Tak mi się porobiło, że do setki to właściwie nie czuję kilometrów – przyznaje Marzena Kowalczyk, która wybrała się w samotną podróż wzdłuż Warty, rzeki – jak można wyczytać na jej koszulce – „wartej kołowania”. Dziennie pokonuje nawet 150-kilometrowe odcinki, a jedzie także po to, żeby zachęcić do wsparcia budowy nowej siedziby WTZ w Śmiglu. Zapaloną cyklistkę „przyłapaliśmy” w Koninie.
Żar lejący się z nieba nie przeszkodził jednak pani Marzenie w pokonywaniu kosmicznych dystansów, najdłuższy z nich to 163 kilometry. – Od Częstochowy do miejscowości Załęcze uciekałam przed burzami – wyjaśnia. – Słońce, owszem daje o sobie znać. Jestem opalona na tzw. „strój rowerowy”, jakbym poszła na plażę, to każdy by wiedział z czego dopiero co zsiadłam – żartuje.
I choć samotna w drodze, samotność jej nie doskwiera. – Ludzie reagują spontanicznie, życzliwie pytają, są zainteresowani, a niektórzy nieco zdziwieni, że jadę sama – mówi cyklistka. – Ale ja mam swój rytm, nie wiem, czy bym się dopasowała do grupy, albo grupa do mnie. Dotychczas spotkałam się tylko z samymi miłymi sytuacjami. Na przykład kiedy dojechałam do Pyzdr był już wieczór i wszystkie lokale zamknięte. Udało mi się znaleźć jeden, w którym była jakaś rodzinna uroczystość. Weszłam do środka i poczęstowano mnie sałatką z grzankami.
I wtedy po raz kolejny okazało się, że ludzie są gościnni, a świat… mały. – jak zaczęłyśmy rozmawiać, to wyszło, że szefowa jest siostrą mojej sąsiadki – mówi pani Marzena.
Meta podróży pod hasłem „Warta – rzeka warta kołowania” to Kostrzyn nad Odrą, gdzie swój bieg kończy Warta. W sumie w nogach cyklistki zostało ponad 800 kilometrów. Ma nadzieję, że po drodze udało się jej nagłośnić akcję wsparcia budowy nowego budynku WTZ w Śmiglu.