Bocian z Rozalina poruszył serca mieszkańców okolicznych gmin, którzy martwiąc się o jego zimowe bezpieczeństwo, zorganizowali akcję pomocy. Informacja o ptaku, który nie odleciał, dotarła do ornitologów, urzędników z Rychwała, jego sytuację poznało Nadleśnictwo Grodziec… – Sam zimy nie przetrwa – mówiła wtedy jedna z naszych czytelniczek. Jak się okazało nie był sam i dzięki temu przetrwał nawet dwudziestostopniowe mrozy.
Opiekę nad bocianem roztoczył sołtys Rozalina Wiesław Smolarz, na którego posesji są trzy bocianie legowiska. W pomoc zaangażowali się także sąsiedzi - Krzysztof i Jolanta Konieczka. To u nich bociek zaczął spędzać dnie, do sołtysa wraca już tylko na noc. – Na dzień przed wigilią kupiliśmy karpie i wyrzuciliśmy wnętrzności, żeby koty zjadły. Wtedy do nas przyleciał pierwszy raz. Tak już zostało – mówi Krzysztof Konieczka.
– Jak były takie mrozy, to siadał w gnieździe i się nie ruszał. Kiedy tylko robiło się cieplej wstawał. Zawsze na jednym albo na drugim gnieździe. Dziwiliśmy się, że przeżył te mrozy, ale jak mu się to udało, wszystko już przeżyje – mówi Wiesław Smolarz. Według niego bociek jest w takie dobrej formie, bo był dobrze karmiony. Okazało się, że ptak z Rozalina nie je byle czego. Próbowano z wątróbką, podrobami, nawet słoniną. Nic z tego. – Żona kupuje mu dobre mięso, łopatkę, karkówkę, sąsiadka kroi na kawałki i daje mu, rano i wieczorem. Utrzymanie go jest coraz droższe – przyznaje sołtys. – Czytałam, że nawet kilogram mięsa dziennie potrafi zjeść. Widać to co rano, gdy jest głodny i biegiem leci po jedzenie. Podobnie wieczorem – opowiada Jolanta Konieczka.
Dlatego też na ubiegłotygodniowej sesji w gminie Rychwał, Wiesław Smolarz zaproponował radnym… zrzutkę. Nie doczekał się reakcji. Nam jednak burmistrz Stefan Dziamara obiecał, że opiekunowie bociana pieniądze na jego utrzymanie dostaną. – Musimy pochwalić obywatelską postawę sołtysa i jego sąsiadki, dlatego środki, które gmina i tak musiałaby ponieść za umieszczenie ptaka choćby w mini zoo, przekażemy sołtysowi. Wszystko w majestacie prawa. Nie może przecież on sam ponosić kosztów dokarmiania. Damy mu kwotę, którą wstępnie wyliczyliśmy – wyjaśnia burmistrz. Jak ocenia Wiesław Smolarz, boćka trzeba będzie utrzymywać mniej więcej do marca, kiedy to mrozy puszczą a w stawach pojawia się ryby.