Ciekawi tradycji minionych lat i epok tych kultywowanych, a czasem już zapomnianych czy zachowań poprzedzających lub występujących w trakcie świąt wielkanocnych postanowiliśmy je zgłębić i prześwietlić. W tym celu o pomoc poprosiliśmy Elżbietę Sztamblewską, etnografa z Muzeum Okręgowego w Koninie.
Święta wielkanocne są ruchome, ponieważ ich data jest ściśle związana z fazami księżyca, w związku z czym przypadają co roku w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Zatem niedziela wielkanocna może wypadać od 22 marca do 25 kwietnia. Tę kwestię ustalono już podczas Soboru Nicejskiego w 325 roku. Świętom wielkanocnym są również przypisane różne obrzędy, zwyczaje i zachowania. Co ciekawe przygotowywania do Wielkanocy – chodzi o jedzenie – rozpoczynano już w Niedzielę Palmową. Zwykle też dzień wcześniej w wielu domach było świniobicie i robiono wówczas wędliny. Poza tym śniadanie wielkanocne spożywano na zimno lub tylko podgrzane, więc raczej nie rozpalano w piecach z uwagi właśnie na święta, podczas których nie należało i nie wypadało pracować. A jakie tym dniom towarzyszyły obrzędy i zwyczaje?
– W kulturze ludowej święta te zdecydowanie bardziej niż podczas Bożego Narodzenia obfitowały w ilość zwyczajów, praktyk, które miały zapewnić urodzaj, dobrobyt i zdrowie, bowiem przypadały i przypadają w momencie, kiedy przyroda budzi się do życia, a już sam ten fakt napawa zdecydowanym optymizmem. Jedne z nich przetrwały inne zaś odeszły w zapomnienie, ale nadal jest ich dużo – mówi Elżbieta Sztamblewska.
Wybijanie żuru
Właściwie trzeba byłoby tutaj zacząć od tego, iż w momencie kiedy rozpoczynał się post – w tradycji ludowej – tj. z dniem Środy Popielcowej gospodynie przygotowywały zaczyn na żur i praktycznie przez okres Wielkiego Postu żywiono się, dawno temu, w dużej mierze i głównie potrawą do jakiej należał żur. Dzisiaj ta kwestia przedstawia się zupełnie inaczej, bo oczywiście pościmy, ale już nie tak drastycznie. – Niegdyś jednak ten post był bardzo ,,ostry” i do tego stopnia, że nawet wyparzano naczynia i garnki, aby pozbyć się choćby namiastki ewentualnego zapachu czy pozostałości smaku tłuszczu. Oczywiście miało to znaczenie i wymiar bardziej zwyczaju, a nie tego, że coś było brudne albo niedomyte. Zatem wybijanie żuru czy pogrzeb żuru – dodam, że w różnych regionach Polski różnie to nazywano – wynikało z faktu, że ludzie mieli najzwyczajniej dość tej potrawy i postu, stąd gdzieś w jego połowie po prostu się go pozbywano. Był to też dzień, kiedy można było się troszeczkę pobawić, pośmiać, choć również poszczono, ale już bez udziału sławetnego żuru. Ponieważ ten czas przypadał na przednówku i ludzie jeszcze nie musieli ciężko pracować w polu, stąd rozbijano naczynia z zaczynem żuru, oblewano nim drzwi lub okna i najczęściej ten proceder praktykowali kawalerowie, a wybierali domostwa, w których mieszkały panny na wydaniu albo takie, które im się podobały. Należy zaznaczyć, iż była to niewątpliwie również pewna forma zalotów, a czyste drzwi lub okna można było w tamtych czasach uznać jako niestety afront – informuje pani etnograf.
Chodzenie z kurkiem dyngusowym
Proceder miał miejsce w drugi dzień świat. Zbierano wówczas datki, a przy okazji polewano wodą. W przypadku Wielkopolski do tego zwyczaju jest nam bliżej, chociaż on dość szybko zaginął i niestety nie przetrwał, ale fachowe źródła to odnotowały na wielu rycinach i rzeźbach. Analogicznie jednak rzecz biorąc, w połowie Wielkiego Postu, na przykład w Wielkopolsce – choć nie tylko, na podobnej zasadzie – czyli zbierając datki, malowane jajka, słodycze… po wsiach chodziły przede wszystkim młode dziewczęta w wieku szkolnym z Nowym Lotkiem/Latkiem – i tutaj funkcjonowało różne nazewnictwo, a była nim zielona gałązka udekorowana często bibułowymi kokardkami. Zachodząc do domostwa odśpiewywały wówczas formułkę: ,,Nowe Latko stoi w sini pani, pani gospodyni…”. Zwyczaj ten wprowadzał wiosnę do domów podobnie jak topienie marzanny czy spalenie śmiercichy (symbolów zimy). W niektórych rejonach Wielkopolski zwyczaj ten nazywano Maik-Gaik. Ciekawostka: bliżej Leszna leży miejscowość Bukówiec Górny, gdzie do tej pory kultywowana jest tradycja chodzenia dzieci w strojach ludowych z Nowym Lotkiem. – Zaznaczę, że kumulacja tych wszystkich zwyczajów rozpoczynała się zazwyczaj w Niedzielę Palmową. Samo zaś święcenie palm ma wymiar oczywiście chrześcijański, ale palma niesie za sobą również pewne przesłania, bo poświęconej palemce przypisywano magiczne właściwości. Przyniesiona do domu, według wierzeń, miała niezwykłą moc i służyła m.in. do odpędzania złych mocy. Od razu po wyjściu z kościoła uderzano się nią nawzajem dla zdrowia i powtarzano ten rytuał także w domu. Palmy miały chronić też uprawy przed gradobiciem, dlatego zanoszono je na pola albo gospodarze mocząc je w wodzie święconej sowicie skrapiali pola, by dawały urodzaj, a im zapewniały dobrobyt. Służyły również do okadzania zwierząt przed pierwszymi wyprowadzeniami na pastwiska. Palmę różnie ozdabiano, ale zawsze podstawą był bukszpan, który pojawiał się także jako uzupełnienie ubioru koszyczka wielkanocnego. Ma on daleko idące przesłanie, ponieważ symbolizuje nieprzemijalność, trwałość życia i nieśmiertelność oraz dobrobyt – tłumaczy pani etnograf.
Połykanie bazi
– Pewnie pamięta to wiele osób, a m.in. mój tata, który mi o tym opowiadał. Z poświęconej palmy przyniesionej z kościoła należało połknąć w całości bazię lub innymi słowy ,,kotka”, co miało zapewnić zdrowie. Poza tym był też zwyczaj – choć nie występowało to w Wielkopolsce – że bazie rzucano na wodę. To z kolei miało sygnalizować czy ktoś będzie żył długo czy krótko? Jeżeli bazia pływała wróżyła długie życie. Jeśli z kolei utonęła przepowiadała rychłą śmierć – informuje Elżbieta Sztamblewska.
Mycie twarzy wodą, w której gotowano jajka do święconki
…wróżyło wieczną urodę, a umycie się w niej zdrowie i witalność, więc może warto tego spróbować? Poza tym pisanki zakopywano pod progiem domu, aby zapewnić mu dobrobyt.
Na zdjęciach świąteczny wystrój wnętrza chałupy w Skansenie - autor E. Sztamblewska