W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Browar 06.05.2025 - 31.07.25

Aktualności

Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce

2022-12-25 12:09:00
Anna Chadaj
Napisz do autora
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce

Z zawodu jest ekonomistką, ale to nie cyfry i obliczenia skradły jej serce. Od dziecka ciągnęła ją sztuka i to na tyle skutecznie, że dziś jest prezesem Stowarzyszenia „Senior Art”, które skupia osoby chcące wyjść poza cztery ściany i dzielić swój artystyczny świat z innymi. Oprócz sztuki Izydora Smakulska imała się różnych zajęć, pracowała w poznańskiej Centrze, zakładach piwowarskich, otworzyła zakład repasacji pończoch, jednak najbardziej kojarzona jest jako asystentka Krystyny Łybackiej, wieloletniej posłanki, której prowadziła konińskie biuro. Ostatnio, w związku z problemami finansowymi… rozwoziła pizzę. – Zawsze musiałam sobie jakoś radzić – mówi pani Izydora.

Siedziałam pod stołem, gdy tata kreślił projekt

Budynek przy Kolskiej w starym Koninie to jednocześnie rodzinny dom, siedziba Stowarzyszenia „Senior Art”, pracownia, jak i galeria wypełniona obrazami, rzeźbami, porcelaną. Są wszędzie. Na ścianach, półkach, stolikach…

– Już jako dziecko podglądałam pracę mojego taty, który był architektem – tak o początkach flirtu ze sztuką mówi pani Izydora. – Gdy kreślił jakiś projekt, siedziałam pod stołem i obserwowałam. Gdy byłam starsza, ojciec zaproponował, żebym projekt, który narysował w ołówku robiła w tuszu. W ten sposób uczyłam się, ale i pracowałam. W szkole, gdy opisywana była jakaś lektura, ilustrowałam je obrazkami. W technikum spotkałam profesora Kozaka, który nauczył mnie liternictwa technicznego. Później zafundowałam sobie przy Wyższej Szkole Plastycznej kursy plastyczne. Malowałam i rzeźbiłam, jeździłam ze swoimi pracami na kiermasze do Szreniawy.

Właśnie w Szreniawie, gdzie mieści się Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego pani Izydora spotkała artystę z Niemiec, który rzeźbił w jajkach. – Oczy chciały mi wyskoczyć z orbit – mówi. – Widząc moje zainteresowanie zaprosił mnie do siebie do Niemiec. Tam w pracowni spędzałam całe dnie. Po dwóch tygodniach przyszedł czas na egzamin końcowy. Kiedy oceniali moje rzeźby, to stwierdzili, że pierwszy raz mają kogoś, kto w tak krótkim czasie potrafił tak dobrze opanować podstawowe wzory.

Punkt repasacji pończoch

Proza życia daleka jednak była od sztuki. – W związku z tym, że moje dzieci miały kłopoty ze zdrowiem, częściej byłam na zwolnieniach lekarskich niż w pracy – mówi pani Izydora. – Zdarzały się lata, że wszystkich zwolnień zebrało się na ponad pół roku. Nie było to mile widziane, dlatego zmieniałam miejsca pracy. W końcu przeszłam na emeryturę EWK-owską z tytułu opieki nad chorymi dziećmi. Podjęłam decyzję, ale pieniędzy nie wystarczało, bo mieszkałam w Poznaniu. Musiałam pomyśleć o dorobieniu. Otworzyłam punkt repasacji pończoch. Siedziałam po nocach, bo przy czwórce dzieci było co w domu robić. W wolnej chwili siadałam i malowałam. Rzeźbiłam jajka. Do wszystkiego się brałam, żeby nas utrzymać. Z tamtego czasu pozostała maszynka do repasacji pończoch, która w razie „oczka w rajstopach” zawsze się przydaje.

Po pół wieku wróciła do Konina

W 2001 roku, po 51 latach życia w Poznaniu, pani Izydora wróciła do Konina. Ze swoimi rzeźbami w jajkach nadal jeździła do Szreniawy na kiermasze. Zaczęła się też pokazywać w Koninie. Najbardziej znana stała się jednak, gdy została asystentką posłanki Krystyny Łybackiej. – Panią Krystynę Łybacką poznałam mieszkając w Poznaniu – mówi pani Izydora. – Nie należałam do SLD, po prostu bardzo się lubiłyśmy. Gdy przeprowadziłam się do Konina, ona potrzebowała osoby do prowadzenia biura poselskiego. Gdy zamknęła biuro, automatycznie przestałam pracować.

Wspomnienia z tamtego czasu, a konkretniej wspomnienie o Krystynie Łybackiej wywołują łezkę w oku pani Izydory. – Bardzo przeżyłam wiadomość o jej śmierci, która spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. To był wspaniały człowiek – mówi. – Wielki autorytet. I nie tylko dla mnie. Gdy ktoś przyszedł do biura i miał jakieś problemy, zawsze starała się pomóc.

Na pomoc posłanki mogli liczyć także członkowie Stowarzyszenia „Senior Art”. – Krysia a to kupiła nam sztalugi, a to farby, płótna – mówi pani Izydora. – Gdy organizowaliśmy wycieczki finansowała transport.

Było mi przykro

Do Stowarzyszenia „Senior Art” należą osoby powyżej 60. roku życia. Spotykają się na warsztatach, wyjeżdżają na plenery malarskie, organizują wycieczki. Ich prace można oglądać na wystawach w galerii przy Kolskiej. – Niestety, coraz częściej zastanawiam się czy nie zrezygnować – mówi pani Izydora. – Na rzecz stowarzyszenia udostępniłam lokal, ale jest w nim zimno. Brakuje nie tylko na ogrzewanie, ale niemal na wszystko. Ile mogę liczyć na prywatnych sponsorów? Wstyd mi ciągle wyciągać rękę, a za wszystko nie jestem w stanie płacić sama.

Żeby trochę podreperować budżet pani Izydora postanowiła nawet… rozwozić pizzę. – Byłam w dole finansowym, trzeba było podjąć jakąś pracę – mówi. – Przeczytałam w gazecie, że pizzeria szuka kogoś do rozwożenia zamówień. Jestem rodowitą koninianką, chociaż mieszkałam w Poznaniu 51 lat, dobrze znam Konin. Niestety, po 2 tygodniach musiałam odejść. Byłam po operacji, kulałam. Jeśli chodzi o samochód to jeżdżę bardzo dobrze, ale nie lubię wymuszać prędkości. Starałam się wszystko robić dokładnie. Jak nie było zamówienia, to zanim wyjechałam układałam sterty kartonów. Niestety, moja osoba nie odpowiadała młodym ludziom. Nie byłam obrażona, ale było mi przykro, że muszę odejść. Chociaż z drugiej strony zarobione pieniądze jakoś mnie podbudowały. Ta praca nie poszła na marne.

Lek na samotność

Teraz pani Izydora postanowiła „przyhamować”. – Nie oznacza to jednak, że zamierzam się kłaść – podkreśla. – Codziennie robię gimnastykę, żeby dalej być sprawną. Ogród zawsze musi być obrobiony. Jak przychodzą ludzie też wszystko jest przygotowane, ciasto upieczone. Wielu osobom trudno wyobrazić sobie życie bez Stowarzyszenia. To też lek na samotność. Na przykład pani Janeczka 82 lata. Ani nie maluje, ani nie rzeźbi, ale przychodzi. Kolega, któremu 3 lata temu zmarła żona był w głębokiej depresji. W końcu w stowarzyszeniu poznał koleżankę i chłop odżył. Przeżywa drugą miłość.

Sztuka, przyjaźnie, miłości… Wspólne święta, wigilie… Wystawy. Stowarzyszenie na razie działa, a seniorzy tworzą. Można ich wesprzeć kupując na przykład jakiś świąteczny drobiazg. Ręcznie malowane bombki albo jakiś obraz na prezent na święta. Adres: Kolska 42.

Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce
Była asystentką posłanki, rozwoziła pizzę! Ale to sztuka skradła jej serce