W Australii jest teraz pełnia lata. Upały dochodzą tam nawet do 40 stopni Celsjusza. I już to Polakom – przyzwyczajonym do śniegu i mrozu – wydaje się dziwne. Jak obchodzi się święta Bożego Narodzenia w… upale? – W Australii jest teraz środek lata. Temperatury zaczynają się od 27 stopni do 36-40. Przez całe 3-4 miesiące jest bardzo gorąco – mówi Anna Nawrocka. – Nie ma tu takiej tradycyjnej wigilii i jedzenia. Australijczycy przygotowują zazwyczaj baraninę na grillu i do tego sałatkę ziemniaczaną. Nie wiem dlaczego akurat tę sałatkę. Nikt tutaj nie gotuje tak, jak my gotujemy w Polsce.
– Australijczycy nie
są tacy tradycyjni jak my. Nie obchodzą Wigilii, chociaż jest to wolny dzień.
Tutaj w Australii nie idzie się wtedy do pracy. Otwierają prezenty rano w pierwszy
dzień świąt. I po tym rodziny się spotykają. Wtedy jest grill, a na nim zazwyczaj
króluje baranina. To jest taki ich świąteczny posiłek. Nikt się tutaj uroczyście
nie ubiera. Wszyscy są na krótkie rękawy, w krótkich spodenkach. I później
zazwyczaj jadą na plażę. Bardzo często też Australijczycy zamawiają sobie miejsca w parkach, na plaży czy w jakimś
lesie. Jest bardzo dużo takich miejsc barbecue, które można sobie zarezerwować.
Bardzo często w pierwszy dzień świąt, jeżeli ktoś nie ma dużego domu albo
ogrodu, żeby się spotkać, bardzo wcześnie jadą i trzymają miejsce tego barbecue,
dopóki się cała rodzina nie zjedzie. A jak nie w lesie to na plaży robią sobie
małe party albo jedzą lancz w domu i dopiero później cała rodzina tam jedzie –
mówi Anna Nawrocka.
Święta wyglądają więc bardziej
jak piknik. Australijczycy spotykają się w większych grupach nie tylko
rodzinnie, ale także sąsiedzko. – Ja mieszkam na takiej ulicy w Sydney, gdzie
sąsiedzi robią sobie swoje własne święta. Trzeba pamiętać, że w Australii jest
wielokulturowość. Są rodziny, ale też bardzo wiele osób ich nie ma, więc tworzą
swoje własne takie sąsiedzkie społeczności. Bardzo często jest tak, że przyjaźnie
nawiązują się przez dzieci. One się spotykają i przyjaźnią się całe rodziny. I wtedy
też spędzają święta razem – opowiada Anna Nawrocka.
W święta Australijczycy mają
też żywe choinki. – One wytrzymują 4 dni i opadają, bo tu są takie gorączki.
Australijczycy uwielbiają dekorować domy. Są ulice w Sydney, gdzie są tak
udekorowane, że po prostu przepięknie wyglądają – mówi Anna Nawrocka. W Polsce
domy także wyglądają wyjątkowo, na trawnikach stoją renifery z saniami. Jak to
wygląda w Australii? Też są choinki, więc może jest i Mikołaj? – Święty Mikołaj
w krótkich spodenkach albo z deską surfingową – mówi Anna Nawrocka.
A prezenty? – Australijczycy też robią sobie prezenty, ale raczej nie są to jakieś
duże podarunki. Wielu Australijczyków robi sobie zabawne prezenty. Na przykład
jakąś śmieszną grę dla dorosłych. Ja na przykład dostałam wielką lampkę wina. Mieszczą
się w niej aż 2 litry. Na samym spodzie napisane jest dobry dzień, ale później
jest bardzo zły dzień, bo wiadomo im
więcej się pije, tym więcej się nalewa do tej szklanki. To takie właśnie
śmieszne rzeczy są – opowiada.
– Może to, że jak się
gdziekolwiek idzie, na przykład na plażę, są ludzie poprzebierani za Mikołajów
i są w krótkich spodenkach. I jest ich wszędzie pełno. To zupełnie inaczej tu wygląda.
I dodatkowo jeszcze ten upał. W pierwszy dzień świąt jest taki tłok na plażach,
że nie ma jak przejść – dodaje Anna Nawrocka.