Jak wspomina, wszystkie te elementy sprawiają, że czasem trudno je połączyć, by wydać szybko werdykt. – Te spory trwają bardzo długo, często bijemy się o każdy głos i pomysł na to, kto powinien się znaleźć na danym miejscu. To rzeczywiście nie jest proste. Choć mamy kryteria takie jak technika tańca, styl, czy w inscenizacji narracja pomysłu, taniec wyrywa się tym wszystkim prostym określeniom i na końcu zostaje nasze doświadczenie i przerzucenie tego przez nasze serce i rozum – mówi Maciej „Gleba” Florek.
Dzisiaj już pełna petarda, nie ma zmiłuj
Podkreśla, że oglądanie tak wielu utalentowanych młodych ludzi to jest niesamowita frajda. – Wszyscy są przygotowani, widać, że zestresowani , ale każdy dzień przynosi trochę inne oblicze zespołów, które występują. Wczoraj były takie pierwsze koty za płoty, czasami zmęczenie podróżą, a dzisiaj już pełna petarda, nie ma zmiłuj, po prostu gryzą parkiet po to, żeby dać z siebie jak najwięcej – mówi juror, który Międzynarodowy Dziecięcy Festiwal Piosenki i Tańca zna bardzo dobrze. Jako młody chłopak występował na nim jako uczestnik. Miał około 10 lat, gdy przyjechał do Konina po raz pierwszy. – To są niezapomniane emocje! – mówi.
Bycie teraz jurorem jest dla niego nie tylko gigantyczną frajdą, ale i zaszczytem. W Koninie Maciej „Gleba” Florek ma też rodzinę. Stąd bowiem pochodzi jego żona. Czy w czasie festiwalu spędza czas u teściowej? – Tak, nawet nie biorę hotelu, więc zmniejszam koszty mojego pobytu. Czekam aż zostanie odbudowany amfiteatr w jakiś wspaniały sposób i będę mógł znowu z balkonu zobaczyć galę festiwalową z pięknym widokiem na Wartę i okoliczne przestrzenie – mówi. – Byłoby cudownie, gdyby tam można było skonstruować wspaniały obiekt, taki otwarty do pokazywania kultury i sztuki.