– Stan wyjątkowy! – tak o sytuacji panującej dziś od rana na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, mówi ordynator Janusz Suski. – Musiałem zwerbować do pracy dodatkowo trzech lekarzy.
Wszystko przez poranną gołoledź, która sprawiła, że chodniki i ulice zamieniły się w ślizgawki. – Pierwszych pacjentów mieliśmy już od godziny 6.00 rano – mówi Janusz Suski. – Potem, przez kolejnych kilka godzin na korytarzu zrobił się tłok. Karty pacjentów dosłownie nie mieszczą się na pulpicie w Izbie Przyjęć.
Pacjenci byli przywożeni głównie ze złamaniami. – Dominują złamania rąk i nóg, są też urazy głowy – mówi ordynator. – Lekarze zakładają gips niemal na okrągło.
Sytuacja nadal jest bardzo trudna. – W tej chwili do gabinetów wchodzą pacjenci dopiero z godziny 11.00 – informuje Janusz Suski. – Ten piątek pobił najgorszy dzień ze stycznia, kiedy również mieliśmy mnóstwo pracy. To jest prawdziwy horror. Ja sam pracowałem od 6.00 do 15.00 bez nawet jednej przerwy. Nie wychodziłem z gabinetu ani na moment.
W sumie pacjentów z urazami spowodowanymi ślizgawicą, lekarze naliczyli około 70. Oprócz nich na SOR zgłaszają się także cierpiący na inne dolegliwości. – Można powiedzieć, że jest ich drugie tyle – dodaje ordynator.
Do tej pory na wielu chodnikach pozostał piasek, który miał zabezpieczać przed ewentualnym upadkiem.