W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X

Aktualności

Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach

2024-12-24 07:00:00
Milena Fabisiak
Napisz do autora
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach

Święty Mikołaj chodzi w krótkich spodenkach. W pierwszy dzień świąt na plażę przybywają prawdziwe tłumy, a w piachu ustawiana jest przystrojona choinka. Z samochodów wyjmują składane stoły, na których najczęściej goszczą baranina i sałatka ziemniaczana. Temperatura dochodzi do 40 stopni Celsjusza. – Nie chodzimy na śniegu robić aniołów, tylko idziemy się kąpać w basenie – mówi koninianka Anna Nawrocka, która od lat mieszka w Australii i opowiada nam, jak tam obchodzi się święta Bożego Narodzenia. – My spotykamy się w Wigilię i staramy się przygotować tradycyjne dania – dodaje. W tym roku jej gościem jest tata, czyli Ryszard Nawrocki, radny, członek Zarządu Powiatu Konińskiego, były wójt Starego Miasta.

W Australii jest teraz pełnia lata. Upały dochodzą tam nawet do 40 stopni Celsjusza. I już to Polakom – przyzwyczajonym do śniegu i mrozu – wydaje się dziwne. Jak obchodzi się święta Bożego Narodzenia w… upale? – W Australii jest teraz środek lata. Temperatury zaczynają się od 27 stopni do 36-40. Przez całe 3-4 miesiące jest bardzo gorąco – mówi Anna Nawrocka. – Nie ma tu takiej tradycyjnej wigilii i jedzenia. Australijczycy przygotowują zazwyczaj baraninę na grillu i do tego sałatkę ziemniaczaną. Nie wiem dlaczego akurat tę sałatkę. Nikt tutaj nie gotuje tak, jak my gotujemy w Polsce.

Święta w Australii wyglądają zupełnie inaczej

– Australijczycy nie są tacy tradycyjni jak my. Nie obchodzą Wigilii, chociaż jest to wolny dzień. Tutaj w Australii nie idzie się wtedy do pracy. Otwierają prezenty rano w pierwszy dzień świąt. I po tym rodziny się spotykają. Wtedy jest grill, a na nim zazwyczaj króluje baranina. To jest taki ich świąteczny posiłek. Nikt się tutaj uroczyście nie ubiera. Wszyscy są na krótkie rękawy, w krótkich spodenkach. I później zazwyczaj jadą na plażę. Bardzo często też Australijczycy zamawiają sobie miejsca w parkach, na plaży czy w jakimś lesie. Jest bardzo dużo takich miejsc barbecue, które można sobie zarezerwować. Bardzo często w pierwszy dzień świąt, jeżeli ktoś nie ma dużego domu albo ogrodu, żeby się spotkać, bardzo wcześnie jadą i trzymają miejsce tego barbecue, dopóki się cała rodzina nie zjedzie. A jak nie w lesie to na plaży robią sobie małe party albo jedzą lancz w domu i dopiero później cała rodzina tam jedzie – mówi Anna Nawrocka.

Zapraszają rodzinę na piknik

Święta wyglądają więc bardziej jak piknik. Australijczycy spotykają się w większych grupach nie tylko rodzinnie, ale także sąsiedzko. – Ja mieszkam na takiej ulicy w Sydney, gdzie sąsiedzi robią sobie swoje własne święta. Trzeba pamiętać, że w Australii jest wielokulturowość. Są rodziny, ale też bardzo wiele osób ich nie ma, więc tworzą swoje własne takie sąsiedzkie społeczności. Bardzo często jest tak, że przyjaźnie nawiązują się przez dzieci. One się spotykają i przyjaźnią się całe rodziny. I wtedy też spędzają święta razem – opowiada Anna Nawrocka.

Żywa choinka wytrzymuje cztery dni

W święta Australijczycy mają też żywe choinki. – One wytrzymują 4 dni i opadają, bo tu są takie gorączki. Australijczycy uwielbiają dekorować domy. Są ulice w Sydney, gdzie są tak udekorowane, że po prostu przepięknie wyglądają – mówi Anna Nawrocka. W Polsce domy także wyglądają wyjątkowo, na trawnikach stoją renifery z saniami. Jak to wygląda w Australii? Też są choinki, więc może jest i Mikołaj? – Święty Mikołaj w krótkich spodenkach albo z deską surfingową – mówi Anna Nawrocka.
A prezenty? – Australijczycy też robią sobie prezenty, ale raczej nie są to jakieś duże podarunki. Wielu Australijczyków robi sobie zabawne prezenty. Na przykład jakąś śmieszną grę dla dorosłych. Ja na przykład dostałam wielką lampkę wina. Mieszczą się w niej aż 2 litry. Na samym spodzie napisane jest dobry dzień, ale później jest bardzo zły dzień, bo wiadomo im więcej się pije, tym więcej się nalewa do tej szklanki. To takie właśnie śmieszne rzeczy są – opowiada.

Polacy wierni tradycji

Czy tegoroczne Boże Narodzenie będzie wyglądało inaczej, bo przyjechał gość z Polski? – W zeszłym roku święta były u mnie. W tym roku idziemy do mojej koleżanki. Po prostu tata pójdzie ze mną. Każda z nas robi coś do jedzenia zgodnie z polską tradycją. Będzie śledź i barszcz czerwony. W tym roku zrobię krokiety. Każda z nas coś przynosi i przygotujemy taką tradycyjną, polską wigilię. W Wigilię jedziemy do koleżanki, w pierwszy dzień świąt idziemy do drugiej koleżanki. W drugi dzień świąt wszyscy przychodzą do mnie. Cały tydzień tak się odwiedzamy, jakbyśmy byli rodziną. Wszystkie jesteśmy same, żadna z moich koleżanek nie ma rodziców, nie ma tak naprawdę nikogo. Trzymamy się razem taką grupą. I jakiekolwiek święta, jakiekolwiek wydarzenia spędzamy wspólnie – mówi pani Anna.

Co zaskakuje w australijskich świętach?

– Może to, że jak się gdziekolwiek idzie, na przykład na plażę, są ludzie poprzebierani za Mikołajów i są w krótkich spodenkach. I jest ich wszędzie pełno. To zupełnie inaczej tu wygląda. I dodatkowo jeszcze ten upał. W pierwszy dzień świąt jest taki tłok na plażach, że nie ma jak przejść – dodaje Anna Nawrocka.

Przywiozłem opłatek i się nim podzielimy

Tata pani Anny – Ryszard Nawrocki, spędzi święta u córki. – Jestem tutaj drugi raz, bo byłem 8 lat temu. Wtedy chodziliśmy wieczorem w Boże Narodzenie i podziwialiśmy choinki, lampki na ulicach, w krótkich spodenkach, bo cieplutko jest. Zupełnie inaczej niż u nas – mówi. Jak odbiera tak inne Boże Narodzenie? – Dla mnie jest trochę dziwnie. My staramy się być ubrani ładnie na kolacji wigilijnej z rodziną, bo to taka tradycja. Łamiemy się opłatkiem. Tutaj nie ma tego, chociaż ja przywiozłem opłatek i się nim podzielimy, bo tu będzie polskie towarzystwo. Australijczycy jadą na plażę w krótkich spodenkach. W samochodzie wiozą składany stolik, bo byliśmy świadkami jak go rozstawiają. Dziwiłem się, że tak się tutaj do tego podchodzi. Nie czuje się takiej tradycji jak my mamy w Polsce. Jest tak gorąco, że po prostu ludzie chcą szybko zjeść posiłek z rodziną i iść na plażę. Jeśli ktoś ma dom i ogródek, to tam wszyscy mogą świętować, ale jak na przykład ktoś ma mieszkanie w bloku, nikt w nim tego dnia nie siedzi. Każdy po prostu ucieka na plażę. Do tego stopnia, że ludzie wstają rano i rezerwują miejsca. Wujek pójdzie rano, ciocia zmieni wujka i tak dopóki nie zjedzie się cała rodzina – opowiada Ryszard Nawrocki.

PK-praca_grafik
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach
Upalne Boże Narodzenie w Australii. Święty Mikołaj chodzi tu w krótkich spodenkach