W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Shootersss

Aktualności

W III LO o wojnie na fotografiach. Kartka od powstańca

2018-09-13 11:32:46

W III LO o wojnie na fotografiach. Kartka od powstańca

Był jednym z 43 fotografów powstańczej Warszawy. Zbigniew Grochowski ma dziś 92 lata, od 66 mieszka w Legnicy, dokąd trafił po studiach z nakazu pracy. Jest emerytowanym nauczycielem matematyki, byłym harcerzem Szarych Szeregów i powstańcem. Zbrodnie hitlerowskie popełniane na mieszkańcach stolicy dokumentował na rozkaz Kedywu. Kilkanaście unikatowych fotografii, które wykonał znajduje się w zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego. Prezentowane są również podczas krajowych wystaw i spotkań z młodzieżą, takich jak te, które odbyły się w III Liceum Ogólnokształcącym. Kto wysłał kartkę z zaproszeniem do powstańca?

Zbigniew Grochowski urodził się w 1926 roku w Lublinie, później razem z rodzicami przeniósł się do Brześcia nad Bugiem. Jego ojciec był dziennikarzem, wydawał na Polesiu miesięcznik „Oczerety”. Od małego szkolił syna w fotografii. Kiedy wybuchła wojna, Grochowski miał 13 lat, pięć lat potem wybuchło Powstanie Warszawskie. Dowództwo Kedywu Armii Krajowej skierowało go do udokumentowania zbrodni wojennych popełnianych przez żołnierzy Hitlera. Jego ojciec pracował w wydziale informacji, w konspiracji, dlatego też Zbigniew Grochowski funkcjonował przez cały okres okupacji pod zmienionym nazwiskiem.

Do dyspozycji dostał jedną rolkę z filmem. Znalazło się na nich kilkanaście unikatowych kadrów, stanowiących dokument walk powstańczych. Najbardziej ceni zdjęcie tablicy, którą warszawiacy postawili po zestrzeleniu amerykańskiego Liberatora nad Warszawą, z napisem: „Tu leżą polegli lotnicy amerykańscy, niosący pomoc Warszawie. Zginęli 18 sierpnia, o godz. 00.15.” – Liberatory przebywały długą drogę do Polski, nad Warszawę nadlatywały zwykle późno w nocy. Zrzuty odbywały się mniej więcej 5-7 km nad ziemią, to była wysokość, na której trudno było zestrzelić je niemieckiej artylerii. Powodowało to jednak, że wiatr znosił zasobniki z żywnością, amunicją, bronią i lekami na stronę nieprzyjaciela. Byli to nie tylko Niemcy, po drugiej stronie Wisły, na Pradze, stacjonowała już Armia Radziecka. Amerykanie zrzucili 1.950 zasobników, z czego do powstańców trafiło ich prawie 120. Zrezygnowali z tych akcji, były one nieskuteczne i kosztowne. Stracili w nich około 50 samolotów. To zdjęcie jest jednak dowodem, że udzielano nam pomocy, że Warszawa nie została tak do końca bez niej. Nie chwaliłem się nim po wojnie, bo w PRL-u mógłbym za to stracić pracę, zostać oskarżonym o sabotaż lub szpiegostwo. Oczywiście w momencie zajęcia Warszawy przez wojsko radzieckie, 16 stycznia, ta tablica została natychmiast usunięta – wyjaśnia fotograf powstania.

Mówił też, że Niemcy używali w walkach ulicznych rakiet minowych, na jego zdjęciu widać wyrzutnię, i miniczołg typu Goliat zasilany prądem. Szła grupa uzbrojonych żołnierzy wehrmachtu, którzy dochodząc do barykady zdalnie detonowali ten pojazd. – Trudno było taki czołg zniszczyć. Trzeba było zdobyć się na akt bohaterstwa, podejść blisko i przeciąć ten kabel. Kto to robił? Nie żołnierze AK, nie my harcerze, a dzieci, często 8-9-letnie. W czasie powstania zniszczono także kilkanaście niemieckich czołgów. Podbiegały do nich z butelkami z benzyną dziewczyny, takie jak wy. Żadna z nich nie uszła z życiem – zwrócił się do uczennic III LO Zbigniew Grochowski.

– Widzicie? Piątka powstańców, dwóch ma karabin. Tak wyglądało nasze uzbrojenie. Dwie sanitariuszki, parę dni później zginęły. Między Starym Miastem a Dworcem Gdańskim był magazyn na Stawkach, gdzie Niemcy gromadzili żywność, broń i umundurowanie. Po jego zdobyciu większość powstańców nosiła niemieckie „panterki”, odróżniała ich tylko biało-czerwona opaska – mówił dalej. Pokazał też młodzieży ruiny kościoła św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży i figurę Chrystusa niosącego krzyż, rzeźbioną w brązie, która upadła z wysokości 5-6 m w trakcie walk. – Był to jedyny pomnik w Warszawie, którego Niemcy nie zrabowali i nie przetopili spiżu na pociski armatnie. Po wyzwoleniu warszawiacy umieścili go na miejscu, mimo upadku, nie uległ zniszczeniu. Figura stanęła przy wejściu do ruin kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Nie miał dachu, ale msza święta była w nim celebrowana, gdzieś w kąciku stał prowizoryczny ołtarz – dodaje.

W trakcie pokazu uzmysłowił młodzieży skalę zniszczeń, zestawiając niektóre fotografie sprzed powstania i po nim. Jak mówił, zdjęcia te odegrały rolę w odbudowie warszawskiej Starówki. Kilka miesięcy przed wybuchem powstania sfotografował na jej ulicach swoją rodzinę. Przekazał je w 1946 miesięcznikowi „Stolica”. – Na ich podstawie zrekonstruowano wygląd okien, sztukaterie, etc. Przywrócono dawny wygląd zachodniej strony Rynku Starego Miasta, tzw. strony Barssa – wyjaśnia Zbigniew Grochowski, który liczy również straty w ludziach. – Niemcy mieli 150 bunkrów w Warszawie, wyposażonych w strzelnice i karabiny maszynowe. Podbiec blisko i wrzucić w tę szczelinę granat, to było samobójstwo. W powstaniu zginęło 15 tysięcy żołnierzy AK, w czasie okupacji było 12 tysięcy harcerzy. Zginęła nas połowa. Spróbujcie wyjąć kostkę brukową gołymi rękami – zwrócił się jeszcze do męskiej części audytorium. – Żeby zbudować jedną barykadę, potrzeba było ich kilkaset. Na zakończenie pokazał Pałac Saski, z którego nic nie zostało, gdzie umiejscowiony jest teraz Grób Nieznanego Żołnierza.

Zbigniew Grochowski przybył do Konina w niezwykłych okolicznościach. Nauczycielka języka angielskiego w III LO, Jaśmina Stańczyk wzięła udział w akcji „BohaterON – włącz historię”. Zgodnie z jej zasadami, każdy chętny mógł wybrać ze strony konkretnego powstańca i napisać do niego kartkę. – Wybrałam trzy osoby, panią i dwóch panów. Jeden z nich wysłał mi pocztówkę z życzeniami na święta, ale bez adresu. Pan Zbigniew Grochowski napisał do mnie list, przysłał wycinek z gazety i zaproponował, że może naszą szkołę odwiedzić. Miało to być w ubiegłym roku, było jednak trochę przeszkód. Kilka dni temu pojechałam po niego do Włocławka, gdzie otwierał swoją wystawę i przywiozłam go do nas – wyjaśnia Jaśmina Stańczyk, która pochodzi z rodziny o harcerskich tradycjach.

To była nietypowa lekcja. Powstańcze szlaki wyznaczały kolejne fotografie i historia, opowiedziana i pokazana przez jej świadka. Młodzież z III LO obejrzała jeszcze film przywieziony przez Zdzisława Grochowskiego, w którym zagrał główną rolę. Jest to fabuła zrealizowana 5 lat temu przez zastęp Poczta Harcerska Azymut 95 ZHP w Legnicy – „Gotowy z nami staniesz”, wyreżyserowana przez hm. Jerzego Janickiego, przyjaciela fotografa Powstania Warszawskiego. Jak nas poinformował, bardzo możliwe, że jego prace upamiętniające tamten czas zaprezentuje również konińskie Centrum Kultury i Sztuki.

Izabela Bobrowska

W III LO o wojnie na fotografiach. Kartka od powstańca
W III LO o wojnie na fotografiach. Kartka od powstańca
W III LO o wojnie na fotografiach. Kartka od powstańca
W III LO o wojnie na fotografiach. Kartka od powstańca



Komentarze

Autor:
Treść komentarza:

Wybierz obrazek na którym narysowany jest dom: