Z członkiniami koła rozmawialiśmy w sierpniu ubiegłego roku. Co u nich słychać od tego czasu? Jak na początek działalności działo się sporo. – Naszą przygodę zaczęłyśmy od udziału w koncercie charytatywnym Złote Serce dla Hani, który odbył się 17 sierpnia w Ośnie Głównym. Wtedy pierwszy raz przygotowałyśmy swoje stoisko z poczęstunkiem. Królowała czarnina z szarymi kluchami, gościom proponowałyśmy też zupę gulaszową i oczywiście nasze ciasta, które same pieczemy. Lubimy ludzi częstować naszymi daniami – mówi Urszula Tomaszewska, przewodnicząca stowarzyszenia. – Także w sierpniu zrobiłyśmy challenge dla Antosia, który udało się nam w tak krótkim czasie wykonać. Uzbieraną kwotę przekazałyśmy na konto fundacji. Później były dożynki w Lubstowie 7 września. Byłyśmy też na konkursie w Grodźcu na największą pyrę oraz potrawę z pyry. To wtedy przywiozłyśmy dyplom i 15 kilogramów mąki. 19 października brałyśmy też brały udział w Święcie Pieczonego Jabłka. To była duża impreza, którą organizował burmistrz i proboszcz Sompolna. W tym czasie zyskałyśmy jeszcze kilku członków.
W kole jest 40 osób
Niedawno dołączyła także Ewelina Chmielewska. – Jestem tu dopiero od grudnia. No i bardzo mi się podoba. Zapisałam się do koła ja i wciągnęłam mojego męża. Naszą pierwszą taką imprezą był udział 14 grudnia w kiermaszu bożonarodzeniowym. Sprzedawałyśmy tam nasze ciasta, pierniczki, potrawy bożonarodzeniowe, a także różne ozdoby. Współpraca się nam układa – mówiła nowa członkini Ewelina Chmielewska. Oczywiście w stowarzyszeniu nie brakuje panów. – Prężnie działamy. Myślę, że każdemu się tutaj coś podoba. Każdy swoje miejsce na pewno u nas znajdzie. W kole mamy bardzo utalentowane dziewczyny. Moja teściowa zrobiła na szydełku różne ozdoby, żebyśmy mogły je sprzedać na kiermaszu. Ja robię takie skrzaty, które można postawić w domu. One też z nami wszędzie wędrują – dodaje Urszula Tomaszewska.
Także w Belnach w tym
roku stanęła świąteczna ozdoba. – Panowie wystrugali z drewna renifery i sanie
Mikołaja. Sołtyska zorganizowała paczki dla dzieci. Był Mikołaj, który z
elfikami jeździł po całej wsi i rozdawał małym mieszkańcom prezenty – mówi nowa
członkini. Mikołaj przyjechał do najmłodszych 22 grudnia. – Jako sołtys
organizowałam te paczki i chciałam w szczególności podziękować panu Andrzejowi
Wróblowi, przedsiębiorcy z Konina za okazane serce. Podarował nam pieniądze i
dzięki temu paczki dla dzieci były większe. Sprawił, że dzieci bardziej się
cieszyły. Tak naprawdę jako jedyny nie przeszedł obojętnie. On jest z Konina, a
my jesteśmy z małej wsi. Mało dzisiaj
już jest takich ludzi na świecie – mówiła przewodnicząca. Trzeba też dodać, że
pani sołtys na paczki dla najmłodszych mieszkańców przeznaczyła swoją
sołtysówkę.
Na czym chcą się skupić
bardziej, na akcjach, które robiły do tej pory, czy mają jakieś inne zamiary? –
Chciałybyśmy organizować jakieś wycieczki. Nie możemy robić niczego, co
związane jest z remizą, bo jej nie mamy ani żadnej świetlicy. Dlatego nie
możemy nic zorganizować, chyba że na świeżym powietrzu. Myślimy o zakupie namiotu,
a może znajdzie się jakiś sponsor? – żartują panie. Koło nie ma siedziby w
remizie. – Spotykamy w mojej prywatnej posesji. Zebranie czy spotkanie tutaj
organizujemy, ale żeby zorganizować coś większego – na przykład dla dzieci, bo mają
teraz ferie – to po prostu u nas nie mamy takiego miejsca. Mikołaja też robiłyśmy
na powietrzu, bo nie miałyśmy takiej możliwości, żeby wejść – tak jak inne koła
sobie do remizy i zorganizować coś dłuższego na przykład kolędowanie. Ale
będziemy próbowały szukać rozwiązań – zapewniają.
Co chciałyby osiągnąć jako koło? – My to jesteśmy takie skromne dziewczyny. Zobaczymy co życie przyniesie. Ważna jest integracja mieszkańców. Może Dzień Dziecka zorganizujemy. Na pewno będziemy z dziewczynami coś robiły. Jak do tej pory. Na Messengerze mamy grupę, na której się zdzwaniamy. Zawsze jak jest jakiś pomysł czy konkurs to nie przychodzimy obojętnie. Nie jesteśmy też takie, że musimy mieć wszystko od razu. Nie, pomału, na spokojnie. Wszystko zawsze mamy przemyślane i przedyskutowane. Jeżeli uznamy z dziewczynami, że nie damy rady, wycofujemy się, bo nic na siłę. Nie sztuka jest gdzieś iść i coś zrobić, bo jak nie wyjdzie to wtedy jest taki niesmak. Ja jako przewodnicząca nie podejmuję sama decyzji. U nas jest tak, że dzwonię do dziewczyn i wtedy razem decydujemy. Uzupełniamy się dobrze – zapewnia Urszula Tomaszewska. – Planów to my chciałybyśmy mieć dużo, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeżeli będzie coś fajnego, to na pewno nie przegapimy. Na pewno z tego skorzystamy. No ale nie, nie wiemy co tak naprawdę czas przyniesie.