodni gdzie zapalono znicz.