Wydawało się, że to taki naturalny podział. Do miasta jedzie się
zdobywać wiedzę: uczyć się, studiować. Uczestniczyć w znaczących
wydarzeniach kulturalnych. Robić bardziej ekskluzywne zakupy. A niekiedy
do McDonalds’a. Na wieś po zdrową żywność, jajka, warzywa, owoce.
Wypoczywać w zaciszu pięknej przyrody. Jednak okazuje się, że teraz tam
mogą też wybrać prezydenta kraju…
Jeśli wziąć pod uwagę okręg
koniński, to tak by było. W miastach, w pierwszej turze, wygrał Rafał
Trzaskowski. W Koninie, Turku, Kole i Słupcy. Ale w gminach, w
niektórych zdecydowanie, Karol Nawrocki. O czym to świadczy? Także o
tym, że dzieci wyjechały do miast, uczyć się, pracować i patrzą na świat
inaczej niż ich rodzice, dziadkowie. Czy to dobrze? Zdecydowanie tak.
Są otwarci na zmiany, innych ludzi, nowoczesność. Ale świat nadal chcą
im urządzać starsi.
Wielkopolskę zaliczono do województw, które
głosowały za Rafałem Trzaskowskim. Region pociągnęły większe ośrodki
miejskie, z Poznaniem na czele. Okolice Konina, przez Jarosława
Kaczyńskiego, zawsze uważane były za wrota PiS do Wielkopolski. I tak
się stało również podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich.
Trudno będzie dyskutować z takimi, którzy wolą iść na ustawkę z
Nawrockim, niż na marsz równości z Trzaskowskim. Ale i na nich jest
sposób. Trzeba odtworzyć frekwencję z 15 października 2023 roku, kiedy
PiS zostało pokonane. I utrzymać tamten wynik dla Rafała Trzaskowskiego.
Wybory to nie jest wyznanie miłości, a podróż. Powiedzmy autobusem MZK. Nie od razu możemy dojechać do celu, ale musimy się do niego zbliżać. Lepsze to niż kręcenie nosem stojąc w miejscu. Na przystanku, gdzieś na obrzeżach Europy…
A tak zachowują się niektórzy politycy, liderzy ugrupowań. Jakby czekali, że Karol Nawrocki ich przytuli. I dokąd zabierze?
Jak chociażby Adrian Zandberg, który na plecach lewicy wszedł do sejmu, a teraz się na nią wypiął. W Koninie nie mają o nim dobrego zdania.
Szymon Hołownia, dopiero gdy przegrał z kretesem, rzucił się w objęcia Rafała Trzaskowskiego. To dla niego w polityce ostatnia szansa.
Debata telewizyjna kandydatów na prezydenta nic nie wyjaśniła. Dziennikarza obsadzono w roli strażnika zegara. Nawrocki niewiele wiedział o ekonomii i polityce zagranicznej. Kręcił o wyłudzonym mieszkaniu. Trzaskowski nie potrafił przyłożyć.
Daleko odeszliśmy od standardu debat w Europie czy Ameryce. Tam dziennikarze są naprawdę czwartą władzą. U nas dali się zepchnąć do roli zegarmistrzów.
I nieudolnych reporterów śledczych. W Gdańsku nie głosują na Nawrockiego, bo dużo o nim wiedzą.
A dziennikarze czekają aż politycy poprowadzą ich za rękę (to Sławomir Mentzen poinformował o ustawkach Nawrockiego w lesie).
Kiedyś Władysław Frasyniuk powiedział, że żul zawsze napuka inteligentowi. Oby teraz było inaczej.
Idźmy na wybory 1 czerwca.