W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Browar 18.06-04.08.2025

Krzymów

Z ogromnej miłości do dawnych czasów. Strój ludowy nosi na co dzień

2025-07-17 08:53:19
Z ogromnej miłości do dawnych czasów. Strój ludowy nosi na co dzień

Lidia Maksym to 20-letnia koninianka, tegoroczna maturzystka i może się poszczycić obszerną wiedzą na temat kultury ludowej. A co to konkretnie oznacza? Otóż od kilku lat niestrudzenie bada stroje ludowe, dokumentuje obrzędy, tradycje i przesądy dawnych społeczności. Co ważne i z pewnością jest też zauważalne: nosi na co dzień strój ludowy jako dowód ogromnej miłości do zamierzchłych czasów i dziedzictwa kulturowego, które krzewi i pragnie nim się dzielić z innymi. Jak sama siebie opisuje – kocha historię i to w najdrobniejszych jej szczegółach w związku z czym swoją przyszłość zamierza połączyć właśnie z tą pasją, co pozwoli jej rozwinąć zainteresowania kulturoznawcze. Mamy dzisiaj ogromną przyjemność z nią porozmawiać i zapytać o szczegóły tej pasji.

– Od kiedy zaczęła się Pani fascynacja strojami ludowymi?

– Kiedy miałam 14 lat. Początkowo intrygowała mnie historia i kultura Węgier i potem jakoś to się rozwinęło na całą Polskę. Punktem jednak wyjściowym do fascynacji krajowymi strojami ludowymi była sytuacja, którą dobrze pamiętam. Przeglądałam suknie ślubne i podczas tych oględzin trafiłam na egzemplarz z aplikacją ludową. Wówczas stwierdziłam, że w przyszłości na swojej sukni chciałabym podobny wzór. I właściwie tak to się zaczęło, z tym, że z roku na rok ludowość i historia pochłaniały mnie bez reszty i obecnie jestem pewna, że zamiast białej sukni ślubnej wybiorę strój ludowy na tę wyjątkową okazję.


Nasuwa się tutaj kolejne pytanie, a mianowicie z jakim kierunkiem edukacyjnym łączy czy planuje Pani swoją przyszłość?

– Na pewno będę chciała dalej rozwijać swoją pasję i połączyć ją z pracą zawodową. Na ten moment otrzymałam wyniki z matury i zobaczymy co dalej, ale oczywiście jeśli się zdecyduję na dalszą edukację, planuję studia o kierunku etnologia, dalej badając polską etnografię. Jednak teraz mam sporo na głowie – w kontekście ludowości, więc na pewno się nie nudzę. Biorę udział w wielu projektach, udzielam się społecznie, a wszystko ma na celu krzewienie wiedzy o ludowości i dawnych zwyczajach.

Wiem, że kultywuje Pani tradycję i widać to na pierwszy rzut oka, ponieważ nawet ubiera się pani na co dzień w stroje ludowe. To bardzo rzadko spotykane. Jak reagują na to inni?

– Dla uściślenia, chodzę w różnych strojach ludowych i staram się teraz latem trochę w luźniejszych, innymi słowy, użytkowych, w których dawna społeczność mogła pracować i wykonywać swoje obowiązki domowe. Co ważne i to muszę podkreślić: są to autentyczne/prawdziwe stroje ludowe, a niektóre z nich mają już ponad sto lat – unikam też kupowania tych nowych, chyba że starych nie idzie zdobyć, bo szybko zniknęły w danym regionie. Poza tym dla uściślenia stroje ludowe były również dostosowane do pór roku, do chodzenia na co dzień i od święta. Były szyte z jedwabiu, lnu czy cienkiej bawełny, a na zimę ubierano wełniane spódnice z dodatkowymi halkami. Ja osobiście na co dzień noszę jedną, dwie halki, natomiast na Kujawach było ich pod spódnicą na przykład pięć/sześć podczas zimy. Im ich było więcej tym wyższy był status społeczny danej kobiety. Poza tym stroje były wykonywane własnoręcznie i szyto je zważając na swoją wygodę, więc kiedy kobieta była w ciąży, nie stanowiły problemu, koszule często nie posiadały nadołka, a ,,kiecki” najczęściej były zakładane nad pępkiem. Natomiast jak reagują inni na mój wygląd? Najczęściej są to bardzo miłe słowa, prośby o wspólne zdjęcia, ale też są zdjęcia z ukrycia. Jednym zdaniem mój wygląd wzbudza emocje i to mnie cieszy, bo przy okazji, przy rozmowie mogę się dzielić swoją pasją i wiedzą.

Mówi Pani często, że ubrania ludowe, które pokazuje na sobie nie są tylko estetycznym wyborem, ale przede wszystkim świadectwem swojego głębokiego zaangażowania w ochronę tradycji ludowej. Czy ma Pani już swoich naśladowców?

– Oczywiście. Wśród zainteresowanych jest głównie młode pokolenie i muszę się pochwalić, że założyłam grupę rekonstrukcji historycznej pod nazwą „Ejberki”, a współtworzą je głównie kobiety i młode dziewczyny. W związku z czym jestem bardzo dumna, że zarażam, inspiruję – zwłaszcza to młode pokolenie – po sięganie i zgłębianie tradycji, historii i dawnych zwyczajów.

Ma Pani dopiero 20 lat, ale przygotowując się do tego wywiadu, zauważyłam, że na swoim facebooku, spotkaniach czy wykładach dzieli się ogromną wiedzą z historii, etnografii… Skąd ta pasja do ciągłego zgłębiania i studiowania tych zagadnień?

– Szczerze mówiąc nie mam pojęcia skąd to zamiłowanie się wzięło, ale bardzo lubię dociekać prawdy, w związku z tym i moje tutaj duże zaangażowanie w historię. Ja nazywam to hiperfiksacją, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa, ponieważ uwielbiam badać szczegóły, dociekać prawdy i sprawia mi to ogromną radość oraz satysfakcję tym bardziej, iż mało jest na rynku publikacji czy dokumentacji omawiających tematy, które mnie interesują.

Skrupulatnie gromadzi Pani materiały, tworząc bogate archiwum, które obejmuje różnorodne aspekty życia codziennego dawnych społeczności. Może zdradzi nam Pani kilka ciekawostek z tamtych czasów i zwyczajów?

– Tego jest mnóstwo, ale jakbym miała wybierać to z takich ciekawostek inspiruje mnie fakt dużej zapobiegliwości ówczesnych kobiet, których nie było często stać na wiele rzeczy przy kompletowaniu stroju. Na przykład kiedy bardzo chciały mieć chustę turecką (nazwa pochodzi od orientalnej ornamentyki), a były one drogie, bo ich cena to wtedy mniej więcej koszt kupna krowy, w związku z czym znalazłam w starych zapiskach przykład ubogiej komornicy, która sama wyhaftowała taką chustę. Dla uściślenia były one tkane i sprowadzane z Prus. Jeśli zaś chodzi o zwyczaje, to posłużę się przykładem pewnej zabawy i piosenki, którą pewnie wiele osób zna od przedszkola: ,,Mam chusteczkę haftowaną co ma cztery rogi…”, bo ówczesne kobiety często haftowały takie chustki dla swoich narzeczonych lub partnera ze swoimi inicjałami, z jakimś dodatkowym napisem lub datą, często jako słodko- gorzką pamiątkę na wojnę, by nie zapomniał o ukochanej. Mnóstwo też było zabaw, które dokumentował Oskar Kolberg (polski etnograf, folklorysta i kompozytor, który zasłynął z dokumentowania polskiej kultury ludowej), ale one się, niestety, nie zachowały. Zatem zwyczaje były bardzo różne, niektóre przetrwały do dzisiaj, ale już w formie żartów i przesądów na przykład: nie witać/żegnać się w progu drzwi, bo inaczej zapanuje niezgoda lub pech. Poza tym w Księstwie Łowickim patrzono, w którą stronę kot się liże po futrze. Kierunek zwiastował stronę, od której przyjdą goście do chaty. Dzieciom do chrztu zawiązywano czerwoną wstążeczkę itd.

– Obszarowo zamieszkujemy Wielkopolskę Wschodnią. Czy ubrania z tego regionu mocno różniły się od innych, a może społeczność każdej wsi je modyfikowała również nasza?

Zacznę może od tego, iż ten region należy postrzegać jako mocno wymieszany. Jesteśmy na granicy strojów kaliskich, kujawskich. Całkiem niedaleko mamy też obszary środkowej Wielkopolski, pałuckie i sieradzkie, więc u nas pojawia się tzw. miks kulturowy również w wyglądzie strojów ludowych. Zatem w Kleczewie, Ślesinie, Licheniu, Gosławicach, aż do Koła można było spotkać stroje kujawskie. Jeśli zaś chodzi o okolice Konina to bardzo trudno powiedzieć, jakie stroje wiodły prym – nadal nad tym pracuję, bo – powtórzę – było tutaj dużo ludności przyjezdnej. Jednak najbardziej skradł mi serce właśnie strój kujawski i pochwalę się, że będziemy go rekonstruować właśnie w naszej grupie rekonstrukcji historycznej ,,Ejberki” w sierpniu. Ciekawostka: korale były wykonane najczęściej z koralowca szlachetnego i były sprowadzane z Włoch (Neapol, Wenecja) lub Francji (Marsylia), a cena się kształtowała jak za jedną krowę lub kilka w zależności od liczby i wielkości korali, dlatego były przekazywane z pokolenia na pokolenie i traktowano je jako lokatę kapitału.


Śledź nas na