Dziś Dzień Babci, jutro Święto Dziadka. O jakim prezencie marzą i co jest dla nich największym szczęściem? O to zapytaliśmy Elżbietę Sroczyńską, dyrektor PCPR w Koninie, prywatnie babcię 10-letniego Marcela i 3,5-letniego Kornela oraz Wiesława Wanjasa, radnego miejskiego, prywatnie dziadka 5-letniego Ignasia.
– Samo to, że zostałem dziadkiem jest dla mnie niesamowitym przeżyciem – przyznaje Wiesław Wanjas. – Czekałem na to wiele lat i szczęśliwie Pan Bóg sprawił, że się doczekałem. Mówi się, że dzieci kocha się mniej niż wnuki. Ja nie zgadzam się z tym powiedzeniem, ale na pewno wnuki kocha się inaczej. Dzięki nim ma się przekonanie, że jest dla kogo żyć. Dla mnie to coś fantastycznego patrzeć jak wnuk rośnie, jak coraz więcej potrafi.
Radny przyznał, że codziennie ma kontakt z Ignasiem, jeśli nie bezpośredni, to przez telefon lub on-line. – Nie możemy przepuścić dnia, żeby nie porozmawiać, czy się zobaczyć – mówi. – A największym prezentem dla mnie jest rodzina, zdrowa i trzymająca się blisko. Wszystko inne już dostałem w swoim życiu, teraz tylko odcinam kupony.
Z radością w głosie o swoich wnukach opowiada Elżbieta Sroczyńska. – Prawdą jest to, co mówi mądrość ludowa niesiona przez pokolenia, że od wychowywania są rodzice, a babcia i dziadek od rozpieszczania – komentuje. – Oczywiście, staram się gdzieś przemycać zasady, które ważne są w życiu, ale czuję ten komfort, że jak dzieje się coś niedobrego, to się rozgrzeszam i mówię do córki: „to wy musicie wszystko uporządkować". Ja kocham wnuki bezgranicznie. Nie wiem, być może to taki powrót do przyjemnych wspomnień z młodego życia, kiedy samemu się było rodzicem? To miłość bezkompromisowa!
Laurka dla babci Eli zawsze musi być, a do tego własnoręcznie wykonana praca. – W ubiegłym roku od starszego wnuka dostałam kubek ozdobiony farbami do szkła, cały w serca. W tym roku jeszcze nie wiem – mówi Elżbieta Sroczyńska i przyznaje, że choć bardzo się stara, często myli imiona swoich wnuków. – Oba są piękne i w kółko je przekręcam.