Początkowo były to biegi uliczne, zwłaszcza te najbardziej
znane w Koninie. – Do tej pory praktycznie przynajmniej raz w roku biorę udział
w Biegu o Lampkę Górniczą. Jestem widowiskowy, bo zawsze biegnę w czapce górniczej
i ludzie zawsze mnie rozpoznają – opowiada.
Od siedmiu lat jego pasją są biegi przeszkodowe, znane jako
biegi OCR. – To bieg połączony z różnymi przeszkodami takimi jak zasieki, ścianki,
równoważnie, dźwiganie ciężarów, a teraz dochodzą również przeszkody typowo
techniczne na tzw. klatkach – tłumaczy.
Od marzeń do międzynarodowej areny
Robert Serafiński przez lata startował w Polsce, ale zawsze
marzył, by zmierzyć się z najlepszymi. – Odkąd skończyłem 50 lat, jestem w
kategorii wiekowej 50+, wielokrotnym mistrzem Polski. Wiedziałem, że generalnie
jestem gdzieś tam w czołówce europejskiej, ale ze względu na finanse nigdy nie
dochodziło do skutku, żeby wystartować w mistrzostwach Europy czy świata. W tym
roku powiedziałem: dosyć. Zawsze marzyłem, żeby móc reprezentować Polskę na
arenie międzynarodowej z orzełkiem na piersi – podkreśla.
Marzenie udało się spełnić. W czerwcu w Lizbonie zajął
czwarte miejsce na krótkim dystansie i siódme na długim. – Otarłem się tam
troszkę o podium – wspomina. We wrześniu wrócił ze Szwecji z piątym i siódmym
miejscem w mistrzostwach świata. – Mogę powiedzieć, że potwierdziłem
przynależność do czołówki europejskiej i światowej w mojej kategorii wiekowej –
zaznacza.
Jak wygląda bieg przeszkodowy?
Zawody odbywają się na dwóch dystansach: 3-5 km z około 20
przeszkodami i 10-15 km z około 30 przeszkodami. – Przeważnie nie biegamy po
asfalcie, tylko po terenie, najczęściej w lasach, w górach. Trasy zawsze są urozmaicone,
nigdy nie ma takiego samego biegu – opowiada.
Na trasie pojawiają się ścianki, równoważnie, liny, a także
ciężary do przenoszenia. – Czasami jest to łańcuch od kotwicy ważący około 20
kilogramów, worek z piaskiem o wadze 25 kilogramów czy kula kamienna ważąca 40-45
kilogramów. Jest też wspięcie na pięciometrową linę czy przeszkody techniczne
podobne jak w Ninja Warrior – opisuje.
Każdy start to ogromny wysiłek. – Bieg na trzy kilometry zajmuje około 45 minut. Dziesięć, dwanaście kilometrów to około dwóch godzin. Biegnie się szybko, podbiega do przeszkody, zwalnia, robi się coś siłowo, a to jest wyczerpujące i znów trzeba wrócić do biegania. Niektórzy mają później ciężko się przestawić – wyjaśnia.
Droga do OCR
Sport był obecny w jego życiu od najmłodszych lat. – Od
wczesnej młodości miałem zajawkę, ale nigdy nie uprawiałem sportu profesjonalnie.
W podstawówce trochę biegałem, w szkole średniej ćwiczyłem sztuki walki.
Później poszedłem do wojska – wspomina.
Po latach sport wrócił dzięki reaktywacji Biegu o Lampkę Górniczą.
– Zawsze chciałem wziąć udział, ale nigdy się nie złożyło. W wieku 42 czy 43
lat postanowiłem pobiec i namówiłem starszego syna. Przebiegłem, spodobało mi
się, synowi jeszcze bardziej – mówi.
Początkowo biegał razem z synem, później dał się namówić na
OCR. – Kolega z pracy powiedział mi, że mam mocny chwyt i powinienem spróbować
biegów z przeszkodami. Spróbowałem i spodobało mi się to. To dość wszechstronna
dyscyplina, trzeba biegać, nosić ciężary, podciągać się, mieć wytrzymałość.
Zacząłem odnosić sukcesy i z powrotem wciągnąłem syna. Trzy lata temu został
mistrzem Polski – opowiada.
Wyzwania i przeszkody
OCR to sport trudny i wymagający. – Trzeba dobrze biegać,
być silnym i wszechstronnym. Ja z racji tego, że jestem mniejszy, to jest mi
łatwiej na przeszkodach technicznych, gorzej na siłowych, gdzie są ciężary o
wadze 40-50 kilogramów – tłumaczy.
Do tego dochodzą zasady. – Od czterech lat jest system FISO.
Na przeszkodach technicznych mamy jednokrotne podejście. Wystarczy się zachwiać,
spaść, dotknąć ziemi i odcinają opaskę. Każdy ma dwie opaski, więc można nie
pokonać maksymalnie dwóch przeszkód. Potem jest runda karna, na przykład 400
metrów z baniakami z wodą. Na krótkim dystansie to już pozamiatane – wyjaśnia.
Udział w zawodach jest kosztowny
Choć Robert Serafiński odnosi sukcesy, w regionie nie ma
odpowiednich warunków do treningu. – Konin jest trochę pustkowiem. Najbliższy
klub i tor jest w Gnieźnie. W Kole powstała klatka, jest też Kalisz, Sieradz
czy Łódź. U nas nie ma takich możliwości, więc przeszkody trenuję dopiero na
zawodach – przyznaje.
Nie ukrywa też, że dużym problemem są koszty. – Taki wyjazd
na rangi mistrzowskie to koszt około 5-6 tysięcy. Fajnie, że mogę reprezentować
Polskę i Konin, ale gdybym otrzymał wsparcie od sponsorów, miałbym czystą głowę
i mógłbym się skupić tylko na rywalizacji – apeluje.
Nie tylko dla zawodowców
W OCR startują tysiące osób. – To są biegi, gdzie startuje
nawet trzy tysiące ludzi, ale na mistrzostwa trzeba mieć kwalifikacje. Tam jest
około 1200 zawodników. Jest kategoria elit i grupy wiekowe. W mojej grupie
wiekowej maksymalnie dziesięć osób traktuje to stricte sportowo. Reszta bardziej
dla zabawy – tłumaczy.
Mimo przeciwności Robert Serafiński nie zamierza zwalniać. – Chciałem pokazać, że taki sport można uprawiać w każdym wieku. Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam do kontaktu, chętnie pomogę i pokażę co i jak – zachęca.