Postawiona na nogi ochrona, uzbrojeni
po zęby policjanci, konwój na sygnałach przewożący do Sądu Okręgowego w Kaliszu
funkcjonariusza z Konina oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci Adama Cz. Jaki był powód zastosowania podczas
dzisiejszej rozprawy aż takich środków ostrożności? Wszystko było wiadomo,
kiedy przewodnicząca składu sędziowskiego poprosiła do stołu Artura Czerniejewskiego, ojca śmiertelnie
postrzelonego chłopaka wraz z oskarżycielem posiłkowym i poprosiła o
wyjaśnienie niepokojącego, naszpikowanego groźbami i niecenzuralnymi słowami
wpisu: „(…)myślisz, że nie wiem gdzie mieszkasz, jesteś namierzony(…) Niestety,
zgromadzona w sali publiczność nie usłyszała wyjaśnień Artura Czerniejewskiego.
Nie powiedziałam policjantom, bo
byłam w szoku
Dziś przed
sądem zeznania złożyło troje mieszkańców wieżowca, przy którym zmarł Adam. Dwaj
starsi mężczyźni stwierdzili, że słyszeli huk. Myśleli, że to… fajerwerki, albo
zderzyły się samochody. Wszystko widzieć miała natomiast starsza kobieta, która
już wcześniej na łamach „Przeglądu Konińskiego” opowiedziała w szczegółach o
okolicznościach, w jakich doszło do tragedii. To samo powtórzyła podczas
przesłuchań w śledztwie, jak i podczas dzisiejszej wideokonferencji. - Codziennie
gdy podchodzę do okna, mam to przed oczami – mówiła. – Robiłam sobie jedzenie w
kuchni, najpierw usłyszałam straszny krzyk, taki jak krzyczą kibole: „je… ps…” –
mówiła. – Zobaczyłam chłopaka, który biegł bardzo szybko. Za nim policjant.
Furtka na plac zabaw była zamknięta, chłopak zrobił skręt i duży krok, żeby wbiec
na chodnik. Policjant pierwszy skoczył na ten chodnik i stanął przodem. Chłopak
lewą nogą zahaczył o krawędź chodnika, stracił równowagę i wpadł na policjanta
całym ciałem. Rozpoczęła się szamotanina, oni się kręcili, wtedy padł strzał.
Huk był przytłumiony. Policjant przytrzymywał chłopaka na jednej ręce: „patrz
na mnie, nie zamykaj oczu” - krzyczał. Drugą ręką złapał za klamkę furtki, wciągnął
chłopaka na plac zabaw i położył go na chodniku. Cały czas wołał do niego,
potem klęknął na kolana i zaczął go reanimować. Podniósł kurtkę chłopaka, na białej
kozuli była duża czerwona plama.
Lokatorka,
która tak szczegółowo opowiedziała o tym, co wydarzyło się 14 listopada 2019
roku, przyznała, że nie od razu przyznała śledczym, że widziała moment strzału.
Zaczęła o tym mówić dopiero 2 lata po zabójstwie. – Dlaczego? – dopytywał dzisiaj
w sądzie oskarżyciel posiłkowy. – Byłam w szoku! – wyjaśniła. – Nigdy wcześniej
czegoś takiego nie widziałam. Dopiero, kiedy słuchałam wywiadów
przeprowadzanych przed wieżowcem, wyrzuty sumienia nie dały mi dłużej milczeć.
Oskarżyciel
posiłkowy dopytywał też, czy kobieta leczy się u neurologa.
W karetce wydawał dźwięki, jakby dopiero do niego dotarło co się
stało
Dzisiaj przed sądem zeznania złożyli m.in. ratownicy
medyczni oraz lekarka z załogi konińskiego pogotowia ratunkowego, którzy jako
pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia. – To była chwila, widziałem, jak policjant
uściska klatkę piersiową, klęcząc nad poszkodowanym – mówił jeden z ratowników.
Przyznał, że widział leżące obok nożyczki z rączkami koloru czerwonego, a na
krzakach foliowy woreczek zawiązany z obu stron. – Nie wiem co w nim było –
oświadczył. Podczas wcześniejszych przesłuchań, jak i przed sądem przyznał, że
rozmawiał z policjantem. – On zapytał, czy może usiąść w karetce. W pewnym
momencie zaczął wydawać dźwięki, jakby krzyczał. Tak jakby dopiero do niego
dotarło co się stało – zeznawał ratownik medyczny.
Nie miał tętna, nie oddychał
Lekarka,
która pojawiła się wraz z załogą pogotowia, potwierdziła, że policjant wykonywał
masaż serca leżącego na plecach Adama Cz. Gdy odsłoniła klatkę piersiową
zobaczyła ranę po lewej stronie. – Lokalizacja tych ran mogła świadczyć o tym, że doszło do
przestrzelenia prawej komory serca albo przegrody międzykomorowej. Wtedy uznałam,
że reanimacja nic nie da. Leżący nie oddychał, nie miał tętna – mówiła.
Dziś zeznania
złożył również kolega Adama Cz., który stwierdził, że nie wiedział aby ten miał
jakieś konflikty z policją.
Kolejna
rozprawa już jutro.
na