Mieszkańców Dobrej zbulwersowało tegoroczne przycięcie ulicznych drzew. W wielu miejscach pozostawiono gołe kikuty lip i klonów. Wykonujący przycinkę twierdzą, że nie spod ich ręki wyszły najgorsze przypadki. Burmistrz zapowiedział przeprowadzenie dochodzenia.
Najstarsze uliczne drzewa w Dobrej pochodzą z nasadzeń jeszcze przed drugą wojną światową. Kolejne w tym te na rynku, sadzone były w latach pięćdziesiątych XX wieku. Są to w większości miododajne lipy i klony. Są to długowieczne drzewa. Lipy żyją nawet 500 lat. Przodkowie dzisiejszych dobrzan dbali o wzbogacanie przestrzeni miejskiej zielenią przyjemną dla oka, a także mających ogromne znaczenie przyrodnicze.
Każdego roku zimą są przycinane. Od zawsze obcinano odrosty, by zagęścić korony. W tym roku dokonano radykalnych cięć. W wielu miejscach przy drogach stoją kikuty obciętych pni. Burmistrz Tadeusz Gebler twierdzi, że rozmawiał z pracownikami zakładu komunalnego, którzy twierdzą, że nie przyczynili się do tego. Trudno jednak wyobrazić sobie, że nagle zmówili się np. mieszkańcy ulicy Dekerta i drastycznie przycięli szereg drzew. Chyba, że to zorganizowana grupa przestępcza, ale czy ekozbrodniarze odważyliby się dokonać tego tuż przed komisariatem policji?