– Nie było żadnych podstaw, żeby nas tak szkalować – mówił podczas wczorajszego posiedzenia Komisji Finansów i Infrastruktury Rady Miasta właściciel kamienicy Stefanii Esse, stojącej przy ulicy Staszica w starej części miasta. Nawiązał on do wypowiedzi prezydenta Piotra Korytkowskiego i jego zastępcy Pawła Adamowa podczas sesji w grudniu ubiegłego roku, że na właścicieli będzie nakładana kara i konsekwentnie od nich egzekwowana. Okazuje się, że w połowie lutego tego roku zapadł wyrok, nieprawomocny, o umorzeniu tych kar.
Kamienica, o której mowa, jest w katastrofalnym stanie. Grozi jej zawalenie, a że znajduje się ona przy ruchliwej ulicy, którą jeździły samochody i autobusy, trzeba było ją zamknąć. – W związku z tym, że został zajęty pas drogowy, na właścicieli będzie nakładana kara i konsekwentnie będzie od nich egzekwowana. Jest tutaj wspólna wola, zarówno właścicieli jak i nasza, aby doprowadzić tę sprawę do końca, bo wszyscy na tym tracą. Obiekt jest w katastrofalnym stanie, w zasadzie w środku nie ma ścian – mówił w grudniu Paweł Adamów. Wtedy również wypowiadał się Piotr Korytkowski. – Prosiłem, żeby te wszystkie złotówki, które są związane ze stratą i są należne miastu były skrupulatnie odnotowywane. My takowy rachunek właścicielom wystawimy – powiedział 19 grudnia 2018 roku prezydent Konina.
O szkalowaniu, bezpodstawnym wylewaniu błota i strasznej krzywdzie mówił wczoraj radnym Komisji Finansów i Infrastruktury właściciel kamienicy. – Wojewódzki konserwator zabytków zakazuje wszelkich prac przy tym budynku – mówił. – Nie było podstaw do naliczania nam żadnej kary pieniężnej. Zostaliśmy strasznie skrzywdzeni na sesji 19 grudnia.
– Jest żenujące, że podczas rady miasta pan zastępca prezydenta, nie będę wymieniać nazwiska, żeby pana nie urazić, stwierdza, że na właścicieli nałożona jest kara i będzie konsekwentnie egzekwowana – wyjaśniał mężczyzna. Stwierdził również, że nikt właścicieli nie zaprasza na żadne rozmowy. – My ciągle prosimy o spotkania – dodał.
Jak wyjaśniał Paweł Adamów, z właścicielami się spotkał, tak samo jak prezydent Korytkowski. – Jesteśmy zainteresowani, aby ta sprawa była pchnięta do przodu – mówił wiceprezydent. Jak wyjaśniał, to nie miasto przyczyniło się do tego, że budynek stał się problemem dla mieszkańców. – Wiem, że to nie jest do końca pana wina. Znalazł się pan w pewnym klinczu prawnym mając nieruchomość, która stwarza zagrożenie i niebezpieczeństwo dla mieszkańców. My też jesteśmy pokrzywdzonymi – mówił Paweł Adamów do właściciela kamienicy. Wyjaśniał, że przychodzą do niego przedsiębiorcy z tej ulicy ze skargami, że nie mają klientów i są bliscy bankructwa, bo droga jest zamknięta. – Musieliśmy też przeorganizować ruch MZK, który generuje bardzo duże koszty – mówił wiceprezydent Konina. – To około 32 tysiące złotych miesięcznie. Tyle kosztuje przeorganizowanie kursów MZK z powodu pana kamienicy. Ona w każdej chwili może się zawalić. Nie tylko pan jest ofiarą tego przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę te wszystkie koszty społeczne, finanse, będziemy dbać o interes miasta i taka kwota, która została naliczona, będzie podtrzymana. W kwestii utrzymania tej kary będziemy trzymać sztywne stanowisko. Jeśli dojdzie do rozstrzygnięcia tego problemu, możemy rozmawiać o ewentualnych umorzeniach.
Jak wyjaśniał Paweł Adamów, miasto robi wszystko, by pomóc właścicielowi w tej sytuacji. Prezydent wystosował pismo do ministra kultury i dziedzictwa narodowego z prośbą w sprawie wykreślenia z rejestru zabytków tej prywatnej kamienicy (zrobił to też właściciel). Piotr Korytkowski prosił także o interwencję posłów z naszego regionu. Resort kultury decyzję w tej sprawie ma podjąć w połowie marca, o czym nas poinformował.
Podczas wczorajszej komisji ustalono, że odbędzie się kolejne spotkanie władz miasta z właścicielami kamienicy. A na pewno jest o czym rozmawiać. Okazuje się, że w połowie lutego wojewódzki sąd administracyjny, wydał wyrok z którego wynika, że miasto nie ma prawa nałożyć kary na właściciela. – Wyrok nie jest prawomocny – mówił Paweł Adamów. – Nie mamy jeszcze uzasadnienia, więc nie wiemy, na co sąd się powołał. Ale de facto idzie to w tym kierunku, że nie mamy prawa nałożyć właścicielom takiej kary.
Obecnie mowa jest o kwocie 400 tysięcy złotych.