W zimowe wieczory na wsiach kobiety gromadziły się i wykonywały prace, na które nie miały czasu latem. Jednym z takich zajęć było darcie pierza. Trwało ono nawet kilka tygodni. Panie schodziły się u gospodyni, która na zakończenie organizowała uroczysty poczęstunek. Czasami zapraszała nawet grajka. W ubiegłym tygodniu panie z gminy Ślesin zaprosiły na darcie pierza do Marianowa zaprzyjaźnione Koło Gospodyń Wiejskich w Bielawach (gmina Kazimierz Biskupi). A panie przywiozły w prezencie swoją specjalność – tort bezowy z napisem: Za przyjaźń.
Wokół długiego stołu usiadły panie z gminy Ślesin oraz z Bielaw. Na głowach miały chustki. Przed paniami stanęły miski, do których trafiały odarte części piór. Już niepotrzebne części rzucały na podłogę. Puch odkładały osobno. O darciu pierza opowiadały zebrane w Marianowie panie. – Panowie nie siedzieli z paniami. Zajmowali się domem, koszyki pletli, robili miotły. Jak już panie trochę pierza miały nadartego to panowie wróble łapali i wpuszczali do pomieszczenia. Pamiętam, że tak u babci mojej było. Pierze fruwało razem z wróblami. Drobny puszek się wrzucało do miseczki, grubsze części piórka się oddzierało, a szypułki rzucało na podłogę. Przy darciu pierza śpiewało się piosenki – wspominają. A co same zaśpiewały? „Głęboką studzienkę” i „Zagraj mi piękny Cyganie”. Były też ludowe przyśpiewki.
Panie na darciu pierza zbierały się w latach 50. i 60. – Były zaproszone do darcia pierza. Wtedy nie było telewizji, rzadko kto miał radio. I pierze było potrzebne. Dla nas, dla dzieci i wnuków. Dzisiaj jest zastępowane syntetycznymi materiałami. Kołder już nie mamy, ale na poduszkach z pierza jeszcze śpimy. Darcie pierza odbywało się zimą, bo kobiety na wsiach miały wtedy więcej czasu. Tak spędzały zimowe wieczory. Dzisiaj nie byłoby tego, gdzie robić. Kiedyś miały inaczej w domach. Opowiadały, śpiewały przy pierzu. A na końcu była imprezka. Gospodyni robiła poczęstunek. Był też bimber. Czasami gospodyni zamówiła też grajka. Ploteczki były. Trochę znajomych poobgadywały. Zimowe wieczory były długie – mówiły podczas darcia pierza.
– Pamiętam, jak chodziłam z moją mamusią do babci na darcie pierza. Było nas tam kilka dziewczynek to psociłyśmy troszeczkę. Ale jak tu już koleżanka powiedziała wcześniej, na zakończenie darcia pierza – a sąsiadów mieli takich w porządku – wpuszczali im do pomieszczenia wróble. Spod dachu wieczorem z pięć wróbli wyciągnęli. My się cieszyłyśmy jako dziewczynki, a pierza wszędzie było pełno, bo jak one latały w tym pokoiku, to cały puch unosił się do góry. Wszystko fruwało – opowiadała jedna z uczestniczek.
– Ja też pamiętam darcie pierza u mojej mamuni. Już córunia moja była na świecie i chodziła do przedszkola. Mieszkałam oddzielnie i do mamy chodziłam drzeć pierze. To moja córuchna śpiewała paniom na pierzoku. Mama zawsze ugościła te panie. Kolację robiła, to herbatkę, to kakao – wspominała druga.
Czy pierze wychodzi już z mody? – Teraz mówią, że jest niezdrowe, że ma dużo roztoczy. Ale my jeszcze śpimy na poduszkach z pierza. Jak na pokazy się chodziło, to panie się wypowiadały, że pierze jak jest kilka lat i się na nim śpi to nie jest zdrowe. Ja nie wyobrażam sobie, żeby nawet te gotowe pościele nie były prane i niewietrzone. Pierze przecież też się pierze. Ręcznie może być wyprane, tak wyduszone, potem suszone na podwórku, ale nie w pełnym słońcu. Podobno w automacie też można, ale trzeba je „wzruszać”, bo się zbije. Nie wyschnie w ciągu jednego dnia. Trzeba pierze przewracać w tej poszwie. Dobrze wysuszyć, żeby znów takie puszyste było. Pierzyn się teraz nie używa, bo są za ciężkie i za ciepło jest pod nimi – mówiły panie.
Jak się skończyło darcie pierza u jednej gospodyni, to szło się do następnej. – Były takie przypadki, że jak się darło pierze u jednej pani i jak nie zrobiła na koniec uczty, to już następnym razem się do niej nie szło. Czasami się panie kłóciły na pierzoku, obmawiały inne, czasami chłopak poznawał dziewczynę i tworzyły się rodziny. Poduchy i pierzyny były wyprawkami dla panien. To było takie wiano – mówiły członkinie. – Pod takimi kołdrami powstawali nowi obywatele – żartowali panowie. Jak podkreślali, pierze z gęsi było lepsze, najdroższe i miało najwięcej puchu. Niektórzy gospodarze hodowali gęsi na mięso, niektórzy dla piór.
Na koniec darcia pierza z podłogi zmiatane były niepotrzebne części. Jak mówiły panie, na pierzynę potrzeba było 3,5 kilograma dartego pierza. Na poduszkę około 1,5 kilograma.