– Czy jako wiceminister rolnictwa będzie Pan rozmawiał z przedstawicielami ministerstwa infrastruktury w sprawie budowy linii kolejowej Turek-Konin?
– Jest to wyrazisty problem. Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu będę się widział z ministrem infrastruktury i ten temat na pewno będzie poruszony. Będzie jednym z dużych elementów naszego spotkania.
– Czy według Pana pod znakiem zapytania stoi ta inwestycja?
– Według mnie koszty tej inwestycji nie są dokładnie wyliczone. Raczej mamy problem z niedokładnymi szacunkami, które powodują też dodatkowe wątpliwości. Tutaj rozkładamy ręce, bo trzeba te wszystkie plany dokładnie sprecyzować, żeby później nie było zaskoczenia, że ta inwestycja będzie 2-3 razy droższa niż de facto była na początku. Już dzisiaj jednak szacunki wskazują, że może się to skończyć na 2 miliardach złotych, a może nie! Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naszym celem jest zbudowanie kolei, to wtedy możemy ją oczywiście budować, czy dobra komunikacja lokalnej społeczności Turku i Konina.
– Wiele sygnałów otrzymuje Pan od mieszkańców, żeby Pan ich wspierał w protestach?
– Otrzymuję bardzo dużo takich sygnałów i nie jest tajemnicą, że moja ostatnia aktywność w ministerstwie rolnictwa i we wszystkich tematach rolnych, niestety, zajmuje mnie bardzo mocno. Ale dlatego jest biuro w Koninie, które chyba jak żadne inne, jest otwarte każdego dnia. Na bieżąco więc otrzymuję informacje z terenu. Za chwilę będzie więcej biur w regionie.
– Czy jako polityk będący blisko premiera Donalda Tuska, ma Pan możliwość rozmawiania z nim o Koninie i regionie? Choćby o planowanej elektrowni jądrowej, pieniądzach na remont mostu na Warcie czy kolei do Turku?
– Te tematy też są poruszane, ale nie jest tajemnicą, że to co teraz się dzieje w rządzie po przejęciu władzy, po 8 latach innej władzy, nie jest takie proste i oczywiste. Są priorytety na pierwsze miesiące rządzenia. Oczywiście mówię tutaj o samym premierze Donaldzie Tusku, bo są ministerstwa, które żywotnie się tym wszystkim zajmują każdego dnia.