– Panie prezydencie, rozpętała się burza wokół Zespołu Szkół im. Mikołaja Kopernika w Koninie w kontekście Konińskiego Budżetu Obywatelskiego. Zarzuca się placówce, że uczniowie mieli otrzymywać profity za oddanie głosu na konkretne projekty KBO i za to, że robili to też członkowie ich rodzin. Jak Pan prezydent, odpowiadający w mieście za oświatę, zapatruje się na tę sprawę?
– Najpierw muszę zaznaczyć, że każda moja wypowiedź na ten temat musi się zacząć od słowa „jeżeli”. Nie mam żadnych twardych dowodów, które wskazują na łamanie prawa. W regulaminie KBO jest napisane, że na projekty powinni głosować mieszkańcy. Zdaję sobie sprawę, że ten dokument jest niedoskonały. Urzędnicy, którzy są w komisjach wyborczych, mają pewną trudność w związku z weryfikacją tych danych i decyzją, która przed laty była wydana przez wojewodę w kwestii definicji mieszkańca Konina. To wszyscy wiemy, natomiast każdy świadomy człowiek wie, że w KBO może oddać 3 głosy na duże projekty i tyle samo na małe. Razem jest ich 6. I teraz wrócę do tego słowa „jeżeli”. Jeżeli dyrekcja i nauczyciele Zespołu Szkół im. Mikołaja Kopernika zachowali się w inny sposób, dla mnie jest to wstrząsające. Nie wyobrażam sobie, że można uczyć młodego człowieka, dziecko takich zachowań, nawet jeśli nie są łamaniem przepisów, to są dwuznaczne czy nieetyczne. Nie o to chodzi nam w wychowywaniu młodych ludzi. Jeżeli więc tak rzeczywiście było, a nie mam na to twardych dowodów, bo musiałbym na przykład sprawdzać monitoring, przeprowadzać postępowanie wyjaśniające. W tym przypadku nie mam do tego żadnych narzędzi. Ale jeżeli tak było, a mam informacje, że rzeczywiście nauczyciele stali pod punktami wyborczymi, że uczniowie mieli jakieś profity, etycznie jest to coś okropnego. Jeżeli rzeczywiście uczniowie mieli jakiekolwiek korzyści z oddania głosu, na przykład ocenę, to tym powinien zająć się kurator, bo nie stawia się uczniowi ocen na przykład za to, że jego tata chciał zasponsorować w klasie nowe stoliki czy krzesła. Ocenia się za wyniki i wiedzę. Jeżeli była to jakaś zorganizowana akcja działania wbrew temu, co mówi prawo, rzeczywiście powinien zająć się tym kurator, a nie organ prowadzący, bo my nie od tego jesteśmy. Boli mnie to bardzo, jeżeli rzeczywiście ktoś w taki sposób „motywował” uczniów.
– W kontekście KBO ciągle trwa dyskusja, kto powinien tak naprawdę mieć możliwość głosowania.
– Uważam, że Koniński Budżet Obywatelski powinien być koniński. To moje przekonanie jako zastępcy prezydenta Konina i obywatela tego miasta. W KBO powinni głosować mieszkańcy Konina. Koniec kropka. Po tej kropce nie ma już nic. Uważam, że trzeba dążyć do tego i w tym obszarze powinny być jak najszybsze konsultacje. Myślę, że są na to sposoby. Nie słyszę, żeby w innych miastach były w tym zakresie kłopoty. Nawet jeśli jakiś czas temu wojewoda bez wątpienia skomplikował tę sytuację, to nie znaczy, że jest to koniec świata. Uważam, że możemy na przykład zapisać w regulaminie KBO, że prawo do głosowania mają mieszkańcy posiadający Konińską Kartę Mieszkańca. Nie wiem, czy wojewoda nam to zakwestionuje, ale próbujmy wszystkich sposobów, by to rzeczywiście mieszkańcy Konina decydowali w głosowaniu.– Jak bumerang wraca też sprawa, czy w KBO powinny znajdować się projekty dotyczące placówek oświatowych takich jak szkoły czy przedszkola. Czy są to inwestycje ogólnodostępne?
– Jeśli rzeczywiście mamy gwarancję otwartości użytkowania jakiegoś obiektu, jak
na przykład boisko, to według mnie jest to w porządku. Natomiast jeżeli coś
robimy w środku szkoły, jak pokazują wcześniejsze przykłady, to nigdy nie
będzie ogólnodostępne.
– Panie prezydencie, czy rozmawiał Pan z dyrektorem Kopernika w sprawie ostatniego głosowania KBO?
– Tak. Pan dyrektor jest przekonany, że robi dobrze i tu się absolutnie różnimy, jeśli chodzi o metody działania i pozyskiwania głosów.
– Czy ta rozmowa z dyrektorem oznacza koniec wyjaśniania tej sprawy?
– Na pewno warto
dyrektora zapytać o to, czy do takiego procederu dochodziło i takie pytanie
jeszcze padnie. Czy stanie się to na sesji rady miasta? Tego nie wiem. Natomiast
uważam, że należy to wyjaśnić, bo mamy do czynienia z sytuacją, która jest naginaniem
czy wręcz łamaniem przepisów. Nie można wynagradzać ucznia oceną za to, że
angażuje się w jakąś akcję. Nie do tego są oceny. Na pewno więc poproszę pana
dyrektora, żeby spróbował się wypowiedzieć w tej kwestii.