Kilka dni temu pojawiła się informacja o złym traktowaniu zwierząt w Zielonce w gminie Wierzbinek. Przedstawiciele Fundacji Mondo Cane skontrolowała gminne przytulisko. – Inspektorzy zaraz po przyjeździe znaleźli w boksie umierającą, dramatycznie wychudzoną sunię – piszą na swoim Facebooku. Weterynarzowi nie udało się uratować psa. O wyjaśnienie poprosiliśmy Pawła Szczepankiewicza, wójta Wierzbinka. – On trafił tam kilka godzin przed przyjazdem tej organizacji – mówi.
Inspektorzy Mondo Cane przyjechali do przytuliska 28 grudnia. – Interwencja zaczęła się rano. Nie bez problemów – od lat nikomu nie przeszkadzał ten horror. Ani władzy, ani organom ścigania. Zwierzęta żyły tylko dlatego, że kilka prywatnych osób przynosiło jedzenie. To one nas zaalarmowały. (…) Inspektorzy zaraz po przyjeździe znaleźli w boksie umierającą, dramatycznie wychudzoną sunię. Miejscowy weterynarz próbował ratować jej życie, błyskawicznie załatwiliśmy całodobową klinikę w Poznaniu, nie zdążyliśmy, sunia, mimo udzielenia pierwszej pomocy, umarła w drodze. Daliśmy jej imię. Tyle możemy zrobić. Lilia na zawsze będzie symbolem tego gminnego horroru i wyrzutem sumienia dla wójta i radnych. O ile można liczyć na jakiekolwiek sumienie... – czytamy na Facebooku. – Odebraliśmy 15 żywych zwierząt. Są pod opieką fundacji i nigdy już nie wrócą do tej strasznej gminy. Lilia będzie dowodem w sprawie karnej. Żaden prokurator ani biegły nie będzie w stanie usprawiedliwić jej śmierci w męczarniach. Jej agonia trwała godzinami. W mrozie, odchodach. Odeszła w cieple i wśród ludzi, ale to żadne pocieszenie...
Fundacja pisze, że „złożyła obszerne doniesienie o przestępstwie znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, przestępstw urzędniczych”. – Potrzebujemy Waszej pomocy. Mamy kolejnych kilkanaście psów na utrzymaniu. Obiecujemy, że zrobimy wszystko, żeby winni tego horroru zostali ukarani, a to miejsce przestało istnieć – proszą o pomoc finansową.
O wyjaśnienia poprosiliśmy Pawła Szczepankiewicza, wójta Wierzbinka. – To nieprawda, że psy były wyrzucane na wysypisko śmieci. Przy zrekultywowanym wysypisku śmieci – zgodnie z prawem unijnym – było przytulisko dla zwierząt, które do czasu adopcji miały tam kojce, były karmione i pojone. Tam codziennie był pracownik od rana do wieczora. Zajmował się zwierzętami czekającymi na adopcję – mówił.
Potwierdził, że przedstawiciele fundacji pojawili się w tym tygodniu w Zielonce, w przytulisku. – Stwierdzili, że jeden pies był zagłodzony. On trafił tam kilka godzin przed przyjazdem tej organizacji. Nie wiem czy to była jakaś prowokacja, że ktoś podrzucił takiego zagłodzonego psa w to miejsce? Był na miejscu lekarz weterynarii, który stwierdził, że stan ogólny pozostałych psów jest dobry. W przypadku tego jednego stwierdził, że był niedożywiony. Skoro 14 było dożywionych, to dlaczego jeden się trafił niedożywiony? – mówi wójt.
W gminie już wcześniej mówiono o planowanej likwidacji przytuliska w Zielonce. – W tym roku część psów umieściliśmy w schronisku w Sompolnie. W nowym roku będziemy chcieli to przytulisko rozwiązać. W związku z tym, że działała tu kopalnia często zdarzało się, że ludzie zostawiali psy przeprowadzając się w inne miejsce. Do czasu adopcji musieliśmy więc je dokarmiać, bo każdy ma swoje sumienie, zadbać o nie, żeby mogły żyć – wyjaśnia Paweł Szczepankiewicz. I dodaje, że w swoim domu też ma zwierzęta – kota i psa. – Nigdy nie dopuściłbym do tego, żeby jakieś zwierzęta, którymi zajmuje się gmina nie miały co jeść – stwierdza.
MF
zdj. Facebook Fundacja Mondo Cane