Prawdziwą twierdzą okazał się sklep z dopalaczami na konińskim Zatorzu, do którego siłą wtargnęli konińscy kryminalni wraz z antyterrorystami. Użycie siły w tym przypadku okazało się konieczne, ponieważ właściciel punktu nie zamierzał wpuścić funkcjonariuszy. Czując, że raczej się ich nie pozbędzie – w niewielkim piecu próbował spalić podejrzane torebki.
O tym, że handel dopalaczami na Zatorzu kwitnie, wiedzieli wszyscy! Także policjanci i sanepid. Inspektorzy wielokrotnie próbowali nakładać kary na sprzedawców i zamykać punkt. Bezskutecznie. – Dopalacze, to temat rzeka i niekończący się problem, jak z nimi walczyć – potwierdza Marcin Jankowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Koninie. – Kolejne kontrole i nawet nakładane kary odnoszą niewielki i krótkotrwały skutek. Konińscy policjanci w ciągu ostatnich dni nasilili kontrole i legitymowali w okolicach sklepu przy ulicy Chopina. Jednym z założeń było też skontrolowanie samego sklepu. Wiedzieli jednak, że to nie będzie prosta sprawa.
We wtorek funkcjonariusze podjęli zdecydowaną akcję. Żeby dostać się do środka sklepu musieli sforsować dwoje drzwi. – Do ostatnich pomieszczeń w zasadzie nikt nie miał wstępu. Sprzedawca przy pomocy systemu monitoringu weryfikował potencjalnych kupujących i tylko tacy mogli przejść przez pierwsze drzwi, a przez okienko w drugich kupowali dopalacze – informuje rzecznik.
Sprzedawca, który nie chciał dobrowolnie otworzyć drzwi, postanowił pozbyć się problemu w inny sposób. – Podejrzane torebki natychmiast trafiły do niewielkiego pieca, który znajdował się w środku. Policjanci po sforsowaniu drzwi natychmiast ugasili ogień. Odzyskane z płomieni środki trafią do badań. Oprócz dopalaczy policjanci zabezpieczyli ponad 4 tysiące złotych – mówi Marcin Jankowski.