– Jakie są Pana wrażenia po
igrzyskach?
– To było moje największe
marzenie od 20 lat, odkąd mój tata był na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach
oraz Pekinie, jako trener kadry olimpijskiej szabli kobiet. W marcu zakwalifikowaliśmy
się z reprezentacją florecistek, później związek dokonywał wyboru, który z
fizjoterapeutów poleci na igrzyska. Decyzja zapadła w lipcu i ja tam się udałem.
Niesamowite wrażenie być wśród najlepszych sportowców, trenerów. Na pewno nie
zapomnę tego do końca życia.
– Jak wyglądały warunki w
wiosce? Co z tymi kartonowymi łóżkami?
– Tak, łóżka były kartonowe. W
trakcie igrzysk dostawałem wiele telefonów i zapytań, czy faktycznie tak jest. One
były z twardego kartonu, na to był położony bardzo dobry materac, więc ja nie
odczuwałem żadnej różnicy. Słyszałem, że kilka osób narzekało na warunki, ale z tego,
co wiem, nawet nasi siatkarze nie mieli z tym problemu. Wioska była wyposażona
na 100%. Mieliśmy do dyspozycji rowery, żeby się przemieszczać. Jedzenie przygotowane jak
najbardziej pod sport, codziennie łososie, krewetki, owoce morza, indyk, wszystko, co tylko mógł sobie sportowiec wymarzyć.
Więcej w najbliższym wydaniu Przeglądu Konińskiego.
Źródło zdjęcia: Michał Roszak