Dziewięć ofert wpłynęło w ogłoszonym przetargu na rozbudowę Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Koninie. Miasto ma zaplanowane w budżecie 14 milionów złotych na to zadanie. Zaproponowane przez firmy kwoty są niższe lub bliskie tej założonej. Dodatkowo magistrat zamierza ubiegać się o środki z Funduszy Szwajcarskich, które miałyby pokryć w 100 procentach to przedsięwzięcie.
– Obecnie trwa badanie ofert. Część z nich nie spełnia wymogów, więc zostały odrzucone – mówi Paweł Adamów, zastępca prezydenta Konina. Przetarg ma zostać rozstrzygnięty najpóźniej na początku lutego. Wtedy wykonawca może od razu przystąpić do prac. – Czas realizacji zadania to 30 miesięcy, więc dosyć długo. Jest to też spowodowane tym, że musimy poczekać z końcem inwestycji do czasu przyznania nam dotacji z Funduszy Szwajcarskich – dodaje wiceprezydent Konina. Spodziewać się można takiej informacji najwcześniej na początku przyszłego roku.
O budowie nowego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Koninie mówi się od dawna. Formalnie jest to rozbudowa tego już istniejącego przy ulicy Gajowej. Teren na to przedsięwzięcie jest wydzielony. Jak podkreśla Paweł Adamów, to obecne z miejscami dla psów i kotów ma dalej funkcjonować. – Nie zamykamy go! – dodaje. W nowym przytulisku pojawi się między innymi budynek biurowo-administracyjny, który na pewno poprawi komfort pracy zespołu. Będzie też wydzielona lecznica dla zwierząt i pomieszczenie techniczne. Stanie też drugi obiekt – techniczno-gospodarczy. Oczywiście w ramach inwestycji pojawią się nowe boksy dla zwierząt. Będzie ich około 90. Obiekt zostanie wyposażony w instalację fotowoltaiczną.
Pozwolenie na budowę ważne jest do końca marca. – Także zaryzykowaliśmy – dodaje wiceprezydent Adamów. Inwestycja więc na razie realizowana będzie w ramach środków zapisanych w budżecie z opcją zwrócenia ich z Funduszy Szwajcarskich – dodaje Paweł Adamów. – Uważaliśmy, że schronisko powinno zostać na terenie Konina, bo pojawiały się pomysły transportowania zwierząt do innych gmin. Są też schroniska znajdujące się w oddaleniu od miast. Uważaliśmy, że to bardzo złe rozwiązanie, bo nie można wtedy prowadzić akcji edukacyjnych, wolontariatu, zapraszać uczniów, a to ostatecznie wpływa bardzo mocno na adopcję zwierząt. A my mamy ją na bardzo wysokim poziomie.