O bogatej historii Skulska pisaliśmy wielokrotnie. Najmłodsze
pokolenie może ją poznawać dzięki zapałowi i pasji lokalnego historyka Tomasza
Jaskulskiego, prezesa Towarzystwa Promocji i Rozwoju Ziemi Skulskiej. Jak się
okazuje również przodkowie jego rodziny zapisali się na kartach dziejów.
Oto historia młodej dziewczyny, która
nie chcąc wyjść za mąż za starszego ale bogatego gospodarza, wbrew woli ojca,
opuszcza rodzinny dom i wyjeżdża do Warszawy. Znajduje pracę oraz cieszy się
urokami wielkomiejskiego życia. Aż nadchodzi wrzesień 1939 roku. Wojna obronna
i kulminacyjna bitwa nad Bzurą. Wielu polskich żołnierzy ginie, wielu zostaje
rannych, wielu dostaje się do niewoli. Zakwalifikowany do poległych jest Zygmunt.
Wysiłkiem woli daje oznakę życia, którą ktoś zauważa. Trafia do szpitala
ujazdowskiego.
Ciężko ranny odłamkiem w twarz, przechodzi
dziewięć operacji plastycznych, mających na celu jej rekonstrukcję. Pobyt w
szpitalu trwa bardzo długo, dochodząc do sił Zygmunt opiekuje się grobami na
Cmentarzu Obrońców Warszawy oraz wykonuje srebrną biżuterię. Wraz z koleżanką
szpital odwiedza Czesia. Poznaje Zygmunta. Zakochują się w sobie i w Boże
Narodzenia 1943 biorą ślub w kościele św. Anny. Zamieszkują w kamiennicy przy
ulicy Żurawiej.
1 sierpnia 1944 Zygmunt mówi żonie, że
wychodzi z domu. Wtedy widzą się ostatni raz. Czesia nie wie o tym, że Zygmunt
działa w podziemiu (nie chciał narażać żony, która była w ciąży). Żona czeka,
niestety na próżno. Kolejne dni wypełnia śmierć i cierpienie. Kobieta kilkakrotnie
stoi pod ścianą, widzi rozstrzeliwanych, piekło powstania, umierające miasto. Cudem
unika śmierci i pod koniec września ucieka z Warszawy. Nocami, kanałami. W
styczniu 1945 roku dociera do Konina, skąd ojciec zabiera ją wozem do
rodzinnego Skulska. W marcu rodzi córkę.
Po wojnie wielokrotnie jedzie
do Warszawy szukając męża. Uczestniczy w rozpoznaniach przedmiotów. Spotyka kolegę,
z którym Zygmunt wyszedł 1 sierpnia. Dowiaduje się, że jej mąż prawdopodobne
został schwytany przez Niemców podczas łapanki. Zaczyna się poszukiwanie przez
Czerwony Krzyż, każdej niedzieli jego nazwisko wymieniane jest przez radio. W
końcu sądownie Zygmunt zostaje uznany za zmarłego.
- I tak zakończyło się małżeństwo
Czesławy Nowackiej primo voto Najder, babci mojej żony Agnieszki i pochodzącego
z Chodzieży Zygmunta Najdera – informuje Tomasz Jaskulski.