Na najbliższej sesji radni zdecydują, czy zostaną podniesione stawki podatku od nieruchomości. Wiceprezydent Paweł Adamów wyjaśniał, że to jest regulacja na poziomie średnio 11 procent, czyli mniej niż wynosi inflacja. Takie nowe stawki to z pewnością nie jest dobra informacja dla przedsiębiorców, którzy już teraz borykają się ze wzrostem innych wydatków. – Niektórzy przedsiębiorcy już ledwo zipią – mówił radny Jarosław Sidor.
Marek Cieślak, przewodniczący komisji finansów mówił podczas dzisiejszego posiedzenia komisji, że z taką inflacyjną kulą śnieżną mieliśmy już w czasach PRL-u. – Jakąkolwiek decyzję byśmy nie podjęli, będzie zła. Każda podwyżka jest zła – mówił radny Cieślak. – To życie nas zmusza do pewnych drastycznych posunięć, samorząd nie ma aż tak dużo narzędzi, aby rekompensować koszty utrzymania jak ma rząd.
Jak wyjaśniano podwyżki są spowodowane inflacją czy kryzysem za naszą wschodnią granicą. Radny Bartosz Małaczek wskazywał, że niepokoi go istotny wzrost podatku od nieruchomości związanych z działalnością gospodarczą. To o 3 złote więcej za metr kwadratowy. Obawiał się, czy firmy to uniosą. – Nie jest to stawka maksymalna, ale niewiele do niej brakuje – mówi Bartosz Małaczek. Chciał wiedzieć, czy te podwyżki były konsultowane z Konińską Izbą Gospodarczą czy przedsiębiorcami. Usłyszał, że nie.
Paweł Adamów, wiceprezydent Konina stwierdził, że zazwyczaj stawki podatku są podnoszone o wskaźnik inflacji. A te średnio wynoszą 11 procent. – Jak to się ma do wskaźnika inflacji? Oficjalnie wynosi 17,2 procent. Jak popatrzymy na główne kwestie kosztowe, to jest po kilkaset procent. W tych obszarach 17 procent jest fikcją, ona dotyczy ogółu – mówił Paweł Adamów. Stwierdził też, że to nie jest podwyżka tylko regulacja, która jest absolutnym minimum, które da jakiekolwiek nadzieje, żeby uchwalić budżet na przyszły rok.