Umorzeniem zakończyła się sprawa przeciwko mieszkańcowi gminy Koło, który w reklamówce porzucił w lesie pięć szczeniaków. Powodem takiego rozstrzygnięcia jest śmierć oskarżonego. Co teraz stanie się z pieskami?
Znalezienie w lesie pięciu nowo narodzonych szczeniaków wywołało poruszenie w lokalnym społeczeństwie. Przypomnijmy. Na zwierzęta porzucone w reklamówce, w lesie, natrafili jeźdźcy podczas konnej przejażdżki 5 marca. Będące na granicy życia i śmierci maluchy trafiły do pani Justyny, mieszkanki Czołowa, w gminie Koło, wielkiej miłośniczki zwierząt. Ona i jej mąż natychmiast zajęli się szczeniętami. Cudem zdobyli odpowiednie mleko, zapewnili opiekę weterynaryjną i przez następne dni, 24 godziny na dobę razem walczyli o to, by pieski przeżyły. Jednocześnie podjęli działania, by namierzyć sprawcę tego okrutnego czynu. Pomogli w tym okoliczni mieszkańcy i szybko ustalono, że dopuścił się tego 58-letni mieszkaniec gminy Koło, który ostatecznie usłyszał w prokuraturze zarzuty z artykułów Ustawy o ochronie zwierząt, a akt oskarżenia przeciwko niemu trafił do Sądu Rejonowego w Kole.
Jak się okazało, sprawa już zakończyła się umorzeniem, ponieważ mężczyzna nie żyje. – W związku z tym, że oskarżony zmarł, na posiedzeniu wydane zostało postanowienie o umorzeniu postępowania – poinformowała sędzia Agnieszka Pietruszka, wiceprezes Sądu Rejonowego w Kole.
W związku z tym, że pieski stanowiły w sprawie dowód rzeczowy, po uprawomocnieniu się orzeczenia, w myśl Ustawy o ochronie zwierząt, o prawomocnym postawieniu sądu zostanie powiadomiona odpowiednia organizacja zajmująca się ochroną praw zwierząt, która otrzyma odpis orzeczenia. Z uzyskanych informacji wynika, że skontaktuje się ona z panią Justyną, której opiece – jako osobie godnej zaufania – pieski zostały powierzone.
Ta wiadomość zaniepokoiła panią Justynę. Co zatem stanie się ze zwierzętami? – Dostałam informację, że psy stają się własnością Skarbu Państwa, więc powstało pytanie, co dalej. Telefonicznie udało mi się ustalić, że w momencie, gdy orzeczenie się uprawomocni, zgłosi się do nas ktoś z organizacji, prawdopodobnie z Konina, która pieski ma przejąć. Nie wyobrażam sobie, by były gdzieś przewożone, miały trafić do obcych osób albo jakiegoś schroniska. Zainteresowanie szczeniakami jest duże. Wszystkie w zasadzie mają wybranych opiekunów i domy. Czekamy tylko na zakończenie sprawy. To zwierzęta wychowane w domu, przy człowieku, z dziećmi. Cały czas są pod naszą opieką, doglądane, żywione najlepszymi karmami. Zostały zaszczepione, mają książeczki zdrowia i są zaczipowane. Chcemy dla nich jak najlepiej. Chcemy też, by jedna suczka została u nas. Ma już wybrane imię – Milka – mówi pani Justyna, która ma nadzieję na szczęśliwy finał dla uratowanych piesków.