Dyrekcja konińskiego szpitala wyjaśnia okoliczności wypadku, do którego doszło na parkingu przed budynkiem przy ulicy Szpitalnej w Koninie. Młoda kobieta przewróciła się i złamała kość udową. Choć było tak blisko, pomoc rzekomo miała nadejść dopiero po kilkudziesięciu minutach.
– Żadna oficjalna skarga w tej sprawie do nas nie wpłynęła – mówi Piotr Czerwiński-Mazur, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa. – Badamy sprawę na skutek doniesień medialnych. Do końca przyszłego tygodnia będziemy mogli podać oficjalny komunikat.
Dyrektor zapewnia jednocześnie, że pracownicy szpitala udzielali kobiecie pomocy. – To był czas, kiedy wychodzili z pracy – mówi. – Jedna z pracownic organizowała pomoc z SOR-u. W tym samym czasie karetkę pogotowia wezwała ochrona szpitala. W związku z tym, że karetka była lepiej przystosowana do zabezpieczenia urazu, to ona przetransportowała pacjentkę na oddział. Zwykły wózek w tym przypadku by się nie sprawdził, ponieważ uraz rzeczywiście był bardzo poważny.
Czy karetka jechała do pacjentki aż z ulicy Wyszyńskiego? – Z tego co wstępnie ustaliłem, to nie – mówi Piotr Czerwiński-Mazur. – Była to karetka, która znajdowała się stosunkowo niedaleko.
Oficjalne stanowisko na temat okoliczności wypadku i sposobu udzielania pomocy dyrekcja szpitala zajmie w połowie przyszłego tygodnia. – Jeśli znajdziemy nieprawidłowości, to zastanowimy się co dalej z tą sprawą zrobić – mówi.